reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Archiwum ciążowe-dolegliwości,porody,ciąża przenoszona,cesarka,wieści i nieobecności

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Dziewczyny spokojnie wiem jak to jest :sorry: ja wszystkie dzieci po terminie urodziłm :tak: chłpkaków 10 dni a córke 13 dni po tylko córke miałam wywoływaną:baffled:
trzymam za Was kciuki i życzę szczęśliwych , szybkich porodów i słodziuchnyc bobasków :tak:
Pozdrawiam:-)
 
reklama
Dostałam dzisiaj o 10:05 w dzień smsa od Gosia88: "Po badaniu ordynator stwierdził że termin był o tydzień za wcześnie wpisany, zrobił usg i łożysko nawet jeszcze nie jest w pełni dojrzałe więc czekają do piątku z kroplówka o ile samo nie ruszy. Powiedział też że dziecko duże-4200 ale MOŻE uda mi się normalnie urodzić...jestem załamana pozdrowienia dla wszystkich mamusiek"
 
Wiadomość od Tlen 76:
31 marca o 1:05 SN przyszła na świat Marcelina ( wzrost57, waga 3610)TP miałyśmy na 18.03. Nasz poród trwał 16 h i dał nam popalić. Pozdrawiam tlen 76 (chyba najdłużej przenoszona marcówka)

Wielkie gratulacja dla wszystkich nowych mamusiek :-)
 
Witam :-)

Wiec nareszcie moge sie dopisac do rozpakowanych :-)

28 marca o g.14:15 urodzilam coreczke Hanie. Porod trwal 6h + 10 min, pod kroplowka wywolywany (termin z OM byl 13.03). Mala wazyla 3190, miala 53 cm i dostala 10 punktow. Umieram z milosci do niej odkad zobaczylam glowke :-*

Gatuluje wszystkim pozostalym mama z calego serca bo wiem ile szczescia przybylo w ich domach!
 
Witam przeterminowane marcóweczki w kwietniu!!

Czy ktos tu jeszcze jest oprocz mnie?:confused2:Czy sama zostalam?:szok:
 
sama nie zostałas dzis pewnie mam ost ktg na ktore jadę a potem 7 dni po terminie piątek wywoływanie na oddizale ;(((( zobaczymy co mi dzisiaj powiedzą moze coś konkretnego. W kazdym razie nie jestes sama. Pozostaje czekać albo liczyć na wywołanie :( eghhhh bleeee
 
reklama
Mała śpi więc opiszę moje cesarskie cięcie – może komuś się jeszcze przyda.

Po zabiegach przygotowawczych (lewatywa i założenie cewnika) – tutaj muszę napisać, ze zrobiła to wszystko bardzo sympatyczna pani, delikatnie i po prostu z poszanowaniem godności, że tak powiem – stawiłam się na sali operacyjnej. Aha – założono mi jeszcze oczywiście wenflon. Położyłam się na stole, pani anestezjolog wyjaśniła mi krok po kroku na czym będzie polegać znieczulenie i czego się spodziewać. Musiałam się zwinąć w kłębek wyginając część lędźwiową kręgosłupa – najpierw było lekkie wkłucie ze znieczuleniem skóry – potem wkłucie właściwie z cewnikiem przez który podano znieczulenie. Poczułam najpierw jakby lekki prąd w prawej nodze, potem w lewej, potem odwróciłam się na wznak i zaczęłam czuć ciepło idące od stóp. Gdy zobaczyłam mojego lekarza, który prowadził całą ciąże i miał przeprowadzić cięcie – od razu poczułam się pewniej. Zasłonili mnie tymi płótnami na tyle wysoko że nie widziałam twarzy lekarza wykonującego cięcie i coś tam zaczęli robić – sądziłam, że przygotowują te wszystkie przyrządy. Oczywiście dopadły mnie myśli, że znieczulenie nie zadziała i zaczną mnie ciąć „na żywca” – nie czułam jakiegoś szczególnego odrętwienia, itd. Więc pytam pani anestezjolog, czy na pewno upewnią się czy znieczulenie zadziała a ona do mnie z uśmiechem: „proszę pani, wszystko jest już w toku, za moment zobaczy pani dzidziusia” – popatrzyłam na nią jak na wariatkę i w moment później poczułam jakby lekkie ucisk i szarpnięcie brzucha i usłyszałam płacz a potem zobaczyłam moją Córeczkę! Po prostu nie wierzyłam, że to stało się już – jak dotąd nie czułam jakichkolwiek dolegliwości związanych ze znieczuleniem. Neonatolog zabrał Małą na bok – mogłam obserwować jego czynności – zawinął malutką i przytulił ją do mojej twarzy – dałam Natalce całuska w nosek i zabrali ją na oddział noworodków. Cięcie trwało jeszcze chwilę – pod koniec poczułam jakby kilkukilowy ciężar na klatce piersiowej – anestezjolog uprzedziła, że mogę tak poczuć, nie było to przyjemne, ale za kilka minut minęło. Po zakończeniu operacji pojechałam na salę pooperacyjną – mój mąż, który niestety nie mógł być podczas cięcia (takie zasady są w moim szpitalu) czekał na mnie pod drzwiami i powiedział, że wyjechałam z tej Sali operacyjnej rzeźka jak skowronek, z makijażem i uśmiechem od ucha do ucha – bo rzeczywiście tak było, nie czułam najmniejszego bólu a wiedziałam, że mam zdrową córeczkę:-)

