a tu mam 6 dni
)
Bylismy 11 lipca umowieni na wywolanie w szpitalu. Podlaczyli kroplowke i zaczelo isc naprawde szybko: po 4 godzinach mialam juz 8 cm rozwarcia przy dosc umiakowanych bolach (do wytrzymania). Szyja strasznie krwawila niestety, ale zapewne dlatego, ze tak sprawnie "puscila". Potem odeszly wody i bol bardzo sie nasilil, spedzilam wiecej czasu w wannie (mialam urodzic w wodzie). Chwile pozniej bylo 10 cm i bylo widac glowke malego. Bol okropny (odmowilam znieczulenia, wydawalo sie, ze to juz blisko...). I tak sie to wszystko zatrzymalo: 10 cm, dziecko miedzy nogami, brak skurczow partych (tylko te kosmicznie bolesne "rozwarciowe", przy ktorych musialam przec...). Dlugo sie tak meczylam. Maly byl na wyciagniecie reki a ja nie moglam go wypchnac! Wyciagneli mnie z wanny na fotel, bo tetno zaczelo spac coraz bardziej, ja juz ledwo kontaktowalam, a przede wszystkim strasznie sie o malenstwo balam... Na fotelu dokladnie to samo, przy kazdym parciu dalsze spadki tetna (wracalo jak odpuszczalam). Sprowadzili szybko lekarza, probowali jeszcze malego wypchnac ze mnie i nic
Praktycznie wyrzucili ze stolu operacyjnego jakas dziewczyne umowiona na cesarke i polozyli mnie. Nie mogli znieczulic
Mam siniaki na kregoslupie, he he. Skurcze byly takie, ze bylo mi wszystko jedno, jak poczulam wreszcie znieczulenie to bylo jak w niebie!!!
Wyciagniete male zawiniatko nie plkalo, balam sie tak strasznie.................... Potem uslyszalam wreszcie guganie
Pokazali mi slicznego, sniadego bobaska, ktory bacznie sie przygladal (ani nie myslal plakac). Dostal 10 punktow.
Nameczylam sie, bo i 7 godzin porodu (prawie do konca), potem cesarka. Ale to wszystko bez znaczenia, bo malenstwo bylo bardzo silne (mimo tylu lekow wzietych podczas ciazy!) i urodzilo sie zdrowiutkie. Czyli nic wiecej nie moglam chciec
Caluje Was serdecznie i sorki za dluga cisze