- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
karolka84
mama kwietniowa '09
ja termin miałam na wczoraj.A jeśli nie urodzę to 31 mam wizytę u gina i dostanę skierowane do szpitala. A tymczasem z objawami cisza...
magda19lenka
MTM
- Dołączył(a)
- 20 Październik 2008
- Postów
- 4 462
nie ma czego, :-) urodzić musisz :-) a strach potęguje ból (ja tak sobie wmawiam)
magda19lenka
MTM
- Dołączył(a)
- 20 Październik 2008
- Postów
- 4 462
Karolka a to musisz mieć skierowanie do szpitala? Mi lekarz się kazał bez skierowania zgłosić, i już nie mam u niego wizyty ....
maniulka
Pozytywnie zakręcona:)
Trzymam kciuki za dziewczyny:-):-):-)
Moje maleństwo
Mamusia Amelki
Teraz chyba moja kolej choc wiele z porodu nie pamietam postaram sie go jakos opisac..
Dnia 11.03 mialam przez caly dzien nieregularne skurcze ale takie od kregoslupa.. ale pod wieczor byly coraz wieksze odstepy miedzy nimi wiec stwierdzilam ze to chyba nie dzis.. wiec polozylam sie spac. O godzinie 11.40 obudzil mnie bardzo mocny skurcz i nagle poczulam ze zrobilo mi sie mokro w majtkach nagle wstalam i zaczelam biec do lazienki .. zanim tam dobieglam chlusnely mi wody i przez jakies pare minut caly czas wody sie saczyly.. Obudzilam Darka i powiedzialam ze to juz! Poszlam wziasc szybki prysznic i wrocilam do pokoju sie ubrac a Darek siedzial na lozku i myslal czy mu sie to przysnilo czy co
O 00.10 bylismy juz w szpitalu podlaczyli mnie pod ktg skurcze byly nieregularne(ale dla mnie juz nie do wytrzymania..) i tak lezalam jakies 40 min ,pozniej zrobili mi usg i zbadali.. rozwarcie mialam tylko na 3 cm.. polozna zaczela robic mi masaz (cos okropnego.. zwijalam sie z bolu) Okolo 2.00 zawiezli mnie na porodowke (robili jakies badania ale ja malo co kontaktowalam ..)skurcze mialam juz regularne co 4-5minut podlaczyli mi cewnik i wsadzili(wiadomo gdzie) jakas kamerke bo cos bylo nie tak z dzieckiem:-( i okazalo sie ze mam za mocne bole jak na ten etap porodu (tzn w momencie kiedy mialam skurcz tak sie napinalam ze uciskalam serduszko mojej malenkiej:-() Zrobili mi jeszcze raz masaz.. rozwarcie mialam juz na 7cm ale zaczelam miec skurcze parte patrzalam na monitor a tam tetno mjego skarba zaczel spadac z 140 do 80-70 a ja czulam jak odlatuje... Lekarze zaczeli cos mowic miedzy soba, wolac innych.. i wkoncu stwierdzili ze nie ma czasu i trzeba zrobic cesarke (ja nic nie rozumialam szczescie ze byl ze mna Darek i wszystko mi tlumaczyl.. choc i tak nie wszystkie jego slowa pamietam..) Kiedy pawiedzial mi ze jest cos nie tak z dzieckiem to chyba na moment zemdlalam bo pamietam tylko jak ocknelam sie juz na korytarzu nie bylam juz podlaczona do tych wszystkich aparatur i wszyscy biegli ze mna na lozku na inny oddzial.. nie wiedzialam do konca co sie dzieje.. w pewnym momencie otwozyli jakies drzwi i zobaczylam chyba z 10 lekarzy ubranych na zielono z maskami na twrzy wtedy juz dotarlo do mnie ze naprawde jest nie dobrze... Pamietam jeszcze jak Darek sie nachylil nade mna i powiedzial ze nie ma czasu na to zeby przygotowac go do wejscia na oddzial zamkniety i musi zostac za drzwiami dal mi buziaka a ja znowu odlecialam..
