Witam. Niestety ale dołączam do Waszego grona. Obecnie jestem w 21+6 tyg. Pierwsze usg miałam w tyg 19 (nie mieszkam w Polsce i tutaj jest robione tylko połowkowe, jeśli nie ma wskazań do dodatkowych usg). Pani położna miała problem z dokładnym pomierzeniem malucha, bo on się ciągle ruszal. Nawet na chwilkę nie przestawal. Przyszła pani doktor bardziej doświadczona i też miała problemy. Na koniec usłyszałam tylko, że ma powiekszone miedniczki nerkowe i dwie cysty w główce. Miedniczki wychodziły za każdym razem z innym wymiarem, bo dziecko się ruszalo, więc wpisała największe wymierzone wartości: jedna 6mm, druga 3,4. W ogóle miałam się tym nie przejmować, bo przeważnie samo znika i jedno i drugie, a nawet jak nie, to i tak to nie ma szans być nic strasznego. Po tyg dostalam wezwanie na usg do innego miasta. Pojechałam z myślą że sprawdza tylko wszystko jeszcze raz dla pewności i będzie spokój. O ja naiwna! Pierwsze pytanie lekarza: czy jeśli potwierdzi się ZD, dokonujemy aborcji? Nas aż scielo z nóg. Przeszliśmy do badania. Trwało bardzo długo. Miedniczki nadal powiekszone, cysty są, i dodatkowo dowiedziałam się, że na poprzednim usg nóżki były za krótkie 8 dni a teraz są za krótkie już tylko o 4 dni. Długo badał serce ipowiedzial że ok. Od razu zrobiono mi amniopunkcje, teraz czekam na wyniki (chyba metodą FISH, bo wyniki miałam mieć w ciągu 5ciu dni, czyli w poniedziałek, co minął). Malenstwo oczywiscie nieq mniej ruchliwe i tym razem. Jak zaczal kopac igle podczas amnio to myslalam, ze zemdleje. Czy była któraś z was w podobnej sytuacji, że wyszła choroba genetyczna tylko na podstawie usg? Czy aż trzy markery na raz dają nam jakieś szanse na zdrowe dziecko? Pozdrawiam