reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Archiwum ciążowe-dolegliwości,porody,ciąża przenoszona,cesarka,wieści i nieobecności

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Dziewczyny spokojnie wiem jak to jest :sorry: ja wszystkie dzieci po terminie urodziłm :tak: chłpkaków 10 dni a córke 13 dni po tylko córke miałam wywoływaną:baffled:
trzymam za Was kciuki i życzę szczęśliwych , szybkich porodów i słodziuchnyc bobasków :tak:
Pozdrawiam:-)
 
reklama
Dostałam dzisiaj o 10:05 w dzień smsa od Gosia88: "Po badaniu ordynator stwierdził że termin był o tydzień za wcześnie wpisany, zrobił usg i łożysko nawet jeszcze nie jest w pełni dojrzałe więc czekają do piątku z kroplówka o ile samo nie ruszy. Powiedział też że dziecko duże-4200 ale MOŻE uda mi się normalnie urodzić...jestem załamana pozdrowienia dla wszystkich mamusiek"
 
Wiadomość od Tlen 76:
31 marca o 1:05 SN przyszła na świat Marcelina ( wzrost57, waga 3610)TP miałyśmy na 18.03. Nasz poród trwał 16 h i dał nam popalić. Pozdrawiam tlen 76 (chyba najdłużej przenoszona marcówka)

Wielkie gratulacja dla wszystkich nowych mamusiek :-)
 
Witam :-)

Wiec nareszcie moge sie dopisac do rozpakowanych :-)

28 marca o g.14:15 urodzilam coreczke Hanie. Porod trwal 6h + 10 min, pod kroplowka wywolywany (termin z OM byl 13.03). Mala wazyla 3190, miala 53 cm i dostala 10 punktow. Umieram z milosci do niej odkad zobaczylam glowke :-*

Gatuluje wszystkim pozostalym mama z calego serca bo wiem ile szczescia przybylo w ich domach!
 
Witam przeterminowane marcóweczki w kwietniu!!

Czy ktos tu jeszcze jest oprocz mnie?:confused2:Czy sama zostalam?:szok:
 
sama nie zostałas dzis pewnie mam ost ktg na ktore jadę a potem 7 dni po terminie piątek wywoływanie na oddizale ;(((( zobaczymy co mi dzisiaj powiedzą moze coś konkretnego. W kazdym razie nie jestes sama. Pozostaje czekać albo liczyć na wywołanie :( eghhhh bleeee
 
reklama
Mała śpi więc opiszę moje cesarskie cięcie – może komuś się jeszcze przyda.

Po zabiegach przygotowawczych (lewatywa i założenie cewnika) – tutaj muszę napisać, ze zrobiła to wszystko bardzo sympatyczna pani, delikatnie i po prostu z poszanowaniem godności, że tak powiem – stawiłam się na sali operacyjnej. Aha – założono mi jeszcze oczywiście wenflon. Położyłam się na stole, pani anestezjolog wyjaśniła mi krok po kroku na czym będzie polegać znieczulenie i czego się spodziewać. Musiałam się zwinąć w kłębek wyginając część lędźwiową kręgosłupa – najpierw było lekkie wkłucie ze znieczuleniem skóry – potem wkłucie właściwie z cewnikiem przez który podano znieczulenie. Poczułam najpierw jakby lekki prąd w prawej nodze, potem w lewej, potem odwróciłam się na wznak i zaczęłam czuć ciepło idące od stóp. Gdy zobaczyłam mojego lekarza, który prowadził całą ciąże i miał przeprowadzić cięcie – od razu poczułam się pewniej. Zasłonili mnie tymi płótnami na tyle wysoko że nie widziałam twarzy lekarza wykonującego cięcie i coś tam zaczęli robić – sądziłam, że przygotowują te wszystkie przyrządy. Oczywiście dopadły mnie myśli, że znieczulenie nie zadziała i zaczną mnie ciąć „na żywca” – nie czułam jakiegoś szczególnego odrętwienia, itd. Więc pytam pani anestezjolog, czy na pewno upewnią się czy znieczulenie zadziała a ona do mnie z uśmiechem: „proszę pani, wszystko jest już w toku, za moment zobaczy pani dzidziusia” – popatrzyłam na nią jak na wariatkę i w moment później poczułam jakby lekkie ucisk i szarpnięcie brzucha i usłyszałam płacz a potem zobaczyłam moją Córeczkę! Po prostu nie wierzyłam, że to stało się już – jak dotąd nie czułam jakichkolwiek dolegliwości związanych ze znieczuleniem. Neonatolog zabrał Małą na bok – mogłam obserwować jego czynności – zawinął malutką i przytulił ją do mojej twarzy – dałam Natalce całuska w nosek i zabrali ją na oddział noworodków. Cięcie trwało jeszcze chwilę – pod koniec poczułam jakby kilkukilowy ciężar na klatce piersiowej – anestezjolog uprzedziła, że mogę tak poczuć, nie było to przyjemne, ale za kilka minut minęło. Po zakończeniu operacji pojechałam na salę pooperacyjną – mój mąż, który niestety nie mógł być podczas cięcia (takie zasady są w moim szpitalu) czekał na mnie pod drzwiami i powiedział, że wyjechałam z tej Sali operacyjnej rzeźka jak skowronek, z makijażem i uśmiechem od ucha do ucha – bo rzeczywiście tak było, nie czułam najmniejszego bólu a wiedziałam, że mam zdrową córeczkę:-)