Po chwili lezalam juz na innym lozku zaslonili mnie jakos kurtynka i czulam jak smaruja mi czyms brzuch podali mi tlen(choc z poczatku mialam nadzieje ze to cos mocniejszego ale wdychajac to nie czulam zadnej ulgi...) Mowili cos do mnie ale ja nie moglam nic zrozumiec.. w pewnym momencie zamiast tlenu polecialo cos smierdzacego ..zrobilam pierwszy wdech.. i bylo mi fajnie.. wiec drugi wdech wzielam naprawde ogromny chcialam juz zasnac.. po nim czulam ze juz jest mi bardzo dobrze.. i trzeci ostatni krotki bo chyba zasnelam..
Obudzialam sie w innej sali nie wiedzialam co jest grane na scianie wisial zegar bylo jakos kolo 7 (nie pamietam dokladnie) i nagle stanela przedemna polozna zaczela mi cos wstrzykiwac ale nic nie mowila... spytalam sie jej co z dzieckiem? a ona ze jeszcze troche i je zobacze i tak przez jakies pol godziny pytalam chyba z 10 razy kazdej poloznej czy lekarza ktorego widzialam.. balam sie ze moze jednak cos bylo nie tak.. mialam straszne mysli i nagle ujrzalam jak wchodzi Darek z nasza coreczka Podal mi ja niemoglam przestac na nia patrzec od razu kazali mi ja nakarmic byla taka grzeczniutka ..a mi lzy naplywaly do oczu.. Czulam sie bardzo dobrze nic mnie bolalo jakby mi pozwolili to od razu bym wtala i skakala ze szczescia.. Darek zaczol mi opowiadac ze kiedy zamykali drzwi powiedzieli mu ze za pol godziny bedzie po wszystkim wiec czekal... ale minelo 40 minut i nic drzwi nadal zamkniete chcialo mu sie plakac(choc nalezy do tych co lzy nie uroni) ale po 45 minutach wyniesli mu Amelke zaprowadzili do jakiegos pokoju i tam sie nia zajmowal z pomoca poloznej az mnie zszyja i wybudza..
Tak wiec 12.03 o godzinie 05.01 zostalismy szczesliwymi rodzicami naszej malej Amelki !!! Na szczescie wszystko skonczylo sie dobrze
Dnia 11.03 mialam przez caly dzien nieregularne skurcze ale takie od kregoslupa.. ale pod wieczor byly coraz wieksze odstepy miedzy nimi wiec stwierdzilam ze to chyba nie dzis.. wiec polozylam sie spac. O godzinie 11.40 obudzil mnie bardzo mocny skurcz i nagle poczulam ze zrobilo mi sie mokro w majtkach nagle wstalam i zaczelam biec do lazienki .. zanim tam dobieglam chlusnely mi wody i przez jakies pare minut caly czas wody sie saczyly.. Obudzilam Darka i powiedzialam ze to juz! Poszlam wziasc szybki prysznic i wrocilam do pokoju sie ubrac a Darek siedzial na lozku i myslal czy mu sie to przysnilo czy co
O 00.10 bylismy juz w szpitalu podlaczyli mnie pod ktg skurcze byly nieregularne(ale dla mnie juz nie do wytrzymania..) i tak lezalam jakies 40 min ,pozniej zrobili mi usg i zbadali.. rozwarcie mialam tylko na 3 cm.. polozna zaczela robic mi masaz (cos okropnego.. zwijalam sie z bolu) Okolo 2.00 zawiezli mnie na porodowke (robili jakies badania ale ja malo co kontaktowalam ..)skurcze mialam juz regularne co 4-5minut podlaczyli mi cewnik i wsadzili(wiadomo gdzie) jakas kamerke bo cos bylo nie tak z dzieckiem:-( i okazalo sie ze mam za mocne bole jak na ten etap porodu (tzn w momencie kiedy mialam skurcz tak sie napinalam ze uciskalam serduszko mojej