reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ból i twardnienie brzucha, skracanie się szyjki macicy, skurcze

Moja Magdalenka urodzona SN w 38+3 tc. 17.08.2021 ❤️
- waga 3200g.
-długość 55cm
-10/10 w skali apgar

Opisuje jak to u mnie wyglądało 😊
We wtorek tydzień temu miałam zdjęty pessar (10.08) to był 37+3tc.
Tej samej nocy trafiłam do szpitala z atakiem kolki nerkowej. Dostałam kroplówki i dwa zastrzyki domięśniowe - przeszło.
W piątek 13.08 wyszłam ze szpitala.
Jeszcze w szpitalu zaczął mi odchodzić czop śluzowy. Początkowo taka bezbarwna wydzielina ale bardzo galaretowata, a następnego dnia jej resztka zabarwiona krwią. Mimo to zostałam wypuszczona do domu (odejście czopa to nie powód do zostawania w szpitalu). Ból nerki ustał 👍
W nocy z piątku na sobotę zaczęły się pierwsze nieregularne skurcze. W ciągu dnia pobolewało mnie podbrzusze jak na okres. Kolejnej nocy z soboty na niedziele pobudka w nocy co 2-3godziny i skurcz. Już mocniejszy niż dzień wcześniej, bolało ale ciepły prysznic i rozchodzenie trochę pomagały. W nocy z niedzieli na poniedziałek skurcze co 2godziny i ból mocniejszy, ale jeszcze do przeżycia.. znowu prysznic i chodzenie, mruczenie… W nocy z poniedziałku na wtorek ból taki, że łzy napływały mi do oczu. Skurcze nadal nieregularne. Mierzyłam nawet aplikacją i ciągle dostawałam informacje, że to skurcze przepowiadające. Stwierdziłam, że muszę się uodpornić skoro to dopiero przepowiadające… we wtorek (równo tydzień po zdjęciu pessara) regularna wizyta kontrolna prywatnie u swojej Pani ginekolog. Wybucham na niej płaczem, że się męczę i drugą dobę już w ogóle nie śpię, że bóle mam silne w nocy i nie mam już siły. Doktorowa tłumaczy mi, że z nieregularnymi skurczami nikt mnie nie przyjmie. Siadam na fotel i uwaga… zgładzona szyjka i 5cm rozwarcia! Natychmiast dostaje skierowanie i jadę do szpitala. Tego dnia miałam dokumenty, portfel i wszystko w plecaczku porodowym wiec go wzięłam - tak jakby to było mi pisane jechać prosto na porodówkę. Dojeżdżam do szpitala i kłamię o regularnych skurczach żeby mnie zabrali prosto na blok porodowy. Wtedy skurcze miałam co jakieś 1,5godziny (w dzień zawsze się wyciszały). Na spokojnie się przebieram i zostaje przebadana. Dojeżdża mój partner. Proszę o wykonanie lewatywy, potem biorę prysznic i idę na badanie.. Rozwarcie 6cm. Skurcze się nasilają - nagle co 10-15min. Nie do wytrzymania!!! Mecze się około godziny. Płacze z bólu i gryzę ściany. Dodatkowo dostaje informacje że główka ułożona jest odgięciowo, więc poród może się wydłużyć😞 Zostaje mi podane znieczulenie i oksytocyna na wzmocnienie skurczy. Zastrzyk na szyjkę i coś jeszcze na ratowanie mojego niskiego ciśnienia. I tak poród rozkręca się do 9cm w jakieś 5godzin… a ja nic nie czuje. W końcu moge odpocząć i nabrać sił😊 przy 9cm znieczulenie puszcza i kręcę biodrami z partnerem jakieś 20min - ból jak 150😞 nagle czuje potrzebę parcia. Rozwarcie 10cm i całkowity powrót bólów że mam ochotę krzyczeć ale nie mogę - trzeba całą energię włożyć w parcie. Rodziłam na kucka - cały mój ciężar trzymał partner. A ostatnie dwa skurcze na wyciągnięcie główki i ramionek oraz całego ciałka na fotelu na siedząco. 20min później mam na rączkach moje wspaniałe dziecię ❤️ Mam nadzieje ze komuś przyda się ta historia i cieszę się ze mogłam ja tu opisać, powinno być więcej takich grup wsparcia. 😊 PS. Wiem ze każdy poród jest inny ale szczerze polecam : lewatywę przed porodem - według mnie rozluźnia jelita i przyspiesza akcje porodową, trochę też odstresowuje głowę przy parciu. I zdecydowanie polecam znieczulenie dziewczyny jak mamy możliwość to korzystajmy! pozwala przejść przez poród i zregenerować siły na parcie (trzeba tylko odpowiednio wcześnie trafić na blok by je dostać). Buziaki dla wszystkich oczekujących, szczególnie tych ze skręcającymi się szyjkami! Jesteście super wytrwałe, trzymam za was kciuki i czekam na dobre wieści! 😊
 