Potem rozpoczęło się 24godz leżenia plackiem z absolutnym zakazem unoszenia głowy. PO ok. dwóch godzinach zaczęło wychodzić znieczulenie – oczywiście najpierw z brzucha – przyszła pielęgniarka i podała środek przeciwbólowy. Potem czułam, jak wychodzi znieczulenie najpierw z jednej a potem z drugiej nogi. Brzuch bolał, ale do zniesienia – najgorsze było to, że choć mogłam przekręcać się na boki to nie byłam w stanie tego zrobić bo okropnie ciągnęły szwy i leżało się niewygodnie – 24 godz na plecach to dla mnie naprawdę długo. Poruszałam nogami, wierciłam się na ile mogłam – mąż był cały czas przy mnie – spodziewałam się, że brzuch będzie mocniej bolał, a tu zaczął mi się „odzywać” kręgosłup. Najgorzej było w nocy – nadal nie mogłam się przekręcić na bok, bo bardzo ciągnęły szwy, po północy przyszła pani i podała środek przeciwbólowy . Rano już było dużo lepiej, po zejściu kroplówek mogłam usiąść na łóżku i napić się wody. Koło południa mogłam wstać – poszło nieźle, choć oczywiście bolało. Ale widziałam, że jak wstanę, to już będę mieć Małą przy sobie. Więc wstałam i największa paranoja w moim szpitalu jest taka, że trzeba samemu przejść po schodach na piętro z sali pooperacyjnej na salę gdzie leży się z noworodkami - ale o dziwo, przeszłam i poczułam się na tyle silna, że zaraz poszłam do łazienki wziąć prysznic. Potem dostałam Maleńką i było już dobrze. Leżałam łącznie 5 dni w szpitalu – niesamowite jest to, że co dzień czuje się ogromny postęp. Nie potrzebowałam już żadnych środków przeciwbólowych, byłam szczęśliwa i ekspresowo doszłam do siebie. Aż niektóre położne się dziwiły.

W domu od razu w zasadzie zajęłam się dzieckiem i ... gośćmi:baffled:, którzy przybyli już pierwszego dnia. Spodziewałam się, że pierwsze dni w domu po cesarce spędzę w łóżku – a tutaj w zasadzie mogłam normalnie funkcjonować, choć oczywiście oszczędzałam się i pomagał dużo mąż.

Dziś w niecałe dwa tyg po cesarce właściwie nie mam żadnych dolegliwości prócz braku apetytu. Skończyło mi się też krwawienie poporodowe, a więc szybko. Nie boli nic – rana już nie ciągnie w ogóle. Szwy rozpuszczalne, rana po cięciu wygląda bardzo dobrze. Jestem bardzo zadowolona.
 
Ostatnia edycja:
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry