Cześć dziewczyny,
Chciałam opisać swoje doświadczenie, może komuś da trochę spokoju i nadzieji.
Na USG genetyczne szlam z myślą że w końcu zobaczę swoje maleństwo (w przychodni na NFZ lekarz nie posiada zbyt dobrego sprzętu). Ja zdrowa, mąż też, w rodzinie żadnych wad genetycznych i innych tego typu chorób, wiek 29 lat. Ani przez myśl mi nie przeszło że może być coś nie tak. Pod czas samego usg doktor nie mówił nic złego (pewnie żebym się nie stresowała), natomiast wynik był fatalny - ZD >1:4, ZE 1:13, ZP już nie pamiętam, ale ok 1:100, fala wsteczna na zastawce, jedynie kość nosowa widoczna. Niewiele pamiatam z tego co doktor mówił, jedynie zalecenie amniopunkcji albo nifty. Następnego dnia zrobiłam test podwójny, wyszedł dobrze, ale ryzyko skorygowane było nadal wysokie ZD 1:5, ZE 1:64. Przegadaliśmy z mężem i zdecydowałam się na amniopunkcjie, szczególnie że w moim przypadku ryzyko powikłań było dużo mniejsze niż ryzyko wad genetycznych. Na szczęście doktor, który robił mi usg pracuje na patologii ciąży w szpitalu w Krk, pomógł z rejestracją i skierowaniami - genetyk, amnio, usg ll trymestru, echo. Za trzy tygodni miałam robioną amniopunkcję. Sama procedura dla mnie przebiegła bezbolesne. Może dlatego że skupiałam się na dziecku, patrzyłam na monitor, jak macha rączką. I to dodawało mi otuchy. Po badaniu trzy dni leżałam żeby czasem nic się nie działo, ale na szczęście nie było żadnych niepokojacych objawów. Wyniki miały być do 14 dni. Oczekiwanie jak wiecie jest najgorsze, ale starałam się myśleć pozytywnie i wierzyłam że dziecko jest zdrowe. Wczoraj, po 10 dniach telefon z poradni - są wyniki. Na szczęscie można od razu odebrać, przed konsultacja z genetykiem. Pojechaliśmy oboje z mężem, odebrałam wynik, nie patrzyłam, umówiliśmy się że przeczytamy razem. I jaka ulga - wynik prawidłowy, kariotyp meski. Popłakaliśmy się obydwoje że szczęścia...
Wiem że dalej może być różnie, ale teraz przynajmniej mogę spać spokojnie.
Zle wyniki to jeszcze nie koniec