Ostatnia edycja:
reklama
Moja Magdalenka urodzona SN w 38+3 tc. 17.08.2021 ❤️
- waga 3200g.
-długość 55cm
-10/10 w skali apgar

Opisuje jak to u mnie wyglądało 😊
We wtorek tydzień temu miałam zdjęty pessar (10.08) to był 37+3tc.
Tej samej nocy trafiłam do szpitala z atakiem kolki nerkowej. Dostałam kroplówki i dwa zastrzyki domięśniowe - przeszło.
W piątek 13.08 wyszłam ze szpitala.
Jeszcze w szpitalu zaczął mi odchodzić czop śluzowy. Początkowo taka bezbarwna wydzielina ale bardzo galaretowata, a następnego dnia jej resztka zabarwiona krwią. Mimo to zostałam wypuszczona do domu (odejście czopa to nie powód do zostawania w szpitalu). Ból nerki ustał 👍
W nocy z piątku na sobotę zaczęły się pierwsze nieregularne skurcze. W ciągu dnia pobolewało mnie podbrzusze jak na okres. Kolejnej nocy z soboty na niedziele pobudka w nocy co 2-3godziny i skurcz. Już mocniejszy niż dzień wcześniej, bolało ale ciepły prysznic i rozchodzenie trochę pomagały. W nocy z niedzieli na poniedziałek skurcze co 2godziny i ból mocniejszy, ale jeszcze do przeżycia.. znowu prysznic i chodzenie, mruczenie… W nocy z poniedziałku na wtorek ból taki, że łzy napływały mi do oczu. Skurcze nadal nieregularne. Mierzyłam nawet aplikacją i ciągle dostawałam informacje, że to skurcze przepowiadające. Stwierdziłam, że muszę się uodpornić skoro to dopiero przepowiadające… we wtorek (równo tydzień po zdjęciu pessara) regularna wizyta kontrolna prywatnie u swojej Pani ginekolog. Wybucham na niej płaczem, że się męczę i drugą dobę już w ogóle nie śpię, że bóle mam silne w nocy i nie mam już siły. Doktorowa tłumaczy mi, że z nieregularnymi skurczami nikt mnie nie przyjmie. Siadam na fotel i uwaga… zgładzona szyjka i 5cm rozwarcia! Natychmiast dostaje skierowanie i jadę do szpitala. Tego dnia miałam dokumenty, portfel i wszystko w plecaczku porodowym wiec go wzięłam - tak jakby to było mi pisane jechać prosto na porodówkę. Dojeżdżam do szpitala i kłamię o regularnych skurczach żeby mnie zabrali prosto na blok porodowy. Wtedy skurcze miałam co jakieś 1,5godziny (w dzień zawsze się wyciszały). Na spokojnie się przebieram i zostaje przebadana. Dojeżdża mój partner. Proszę o wykonanie lewatywy, potem biorę prysznic i idę na badanie.. Rozwarcie 6cm. Skurcze się nasilają - nagle co 10-15min. Nie do wytrzymania!!! Mecze się około godziny. Płacze z bólu i gryzę ściany. Dodatkowo dostaje informacje że główka ułożona jest odgięciowo, więc poród może się wydłużyć😞 Zostaje mi podane znieczulenie i oksytocyna na wzmocnienie skurczy. Zastrzyk na szyjkę i coś jeszcze na ratowanie mojego niskiego ciśnienia. I tak poród rozkręca się do 9cm w jakieś 5godzin… a ja nic nie czuje. W końcu moge odpocząć i nabrać sił😊 przy 9cm znieczulenie puszcza i kręcę biodrami z partnerem jakieś 20min - ból jak 150😞 nagle czuje potrzebę parcia. Rozwarcie 10cm i całkowity powrót bólów że mam ochotę krzyczeć ale nie mogę - trzeba całą energię włożyć w parcie. Rodziłam na kucka - cały mój ciężar trzymał partner. A ostatnie dwa skurcze na wyciągnięcie główki i ramionek oraz całego ciałka na fotelu na siedząco. 20min później mam na rączkach moje wspaniałe dziecię ❤️ Mam nadzieje ze komuś przyda się ta historia i cieszę się ze mogłam ja tu opisać, powinno być więcej takich grup wsparcia. 😊 PS. Wiem ze każdy poród jest inny ale szczerze polecam : lewatywę przed porodem - według mnie rozluźnia jelita i przyspiesza akcje porodową, trochę też odstresowuje głowę przy parciu. I zdecydowanie polecam znieczulenie dziewczyny jak mamy możliwość to korzystajmy! pozwala przejść przez poród i zregenerować siły na parcie (trzeba tylko odpowiednio wcześnie trafić na blok by je dostać). Buziaki dla wszystkich oczekujących, szczególnie tych ze skręcającymi się szyjkami! Jesteście super wytrwałe, trzymam za was kciuki i czekam na dobre wieści! 😊
Cudowna wiadomość!!! Gratulacje! Dużo zdrówka dla Ciebie i malutkiej ❤️
 
