Kochana czytałam ten temat dwa dni i na raty, dlaczego? Bo spłakałam się jak bóbr, bo kluchę miałam w gardle, bo nawet teraz łzy same lecą mi po policzkach i nie potrafię nad nimi zapanować :-(
Nie wolno nam oceniać decyzji innych, on tego są wyżsi od nas, nie idzie wczuć się w sytuację drugiej osoby, dopóki ona sama nie dotknie Ciebie. Można pisać, że rozumiemy Ciebie, ale tak naprawdę rozumie ten, który dostał długopis w rękę i musiał podjąć decyzję identyczną, tylko taka osoba wie, co się czuje w danym momencie, czy czuje się w ogóle, czy jest się w jakiejś otchłani.
Ja musiałam podjąć decyzję o łyżeczkowaniu w 10tc, kiedy się okazało, że serduszko się nie wytworzyło i moje Dziecię nie żyje 2 tygodnie, że trzeba podać tabletki na wywołanie porodu, że to Dziecię, które jest we mnie może zagrozić mojemu zdrowiu. Co czułam? Pustkę, nic :-( Powracało zdanie "to nie może dotyczyć mnie" i pytanie, na które nigdy nie znajdę odpowiedzi "dlaczego?" Podawane lekarstwa (3 tabletki - coraz silniejsze) nie dawały efektów, żadnych skurczy, żadnych bóli, żadnego rozwarcia, lekarz bardzo wierzący mówił, że Dziecko ma bardzo silny organizm, a ja mimo wszystko czekałam na cud, a nuż nagle na USG zobaczę serduszko i całą tą gehennę przerwiemy. Jak mi podawali kolejnego dnia trzecią już tabletkę, to nogi na fotelu same mi się zamykały, tak bardzo nie chciałam tego, a wiedziałam, że tak trzeba, co czułam, nie wie nikt kto sam tego nie doświadczył. Cierpię do dziś za swoją głupotę zrezygnowania z możliwości pochowania dziecka. Wiem, że moje Dziecko jest we wspólnym grobie Dzieci Nienarodzonych, żałuję, że sama nie zorganizowałam pochówku dla mojego Dziecka. Żyję z tą świadomością i mnie przeraża, co za matka ze mnie? Nie zmienię tamtej decyzji, proszę mojego Aniołka by czuwał nad nami, jeśli tylko ma chwilkę.
Czytałam po kolei każde posty, w niektórych momentach trzymałam na rękach moją Córcię - Adę - czytałam, płakałam, tuliłam Ją, całowałam, dziękowałam, że jest zdrowa, że po prostu jest ze mną. Jak czytałam, a Ada spała, przerywałam szłam na Nią popatrzeć do łóżeczka, a łzy szczęścia leciały mi po twarzy.
Nie wiem jaką decyzję bym ja podjęła w Twojej sytuacji, nikt nie jest wstanie przewidzieć swoich zachowań w określonym momencie i jeśli ktoś pisze, że postąpiłby tak samo, to jest duże prawdopodobieństwo, że tak, ale czy na pewno? Ja już siebie nie raz zaskoczyłam decyzjami, które były przeciwne tym tezom, które zawsze z pełnym przekonaniem głosiłam.
To jest Twoja decyzja i to Ty musisz wiedzieć czy byłą słuszna, dobra, mnie zła dla dziecka, nie kto inny. Ty musisz być pewna, że jako matka postąpiłaś dobrze.
A ja Ciebie po prostu przytulam, mocno przytulam :-(