ZielonaMamma
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 2 Grudzień 2020
- Postów
- 1 717
Nie wiem, czy ja potrzebuję porady, czy się wygadać.
Mam dwójkę dzieci, córkę 8 miesięcy oraz synka 2 lata i 2,5 miesiąca. Mąż pracuje z domu, 7-15. Weekendami studiuje, w ciągu tygodnia jak może to się uczy, bo niedługo zaliczenia.
A ja sobie nie daję rady. Mam wrażenie, że jestem beznadziejną, bezduszną matką. Dzisiaj synek chciał, żebym się z nim położyła na drzemkę. Ponosiłam na rękach żeby usnął, odłożyłam do łóżka (przy tym się budzi) przyuliłam, dałam buziaka i wyszłam. I zazwyczaj to aż nadto, obraca się do misia i śpi. Ale nie dzisiaj. I jak za którymś razem mnie zawołał, to zdenerwowana powiedziałam "połóż się i śpij". I wyszłam. Już mnie nie wołał. Mam wyrzuty sumienia, bo córka spała, a ja mogłabym z nim poleżeć. Ale byłam głodna, a w pralce czekało pranie na rozwieszenie.
I tego typu sytuacji jest coraz więcej.
Plan dnia codziennie taki sam: wstać, zrobić z synkiem śniadanie, Posprzątać ile się da (synek wtedy ogląda bajkę i je). Po śniadaniu obu dzieci spacer. Powrót, zupa, spanie. Jak śpią oboje to super, bez problemu robię obiad. Jak śpią w innym czasie, to obiad robię zabawiając córkę. Po drzemce bajka, obiad, trochę zabawy w domu, spacer. Zazwyczaj mąż dołączy na spacerze. Ja z córką wracam szybciej, karmię i kąpię małą. Mąż wraca z synkiem, robimy kolację, jemy. Mąż usypia córkę, ja z synkiem sprzątam zabawki i go myję (jak trzeba to nakarmię córkę w międzyczasie). Czytamy książki i spać. Jest 20:30-21. Ogarnąć bałagan w kuchni, po gotowaniu i jedzeniu z dwulatkiem. Umyć się. Spać. Wstać kilka razy w nocy nakarmić córkę i nie wiadomo po co do synka, bo jak już mnie zobaczy to usypia.
Synek ogląda bajki po 15 minut, 2 razy dziennie. Jak się nie upomni to nie włączam, ale zdarza się to rzadko. Bawi się sam bardzo mało. A może mi się wydaje, bo wszystkie karmienia, przebierania i zabawiania córki on się sam bawi. I później chce z mamą.
A mama ma dosyć. I na co dzień się staram, ale poprzednia noc była bardzo ciężka i nie mam siły. I nerwów. Melisa nie pomaga. A później mam wyrzuty do siebie, jak zostawię synka w pokoju na spanie. Albo że się z nim w domu nie bawię. Albo że mnie wkurza,jak wyniesie na korytarz zabawki i powie że mama ma zbierać, bo on nie. I dopoero jak powiem, że wyrzucam, to zazwyczaj pozbiera. (Raz nie pozbierał jak na razie i później wyciągał z worka na śmieci. Jeszcze zdążył).
Może ja coś źle robię? Może za dużo wymagam od siebie i dzieci?
Mam dwójkę dzieci, córkę 8 miesięcy oraz synka 2 lata i 2,5 miesiąca. Mąż pracuje z domu, 7-15. Weekendami studiuje, w ciągu tygodnia jak może to się uczy, bo niedługo zaliczenia.
A ja sobie nie daję rady. Mam wrażenie, że jestem beznadziejną, bezduszną matką. Dzisiaj synek chciał, żebym się z nim położyła na drzemkę. Ponosiłam na rękach żeby usnął, odłożyłam do łóżka (przy tym się budzi) przyuliłam, dałam buziaka i wyszłam. I zazwyczaj to aż nadto, obraca się do misia i śpi. Ale nie dzisiaj. I jak za którymś razem mnie zawołał, to zdenerwowana powiedziałam "połóż się i śpij". I wyszłam. Już mnie nie wołał. Mam wyrzuty sumienia, bo córka spała, a ja mogłabym z nim poleżeć. Ale byłam głodna, a w pralce czekało pranie na rozwieszenie.
I tego typu sytuacji jest coraz więcej.
Plan dnia codziennie taki sam: wstać, zrobić z synkiem śniadanie, Posprzątać ile się da (synek wtedy ogląda bajkę i je). Po śniadaniu obu dzieci spacer. Powrót, zupa, spanie. Jak śpią oboje to super, bez problemu robię obiad. Jak śpią w innym czasie, to obiad robię zabawiając córkę. Po drzemce bajka, obiad, trochę zabawy w domu, spacer. Zazwyczaj mąż dołączy na spacerze. Ja z córką wracam szybciej, karmię i kąpię małą. Mąż wraca z synkiem, robimy kolację, jemy. Mąż usypia córkę, ja z synkiem sprzątam zabawki i go myję (jak trzeba to nakarmię córkę w międzyczasie). Czytamy książki i spać. Jest 20:30-21. Ogarnąć bałagan w kuchni, po gotowaniu i jedzeniu z dwulatkiem. Umyć się. Spać. Wstać kilka razy w nocy nakarmić córkę i nie wiadomo po co do synka, bo jak już mnie zobaczy to usypia.
Synek ogląda bajki po 15 minut, 2 razy dziennie. Jak się nie upomni to nie włączam, ale zdarza się to rzadko. Bawi się sam bardzo mało. A może mi się wydaje, bo wszystkie karmienia, przebierania i zabawiania córki on się sam bawi. I później chce z mamą.
A mama ma dosyć. I na co dzień się staram, ale poprzednia noc była bardzo ciężka i nie mam siły. I nerwów. Melisa nie pomaga. A później mam wyrzuty do siebie, jak zostawię synka w pokoju na spanie. Albo że się z nim w domu nie bawię. Albo że mnie wkurza,jak wyniesie na korytarz zabawki i powie że mama ma zbierać, bo on nie. I dopoero jak powiem, że wyrzucam, to zazwyczaj pozbiera. (Raz nie pozbierał jak na razie i później wyciągał z worka na śmieci. Jeszcze zdążył).
Może ja coś źle robię? Może za dużo wymagam od siebie i dzieci?