wikasik
Jestesmy w komplecie :)
Ja zdecydowalam rozszerzac diete synkowi metoda BLW. Robert dostal swoj pierwszy obiad rowno na pol-urodzinki. Na poczatku niewiele zjadal, ale mial radoche niesamowita i juz po paru dniach zacza rzeczywiscie polykac pokarm. Balam sie troche balaganu, ale naprawde nie bylo zle, fakt ze jedlismy przewaznie na tarasie, bo akurat lato bylo, no i pies tez pomagal w sprzataniu
Poza pierwszymi paroma dniami, kiedy gotowalam pare kawalkow warzyw na parze specjalnie dla Robcia, nie szykowalam osobnego posilku dla malego. Jadl to, co my. W zasadzie jedyna modyfikacja to zaprzestanie solenia potraw, czasem na poczatku sobie dosalalismy, ale w krotce i my przestawismy sie wylacznie na ziola i sol rzadko jest w uzyciu. Takze Robert jadl to, co my, najwyzej nieco inaczej pokrojone, np. waskie paseczki steka. Nie jest alergikiem i juz pierwszego tygodnia probowal roznych warzyw, paru owocow i roznych rodzajow mies (te ostatnie poczatkowo tylko wysysal). W pierwszym tygodniu troche sie krztusil (nie dlawil), dokladnie jak opisano w ksiazce. Potem nauczyl sie rozdrabniac pokarm lub wypluwac zbyt duze kawalki.
Przez 4.5 miesiaca jadl palcami i bezposrednio z tacki (naczynia byly wyrzucane, a z nimi jedzenie ). Nagle, gdy mial 10.5 zaczal histerycznie krzyczec w trakcie posilku - okazalo sie, ze chce dostac sztucce! Od tej pory je widelcem (prawdziwym, tylko mniejszym, taki do ciast), coraz czesciej dostaje lyzeczke (glownie do owsianki, lodow, "kawy" - pianki mlecznej).
To, co najbardziej doceniam w tej metodzie, to to, ze rodzina je razem. Nie ma osobnego czasu na posilki malucha albo jedzenia zimnego obiadu, gdy dziecko nakarmione. Wiecej czasu spedzamy przy stole, bo Robert potrzebuje go wiecej. Teraz juz nieco krocej, ale poczatkowo posilek do lekko 40 minut, a czasem i dluzej trwal. Znakomita okazja do rozmow No i brak gotowania osobnych potraw dla dziecka, o tym juz wspomnialam.
Teraz Robus ma prawie 16 miesiecy. Bardzo lubi jesc, choc ma swoje preferencje. Czasem tylko dziubnie jak ptaszek, czasem je naprawde sporo. Nie kontroluje ile zjada, staram sie tylko, by jadl roznorodne pokarmy, a nie np. same owoce. Synek rozwija sie pieknie, glodny nie chodzi. Diete uzupelnia piersiowym mlekiem, ktore tez policzyc w ml sie nie da
Jesli macie malutkie jeszcze dzieci, goraco zachecam do zapoznania sie rzetelnie z metoda, ktora jest w gruncie rzeczy bardzo intuicyjn a i naturalna, ale w czasach, gdy kroluja papki, warto podeprzec sie usystematyzowana solidna wiedza. Przestaniecie sie bac o zakrztuszenia i oferujecie dziecku wiele radosci, a sobie ujmiecie pracy. Smieje sie czesto, ze to metoda dla leniwych tudziez szanujacych swoj czas
Powodzenia, a na zachete przeszczesliwa buzka mojego synka po twarozkowym posilku (chyba drugi tydzien rozszerzania diety)
P.S. Zapomnialam jeszcze dodac, ze Robert jest znacznie bardziej rozwiniety manualnie od rowiesnikow. Oraz ile frajdy sprawia nam chodzenie razem do restauracji czy kawiarni
Poza pierwszymi paroma dniami, kiedy gotowalam pare kawalkow warzyw na parze specjalnie dla Robcia, nie szykowalam osobnego posilku dla malego. Jadl to, co my. W zasadzie jedyna modyfikacja to zaprzestanie solenia potraw, czasem na poczatku sobie dosalalismy, ale w krotce i my przestawismy sie wylacznie na ziola i sol rzadko jest w uzyciu. Takze Robert jadl to, co my, najwyzej nieco inaczej pokrojone, np. waskie paseczki steka. Nie jest alergikiem i juz pierwszego tygodnia probowal roznych warzyw, paru owocow i roznych rodzajow mies (te ostatnie poczatkowo tylko wysysal). W pierwszym tygodniu troche sie krztusil (nie dlawil), dokladnie jak opisano w ksiazce. Potem nauczyl sie rozdrabniac pokarm lub wypluwac zbyt duze kawalki.
Przez 4.5 miesiaca jadl palcami i bezposrednio z tacki (naczynia byly wyrzucane, a z nimi jedzenie ). Nagle, gdy mial 10.5 zaczal histerycznie krzyczec w trakcie posilku - okazalo sie, ze chce dostac sztucce! Od tej pory je widelcem (prawdziwym, tylko mniejszym, taki do ciast), coraz czesciej dostaje lyzeczke (glownie do owsianki, lodow, "kawy" - pianki mlecznej).
To, co najbardziej doceniam w tej metodzie, to to, ze rodzina je razem. Nie ma osobnego czasu na posilki malucha albo jedzenia zimnego obiadu, gdy dziecko nakarmione. Wiecej czasu spedzamy przy stole, bo Robert potrzebuje go wiecej. Teraz juz nieco krocej, ale poczatkowo posilek do lekko 40 minut, a czasem i dluzej trwal. Znakomita okazja do rozmow No i brak gotowania osobnych potraw dla dziecka, o tym juz wspomnialam.
Teraz Robus ma prawie 16 miesiecy. Bardzo lubi jesc, choc ma swoje preferencje. Czasem tylko dziubnie jak ptaszek, czasem je naprawde sporo. Nie kontroluje ile zjada, staram sie tylko, by jadl roznorodne pokarmy, a nie np. same owoce. Synek rozwija sie pieknie, glodny nie chodzi. Diete uzupelnia piersiowym mlekiem, ktore tez policzyc w ml sie nie da
Jesli macie malutkie jeszcze dzieci, goraco zachecam do zapoznania sie rzetelnie z metoda, ktora jest w gruncie rzeczy bardzo intuicyjn a i naturalna, ale w czasach, gdy kroluja papki, warto podeprzec sie usystematyzowana solidna wiedza. Przestaniecie sie bac o zakrztuszenia i oferujecie dziecku wiele radosci, a sobie ujmiecie pracy. Smieje sie czesto, ze to metoda dla leniwych tudziez szanujacych swoj czas
Powodzenia, a na zachete przeszczesliwa buzka mojego synka po twarozkowym posilku (chyba drugi tydzien rozszerzania diety)
P.S. Zapomnialam jeszcze dodac, ze Robert jest znacznie bardziej rozwiniety manualnie od rowiesnikow. Oraz ile frajdy sprawia nam chodzenie razem do restauracji czy kawiarni
Załączniki
Ostatnia edycja: