Kochana, to nie jest Twoja wina (znam niestety te myśli...), ale jeśli to niewydolność szyjki to trudno nawet jednoznacznie określić przyczynę. U mnie też tak się zdarzało, że leciała w ciągu dnia czy dwóch o ponad połowę
Czy zrobili Ci posiew? Często infekcje to przyczyna (u mnie za każdym razem jednak były ok).
Przy tych kilkunastu milimetrach i pierwszym szwie zabieg był planowy i byłam w szpitalu 2 doby - przyszłam rano, o 13 zabieg i na drugi dzień popołudniu do domu. Starałam się w szpitalu przed zabiegiem nie wstawać zbyt często, ale nikt mi wtedy nie mówił, że mam tego nie robić. U mnie pęcherz już wtedy zaczął się uwypuklać do szyjki, więc jak mnie przyjmowali to mówili tylko, że szanse są małe.
Za drugim razem szyjka też nagle poleciała (mimo dodatkowego pessara) i wtedy miała już dosłownie kilka mm. Po zwykłej wizycie wylądowałam w szpitalu i tam mówili, że jestem jak bomba zegarowa, która w każdej chwili może wybuchnąć i tym razem powiedzieli, że mam ograniczyć wstawanie tylko do chodzenia do łazienki. Podali mi sterydy w dwóch dawkach, zrobili posiew i po 3 dniach miałam to założenie drugiego szwu. I po kolejnych 2 poszłam do domu też z informacją, że wszystko się może stać. Miałam jedną wizytę kontrolną do tej pory, a dziś drugą i zobaczymy. Co jakiś czas coś tam mnie kłuje i pobolewa, więc mam duży stres, że szew puszcza.
Przez cały czas jestem w domu i od tego 17 tygodnia w 90% czasu leżę z miednicą wyżej, biorę progesteron – chodzę tylko do toalety, wziąć szybki prysznic, po coś do picia no i do lekarza/na badania. Mój lekarz prowadzący mówił mi, że niestety tak to jest w szpitalach, że muszą nam mówić te najgorsze rzeczy i nikt nigdy nie da gwarancji, ale trzeba być dobrej myśli. Ja w tym 17 tygodniu czytałam to forum i naprawdę większość podobnych historii kończyła się dobrze.