Moja Magdalenka urodzona SN w 38+3 tc. 17.08.2021 ❤️
- waga 3200g.
-długość 55cm
-10/10 w skali apgar

Opisuje jak to u mnie wyglądało 😊
We wtorek tydzień temu miałam zdjęty pessar (10.08) to był 37+3tc.
Tej samej nocy trafiłam do szpitala z atakiem kolki nerkowej. Dostałam kroplówki i dwa zastrzyki domięśniowe - przeszło.
W piątek 13.08 wyszłam ze szpitala.
Jeszcze w szpitalu zaczął mi odchodzić czop śluzowy. Początkowo taka bezbarwna wydzielina ale bardzo galaretowata, a następnego dnia jej resztka zabarwiona krwią. Mimo to zostałam wypuszczona do domu (odejście czopa to nie powód do zostawania w szpitalu). Ból nerki ustał 👍
W nocy z piątku na sobotę zaczęły się pierwsze nieregularne skurcze. W ciągu dnia pobolewało mnie podbrzusze jak na okres. Kolejnej nocy z soboty na niedziele pobudka w nocy co 2-3godziny i skurcz. Już mocniejszy niż dzień wcześniej, bolało ale ciepły prysznic i rozchodzenie trochę pomagały. W nocy z niedzieli na poniedziałek skurcze co 2godziny i ból mocniejszy, ale jeszcze do przeżycia.. znowu prysznic i chodzenie, mruczenie… W nocy z poniedziałku na wtorek ból taki, że łzy napływały mi do oczu. Skurcze nadal nieregularne. Mierzyłam nawet aplikacją i ciągle dostawałam informacje, że to skurcze przepowiadające. Stwierdziłam, że muszę się uodpornić skoro to dopiero przepowiadające… we wtorek (równo tydzień po zdjęciu pessara) regularna wizyta kontrolna prywatnie u swojej Pani ginekolog. Wybucham na niej płaczem, że się męczę i drugą dobę już w ogóle nie śpię, że bóle mam silne w nocy i nie mam już siły. Doktorowa tłumaczy mi, że z nieregularnymi skurczami nikt mnie nie przyjmie. Siadam na fotel i uwaga… zgładzona szyjka i 5cm rozwarcia! Natychmiast dostaje skierowanie i jadę do szpitala. Tego dnia miałam dokumenty, portfel i wszystko w plecaczku porodowym wiec go wzięłam - tak jakby to było mi pisane jechać prosto na porodówkę. Dojeżdżam do szpitala i kłamię o regularnych skurczach żeby mnie zabrali prosto na blok porodowy. Wtedy skurcze miałam co jakieś 1,5godziny (w dzień zawsze się wyciszały). Na spokojnie się przebieram i zostaje przebadana. Dojeżdża mój partner. Proszę o wykonanie lewatywy, potem biorę prysznic i idę na badanie.. Rozwarcie 6cm. Skurcze się nasilają - nagle co 10-15min. Nie do wytrzymania!!! Mecze się około godziny. Płacze z bólu i gryzę ściany. Dodatkowo dostaje informacje że główka ułożona jest odgięciowo, więc poród może się wydłużyć😞 Zostaje mi podane znieczulenie i oksytocyna na wzmocnienie skurczy. Zastrzyk na szyjkę i coś jeszcze na ratowanie mojego niskiego ciśnienia. I tak poród rozkręca się do 9cm w jakieś 5godzin… a ja nic nie czuje. W końcu moge odpocząć i nabrać sił😊 przy 9cm znieczulenie puszcza i kręcę biodrami z partnerem jakieś 20min - ból jak 150😞 nagle czuje potrzebę parcia. Rozwarcie 10cm i całkowity powrót bólów że mam ochotę krzyczeć ale nie mogę - trzeba całą energię włożyć w parcie. Rodziłam na kucka - cały mój ciężar trzymał partner. A ostatnie dwa skurcze na wyciągnięcie główki i ramionek oraz całego ciałka na fotelu na siedząco. 20min później mam na rączkach moje wspaniałe dziecię ❤️ Mam nadzieje ze komuś przyda się ta historia i cieszę się ze mogłam ja tu opisać, powinno być więcej takich grup wsparcia. 😊 PS. Wiem ze każdy poród jest inny ale szczerze polecam : lewatywę przed porodem - według mnie rozluźnia jelita i przyspiesza akcje porodową, trochę też odstresowuje głowę przy parciu. I zdecydowanie polecam znieczulenie dziewczyny jak mamy możliwość to korzystajmy! pozwala przejść przez poród i zregenerować siły na parcie (trzeba tylko odpowiednio wcześnie trafić na blok by je dostać). Buziaki dla wszystkich oczekujących, szczególnie tych ze skręcającymi się szyjkami! Jesteście super wytrwałe, trzymam za was kciuki i czekam na dobre wieści! 😊

Gratulacje ❤️❤️❤️ U mnie w piątek ściąganie pessara…
 
Ja dopiero w następny piątek. Miałam teraz trochę stresów i tez znowu zaczął mi się brzuch stawiać😔
Ja nie mam żadnego zabezpieczenia typu pessar czy szew 🙄 też ostatnio troszkę stresów przeszłam i czuję, że szyjka już poleciała do zera 🙈 także cieszę się z każdego dnia w dwupaku. Jutro (36+0) mam odstawić luteinę i już jestem przerażona 🙄 od kilku dni też czuję ciągłe napinania, aż można zwariować czasami. Byle do przodu …
 
reklama
Ja nie mam żadnego zabezpieczenia typu pessar czy szew 🙄 też ostatnio troszkę stresów przeszłam i czuję, że szyjka już poleciała do zera 🙈 także cieszę się z każdego dnia w dwupaku. Jutro (36+0) mam odstawić luteinę i już jestem przerażona 🙄 od kilku dni też czuję ciągłe napinania, aż można zwariować czasami. Byle do przodu …
36t to już rewelacja
 
Do góry