malenkiej:-() Zrobili mi jeszcze raz masaz.. rozwarcie mialam juz na 7cm ale zaczelam miec skurcze parte patrzalam na monitor a tam tetno mjego skarba zaczel spadac z 140 do 80-70 a ja czulam jak odlatuje... Lekarze zaczeli cos mowic miedzy soba, wolac innych.. i wkoncu stwierdzili ze nie ma czasu i trzeba zrobic cesarke (ja nic nie rozumialam szczescie ze byl ze mna Darek i wszystko mi tlumaczyl.. choc i tak nie wszystkie jego slowa pamietam..) Kiedy pawiedzial mi ze jest cos nie tak z dzieckiem to chyba na moment zemdlalam bo pamietam tylko jak ocknelam sie juz na korytarzu nie bylam juz podlaczona do tych wszystkich aparatur i wszyscy biegli ze mna na lozku na inny oddzial.. nie wiedzialam do konca co sie dzieje.. w pewnym momencie otwozyli jakies drzwi i zobaczylam chyba z 10 lekarzy ubranych na zielono z maskami na twrzy wtedy juz dotarlo do mnie ze naprawde jest nie dobrze... Pamietam jeszcze jak Darek sie nachylil nade mna i powiedzial ze nie ma czasu na to zeby przygotowac go do wejscia na oddzial zamkniety i musi zostac za drzwiami dal mi buziaka a ja znowu odlecialam..
Po chwili lezalam juz na innym lozku zaslonili mnie jakos kurtynka i czulam jak smaruja mi czyms brzuch podali mi tlen(choc z poczatku mialam nadzieje ze to cos mocniejszego ale wdychajac to nie czulam zadnej ulgi...) Mowili cos do mnie ale ja nie moglam nic zrozumiec.. w pewnym momencie zamiast tlenu polecialo cos smierdzacego ..zrobilam pierwszy wdech.. i bylo mi fajnie.. wiec drugi wdech wzielam naprawde ogromny chcialam juz zasnac.. po nim czulam ze juz jest mi bardzo dobrze.. i trzeci ostatni krotki bo chyba zasnelam..
Obudzialam sie w innej sali nie wiedzialam co jest grane na scianie wisial zegar bylo jakos kolo 7 (nie pamietam dokladnie) i nagle stanela przedemna polozna zaczela mi cos wstrzykiwac ale nic nie mowila... spytalam sie jej co z dzieckiem? a ona ze jeszcze troche i je zobacze i tak przez jakies pol godziny pytalam chyba z 10 razy kazdej poloznej czy lekarza ktorego widzialam.. balam sie ze moze jednak cos bylo nie tak.. mialam straszne mysli i nagle ujrzalam jak wchodzi Darek z nasza coreczka Podal mi ja niemoglam przestac na nia patrzec od razu kazali mi ja nakarmic byla taka grzeczniutka ..a mi lzy naplywaly do oczu.. Czulam sie bardzo dobrze nic mnie bolalo jakby mi pozwolili to od razu bym wtala i skakala ze szczescia.. Darek zaczol mi opowiadac ze kiedy zamykali drzwi powiedzieli mu ze za pol godziny bedzie po wszystkim wiec czekal... ale minelo 40 minut i nic drzwi nadal zamkniete chcialo mu sie plakac(choc nalezy do tych co lzy nie uroni) ale po 45 minutach wyniesli mu Amelke zaprowadzili do jakiegos pokoju i tam sie nia zajmowal z pomoca poloznej az mnie zszyja i wybudza..
Tak wiec 12.03 o godzinie 05.01 zostalismy szczesliwymi rodzicami naszej malej Amelki !!! Na szczescie wszystko skonczylo sie dobrze
reklama
maniulka
Pozytywnie zakręcona:)
Musi być dobrze trzymamy kciukasy mocno mocno
gratulacje!!!!!!!!!!!!!!!!!
gratulacje!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
Podziel się: