reklama
betulka7
Początkująca w BB
I ja również dolączam do tego wątku.Jeśli ktoraś z Was jest Aniołkowa Mamusią(Tatusiów też zapraszamy,jeśli mają odwagę),piszcie co Was ciekawi,jakie badania po stracie Dzidzi przeszłyście lub co was czeka.Na każdy temat:-)
agamati1
Fanka BB :)
Witajcie... zajrzyjcie na podforum poronienie w kąciku zadumy - tam jest wiele mam Aniołków wspierających się na co dzień, które traciły dzieci w różnych okresach ciąży. Czasem na samym początku, czasem jak ja w 19 tc, a czasami w 22,29,czy 38tyg.... dziewczyny piszą o badaniach, problemach życia codziennego; wspierają się wzajemnie.... zajrzyjcie zapraszam zwłaszcza na wątek ciąża po poronieniu - dyskusja trwa na bieżąco....
betulka7
Początkująca w BB
Witam wszystkich w ten deszczowy i ponury dzień(chociaz wlasnie gdzies sloneczko sie przebija)zastanawialyscie sie czasem jak teraz wygladaja Nasze Aniołki?ja ciagle o tym mysle;-(Dlaczego Bóg dal nam szanse nosic pod serduszkiem NASZE UKOCHANE I OCZEKIWANE MALEŃSTWA,a teraz ma je przy sobie i nie pozwolił nam sie nimi opiekowac?dlaczego tyle starań,modlitw i wiary poszlo na marne?Ja cala ciaze lezalam plackiem i co?nie mam nic oprocz pamieci o Moich Aniołkach;-(tak bardzo bym chciala Je miec przy sobie,tulic,karmic,przebierac,spiewac kolysanki i nie przesypiac nocy!bardzo tesknie za NIMI...[*][*]
betulka kochan ja tez sobie cały czas zadaje te pytanie dlaczego.... przeciez tez walczyłam z całych sil o małego... robiłam wsyztko co było w mojej mocy... modliłam sie cały czas i co i dupa PAn Bog wzioł mi go tak poprostu najpierw pozwolił cieszyc mi sie jego postepami a potem nagle zabrał go...;( ehh cały czas zastanawiam sie jaki byłby moj Karolek teraz .... tez bardoz tesknie za moim skarbem;(
Witam się, ja poroniłam w lipcu 2009 roku, w 9 tygodniu ciąży dowiedziałam się że serduszko mojego Aniołka nie bije, choć już wcześniej przeczuwałam że coś jest nie tak, zresztą od początku czułam, że tej ciązy nie donoszę, piszę o tym teraz, po dopiero dopiero po 2 latach od śmierci mojego Aniołka mogę o tym mówić nie płacząc z bólu, ból dalej pozostał i chyba nigdy nie zniknie. Zawsze będę się zastanawić jak by wyglądał mimo że wiem że gdyby nie straciła tamtego dzieciątka dzisiaj na świecie nie byłoby mojego Achimka, tylko że jedno dziecko nigdy nie zastąpi innego, pozdrawiam i tule Aniołkowe mamusie
[*]
[*]
betulka7
Początkująca w BB
Witaj Inzagata.Wiemy dobrze jak to boli,a tym bardziej,ze ten bol nigdy nie mija;-(ale 3majmy sie w "kupie" i bedzie jeszcze dobrze,wierze w to.Dla Twojego Aniołka[*] i pozdrawiam serdecznie.
- Dołączył(a)
- 11 Lipiec 2011
- Postów
- 5
Kochane mamusie, ja tez straciłam mojego synka-Michałka 2 miesiące temu, 14 czerwca 2011 r. urodzil się martwy w 31 tygodniu ciązy.Przez zaniedbanie mojego lekarza, miałam zatrucie ciążowe i odkleilo mi sie łożysko, na ratunek było za późno. To był równy miesiąc po naszym ślubie, który wzięliśmy dokładnie 14 maja... Zapalam światełko dla wszystkich Aniołków i ściskam mocno wszystkich Aniołkowych rodziców.
reklama
dominikaknika
mama Nikoli[*] i Julci
witam Was wszystkie Aniołkowe Mamy
[*]
czytam wasze wpisy jak tylko trafiłam do Was przypadkiem...dzieki Waszym wpisom jakos zaczelam probowac normalnie "zyc" jesli mozna to tak nazwac zyciem po utracie Największego Skarba jakiego mozna miec. Stracilam Swoją Kochaną Córeczkę Nikole 11.07.2011r
[*]
Ciąża była bajeczna zadnych problemow czulam sie normalnie zadnych dolegliwosci tylko zyganie w pierwszych tygodniach...Malutka byla zdrowa duza ruszala sie caly czas prawie...pobudki o 5 rano codziennie w ostatnich tygodniach.
Termin mialam na 10 lipca ale mialam miec cesarke wiec lekarz dal mi skierowanie na 11 do szpitala...rano normalnie jak kazdy dzien wszyscy sie cieszyli ze kazdy przytuli moja Córeczke...niestety kazdy sie pomylil...zajechalismy z mezem do szpitala nie spodziewalismy sie ze cos moze byc nie tak. A jednak bylo najgorszy koszmar jakiego moglam sie spodziewac nie mogli wyczuc tetna mojej Nikoli urodzila sie martwa miala zawiazana pepowiene 2 razy wokol szyjki...poprostu koszmar!!!
Do tej pory to do mnie nie dociera tak sie cieszylam mialam juz wszystko przygotowane dla niuni mojej...jeszcze jak bylam w szpitalu kazalam wszystko oddac albo wyrzucic nawet nie wiem co mamy z tym wszystkim zrobily.
Mialo byc tak kolorowo a teraz jest sama czern...denerwuja mnie wszyscy telefon caly czas milczy jakby ludzie zapomnieli ze istnieje a moze na jedno to dobrze bo juz nie chce sluchac tekstow jestescie mlogzi bedziecie miec dzieci itp denerwuje mnie takie cos albo jeszcze czas leczy rany...nie wierze w to bo nigdy nie odzyskam swojej Nikoli... a drugie dziecko nie zastapi pierwszego.
Jak dalyscie z tym wszystkim rade?? Bo ja juz nie wytrzymuje wydaje mi sie ze nikt mnie nie rozumie a moze poprostu ja sie zmienilam i ich nie rozumiem...
Pomozcie bo naprawde jest ze mna zle i wiem o tym sama...nie wiem jak wrocic do normalnosci zamknelam sie mozna powiedziec w "bezpiecznym kregu" chociaz i tak troche dopuszczam teraz ludzi do siebie tzn rodzine bo wczesniej wolalam nikogo nie widziec z nikim nie rozmawiac ani nic. Wiem ze duzo pomogl mi maz bo jakby jego nie bylo ze mna to ja pewnie bylabym ze swoim Aniolkiem juz...takie mialam mysli
[*]
czytam wasze wpisy jak tylko trafiłam do Was przypadkiem...dzieki Waszym wpisom jakos zaczelam probowac normalnie "zyc" jesli mozna to tak nazwac zyciem po utracie Największego Skarba jakiego mozna miec. Stracilam Swoją Kochaną Córeczkę Nikole 11.07.2011r
[*]
Ciąża była bajeczna zadnych problemow czulam sie normalnie zadnych dolegliwosci tylko zyganie w pierwszych tygodniach...Malutka byla zdrowa duza ruszala sie caly czas prawie...pobudki o 5 rano codziennie w ostatnich tygodniach.
Termin mialam na 10 lipca ale mialam miec cesarke wiec lekarz dal mi skierowanie na 11 do szpitala...rano normalnie jak kazdy dzien wszyscy sie cieszyli ze kazdy przytuli moja Córeczke...niestety kazdy sie pomylil...zajechalismy z mezem do szpitala nie spodziewalismy sie ze cos moze byc nie tak. A jednak bylo najgorszy koszmar jakiego moglam sie spodziewac nie mogli wyczuc tetna mojej Nikoli urodzila sie martwa miala zawiazana pepowiene 2 razy wokol szyjki...poprostu koszmar!!!
Do tej pory to do mnie nie dociera tak sie cieszylam mialam juz wszystko przygotowane dla niuni mojej...jeszcze jak bylam w szpitalu kazalam wszystko oddac albo wyrzucic nawet nie wiem co mamy z tym wszystkim zrobily.
Mialo byc tak kolorowo a teraz jest sama czern...denerwuja mnie wszyscy telefon caly czas milczy jakby ludzie zapomnieli ze istnieje a moze na jedno to dobrze bo juz nie chce sluchac tekstow jestescie mlogzi bedziecie miec dzieci itp denerwuje mnie takie cos albo jeszcze czas leczy rany...nie wierze w to bo nigdy nie odzyskam swojej Nikoli... a drugie dziecko nie zastapi pierwszego.
Jak dalyscie z tym wszystkim rade?? Bo ja juz nie wytrzymuje wydaje mi sie ze nikt mnie nie rozumie a moze poprostu ja sie zmienilam i ich nie rozumiem...
Pomozcie bo naprawde jest ze mna zle i wiem o tym sama...nie wiem jak wrocic do normalnosci zamknelam sie mozna powiedziec w "bezpiecznym kregu" chociaz i tak troche dopuszczam teraz ludzi do siebie tzn rodzine bo wczesniej wolalam nikogo nie widziec z nikim nie rozmawiac ani nic. Wiem ze duzo pomogl mi maz bo jakby jego nie bylo ze mna to ja pewnie bylabym ze swoim Aniolkiem juz...takie mialam mysli
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 1
- Wyświetleń
- 180
- Odpowiedzi
- 17
- Wyświetleń
- 7 tys
- Odpowiedzi
- 4 tys
- Wyświetleń
- 197 tys
- Odpowiedzi
- 2 tys
- Wyświetleń
- 79 tys
Podziel się: