Dziewczyny, jak sobie radzicie z emocjami? Ja powoli dostaje na łeb, odwiedziny mnie denerwują, a rozmowy traktuję jak atak. Leżę już 13 tyg w domu, od kilku dni spaceruje, robię obiad na siedząco(odbrotowe krzesło biurowe jak ulał), pojadę do mamy gdzie leżę tak samo jak w domu i teksty typu przyłapana, czy że sobie pozwalam lub czy można mi prowadzić doprowadzają mnie do furi. Jestem taka sfrustrowana, że nie wiele trzeba żeby doprowadzić mnie do płaczu. Mam wrażenie, że ciąża odebrała mi możliwość decydowania o sobie. A ja robię sobie krzywdę, a tak naprawdę leżę 80 % dnia. Jak tylko poczuje twardnienie, ból czy plecy leżę i nie wstaje jak wcześniej. Jedyne o czym myślę o o dobru dziecka, o swoim już zapomniałam, jak to ugryźć (33+0)