Cześć dziewczyny,
podczytuje wątek od rana dla ukojenia nerwów, szukając pocieszenia, bo kto inny mnie zrozumie jak nie druga matka w podobnej sytuacji?
Wczoraj na pewniaku, że wszystko pójdzie wzorowo poszłam na badanie prenatalne do polecanego lekarza, aby mieć jak największą pewność, że badanie zostanie wykonane prawidłowo. Miałam ze sobą wyniki b-hCG i PAPPa wykonane tydzień wcześniej.
Dzidziul nie chciał współpracować, strasznie frygał, przez 20 minut nie dało rady zrobić żadnego pomiaru, miałam wrażenie, że jest jeszcze bardziej niespokojne ode mnie, odwracało się tyłkiem, stawało na główce, rzucało się i machało rączkami jakby odganiało muchy, kiedy w końcu trochę się zmęczyło wszystkie pomiary wyszły w normie, przezierność 2,0 dla długości 5,84, ale lekarz zauważył na koniec hipoplazję nosa... co znacznie podwyższyło mi ryzyko.
Mam 29 lat, nie przebyłam żadnych ciężkich chorób, choruje tylko na alergię, teraz jestem badana pod kątem ciążowej niedoczynności tarczycy wynik 2,89 TSH, zostałam skierowana na dalsze badania. Nie mam nałogów, dobrze się odżywiam i jestem aktywna... mimo to ryzyko podstawowe dla ZD wyszło 1:693 po skorygowaniu 1:227 czyli już ze skierowaniem na amniopunkcje... Początkowo myślałam o NIFTY, ale to chyba strata pieniędzy, bo to też statystyka, ale czulsza niż PAPPa, już nawet zaczęłam się przekonywać do amniopunkcji, mimo, że pierwsze co powiedziałam po napadzie histerii, że nigdy nie zrobię tego badania, zbyt duże ryzyko i nie mam na myśli tylko poronienia, bo wg najnowszych badań ryzyko wynosi 1:1000, ale jest szereg innych komplikacji, już nie wspomnę, że badanie do przyjemnych nie należy, stres i to wszystko, a ja jeszcze miewam omdlenia wazowagalne po tego typu zabiegach, nawet po pobieraniu krwi to już w ogóle tętno 160 na liczniku... Także im dalej w las tym więcej wątpliwości. Mąż mi mówi uspokój się, poczekaj na kolejne USG, zobaczymy wtedy ten nosek, wtedy ryzyko się zmniejszy, a ja już sama nie wiem, jestem kłębkiem nerwów i nie chcę tak przejść całej ciąży...
Wybaczcie, że się tak rozpisałam, ale ciężko mi się o tym mówi, a pisanie jakoś poszło, musiałam to z siebie wyrzucić. Teraz sobie myślę, że te prenatalne to chyba był błąd... niepotrzebny stres.