Twoja historia zatem przypomina mocno moja ale oczywiście liczę na inne zakończenie
. W 18+4 na badaniu 2 trymestru okazało się ze mam niewydolna szyjkę i również pęcherz wtloczyl się do środka. Od razu prosto z wizyty przyjechałam do szpitala. Tu położyli mnie miednica do góry i tak naprawdę dodatkowo okazało się ze sączą mi wody płodowe ( miałam mini wycieki i sprawdzili po badaniu ze to wody:/ ). W zasadzie nikt nie dawał mi szans na przetrwanie ciąży , przygotowali mnie na poronienie. Przez pierwsza 2 tyg nie wstawałam nawet do wc :/ ale zadziałało to na moja psyche tak złe ze w końcu pozwolili wstawać tylko do wc. I tak dziś mam 24tc, podano mi już sterydy na rozwój płucek, dostaje tez jakieś tabletki dzięki którym łożysko ma chyba bardziej dożywiać dzieciaka ( czyli coś rozrzedzającego krew ) plus clexane zaszczyki anty zakrzepowe, młody wazy 550g i jeśli przetrwam tak jeszcze kilka tyg to jest szansa na to ze się uda!
wiec robię wszystko by tak było, nie mam i nie miałam skurczy, szyjka się nie zmienia. Wody sączą się minimalnie ale ciagle badają mi crp No i robią wymazy żeby wykluczyć zakażenie bo wtedy niestety może być to groźne i dla mnie.
Super ze masz tam tych lekarzy ogarniętych i bez problemu założyli szew. Oby do końca cię twój lekarz sprawdzał chocbys miała wizyty i co tydzien. U mnie wgl lekarzy najpewniej zakażenie bakteryjne w pęcherzu moczowym zrobiły całe to zamieszanie:/ miałam od 12tc bakterie w posiewie i antybiotyk niewiele zdziałał:/ wiec teraz sprawdzają mnie non stop.
To co musiałaś przeżyć to napewno koszmar życia
ja gdy mi mówiono ze kwestia czasu i poronie gdzie czułam już ruchy itd było czymś nie do opisania , ryczałam non stop, psycholog w szpitalu to porazka wiec jedynie mój partner trzymał mnie przy życiu. Strasznie współczuje straty i trzymam kciuki i wierze ze teraz dotrwasz ! Szwy są ponoć bardzo bardzo dobre i masz ogromna szanse ze jeszcze będą Ci ten poród wywoływać w 39tc