Ostatnio taka scenka rodzajowa. Ojciec mojego szwagra leży w szpitalu. Zdiagnozowano u niego nowotwór. Przychodzi lekarka i mówi do niego: no, ma pan nowotwór. Możemy leczyć już tylko paliatywnie. I wyszła z pokoju.
Rozumiecie? Bo ja nie ogarniam
. Co za szczyt empatii. Totalna taśmówka.
Czy rzeczywiście aż tak źle jest/skończyło się? Bo mojego kolegi mama to usłyszała o raku piersi w szpitalu w Radomiu (fakt faktem kobicina nie chodziła do lekarzy), że zostało jej kilka miesięcy życia i sytuacja jest tragiczna. Kobitka pojechała do W-wy, brała chemię, miała operację, i jakoś żyje już 5 rok. No ale nie bez powodu się mówi do studentów medycyny ,, jak się nie będziesz uczyć, to pójdziesz leczyć do Radomia". Oczywiście sytuacja się zmienia na lepsze, jest kilku bardzo dobrych specjalistów z różnych dziedzin, no ale znikąd się to powiedzenie nie wzięło.
Dziewczyny, znalazłam na stronie HIPP (chyba to nie jest zbyt wiarygodne źródło
, poszukam jeszcze jakiś artykułów naukowych ), że Braxtona są skurcze ok. 20-30, a już te takie zapowiadające poród na 2-3 tygodnie przed, lub w pierwszej fazie porodu od 50-60, a na parte to nawet 120-140. I tu znowu, osobiście podchodzę do KTG sceptycznie, właśnie przez to, że raz mi wychodziły twardnienia na KTG, a raz nie, w zależności gdzie położna dołożyła sprzęt. Plus oczywiście ,,cudowna" położna prowadząca poród z synkiem, powiedziała, że mam wracać na salę i jeść obiad, to biegłam sprintem w przerwie między skurczami ok. 20 sekundowej, do mojej sali, bo na skurczu już nie byłam w stanie nic zrobić, a ona twierdziła, że nic się nie dzieje.
A w jakim wieku jesteście dziewczyny? Ja mam 32, w sumie od 2023 - 33, mąż ma 37. Kiedy to zleciało
.