Potem rozpoczęło się 24godz leżenia plackiem z absolutnym zakazem unoszenia głowy. PO ok. dwóch godzinach zaczęło wychodzić znieczulenie – oczywiście najpierw z brzucha – przyszła pielęgniarka i podała środek przeciwbólowy. Potem czułam, jak wychodzi znieczulenie najpierw z jednej a potem z drugiej nogi. Brzuch bolał, ale do zniesienia – najgorsze było to, że choć mogłam przekręcać się na boki to nie byłam w stanie tego zrobić bo okropnie ciągnęły szwy i leżało się niewygodnie – 24 godz na plecach to dla mnie naprawdę długo. Poruszałam nogami, wierciłam się na ile mogłam – mąż był cały czas przy mnie – spodziewałam się, że brzuch będzie mocniej bolał, a tu zaczął mi się „odzywać” kręgosłup. Najgorzej było w nocy – nadal nie mogłam się przekręcić na bok, bo bardzo ciągnęły szwy, po północy przyszła pani i podała środek przeciwbólowy . Rano już było dużo lepiej, po zejściu kroplówek mogłam usiąść na łóżku i napić się wody. Koło południa mogłam wstać – poszło nieźle, choć oczywiście bolało. Ale widziałam, że jak wstanę, to już będę mieć Małą przy sobie. Więc wstałam i największa paranoja w moim szpitalu jest taka, że trzeba samemu przejść po schodach na piętro z sali pooperacyjnej na salę gdzie leży się z noworodkami - ale o dziwo, przeszłam i poczułam się na tyle silna, że zaraz poszłam do łazienki wziąć prysznic. Potem dostałam Maleńką i było już dobrze. Leżałam łącznie 5 dni w szpitalu – niesamowite jest to, że co dzień czuje się ogromny postęp. Nie potrzebowałam już żadnych środków przeciwbólowych, byłam szczęśliwa i ekspresowo doszłam do siebie. Aż niektóre położne się dziwiły.

W domu od razu w zasadzie zajęłam się dzieckiem i ... gośćmi:baffled:, którzy przybyli już pierwszego dnia. Spodziewałam się, że pierwsze dni w domu po cesarce spędzę w łóżku – a tutaj w zasadzie mogłam normalnie funkcjonować, choć oczywiście oszczędzałam się i pomagał dużo mąż.

Dziś w niecałe dwa tyg po cesarce właściwie nie mam żadnych dolegliwości prócz braku apetytu. Skończyło mi się też krwawienie poporodowe, a więc szybko. Nie boli nic – rana już nie ciągnie w ogóle. Szwy rozpuszczalne, rana po cięciu wygląda bardzo dobrze. Jestem bardzo zadowolona.
 
Ostatnia edycja:
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry