Dziewczyny jeśli chodzi o poród - to bardzo ciężko .
Właściwie sama cesarka ok . Gorzej później .
Pionizacja po 6 godzinach . Pierwszą noc spałam może ze dwie godziny . Druga noc jeszcze gorsza - mała ze mną na sali . Kwekała , płakała - ja bez pokarmu - jak to po cesarce . Kazali przykładać do cyca mimo wszytko . Pierwsze dziecko - zero pojęcia co i jak . Jak przyłożyć , jak przebrać , jak nosić . O matkoooo
o wpół do czwartej rano puściła mi się krew z nosa i położne ją zabrały . Udało mi się zdrzemnąć 2 godziny . Hurrrra[emoji53][emoji53] i na trzeci dzień do domu .
Jak wróciłam do domu i położyłam się spać dostałam takich drgawek z zimna - w żaden sposób nie mogłam ogrzać ciała . Mąż mi włączał farelkę . Organizm zmasakrowany ze zmęczenia . Naprawdę trauma do końca życia.
Jeśli chodzi o szpital - to tak zakaz odwiedzin .
Mąż biedny warował pod szpitalem , czekał na wieści . Oczywiście nie było jak mu coś przekazać . Dopiero po cesarce - już na sali po - położna przyniosła mi torebkę i mogłam mu zadzwonić i powiedzieć co i jak .
Trzy dni sama - stał pod oknem i mu pokazywałam dziecko [emoji22][emoji17][emoji17] Aż mi się serce krajało .
Największa pociecha to położne - naprawdę mega pomocne . Jakby nie one to nie wiem jakbym dała radę .
Chce o tym wszystkim jak najszybciej zapomnieć .
Dla mnie trauma - pierwsze dziecko - może jakbym wiedziała co i jak byłoby inaczej a tak to był koszmar . W szpitalu byłam twarda , ale już po powrocie do domu tak mi emocje opadły , że płakałam jak opętana
Teraz się uczymy siebie - mąż mi mega pomaga - zajmuje się małą także nie ma porównania .