Kora twój strach, łzy , wahania nastroju są w takiej sytuacji normalne, myślę że każdy człowiek, a przede wszystkim każda kobieta w ciąży by się martwiła będąc na twoim miejscu. Super, że twój mąż jest dla ciebie wsparciem, bo to bardzo wazne żeby z tym problemem nie zostac samemu. Ja za twojego maluszka mocno trzymam kciuki.
Anitas ja się też martwię o mojego starszego synka, bo nie chciałabym żeby poczuł się odrzucony, bo wiadomo z takim chorym dzieckiem jest 2x więcej problemów niż ze zdrowym i wiadomo, że nie miałabym dla Szymka tyle czsu ile on tego potrzebuje. No i martwię się o mój powrót do pracy, bo mam tylko teściowa, który wprawdzie zgodziła się zająć dzieckiem, ale z nia nigdy nie wiadomo. No i niestety nie mam aż tak dużego wsparcia u mojego męża. No ale jak to bedie to dopiero okaże się "w praniu".
Ja wam powiem, ze jak na początku usłyszałam, że jest takie zagrożenie wda genetyczną, to myslałam przez chwilę o tym żeby poddać się aborcji, to było przez chwilę, ale potem sobie pomyślałam, że przecież nikt mi nie dał prawa, żeby odbierać życie dziecku. Nie potępiam kobiet, które decydują się na taki krok, ale ich nie rozumiem, część kobiet uważa że wręcz robi to dla dobra dziecka, żeby ono nie cierpiało. Wiadomo że każdy chciałby mieć piękne, idealne i zdrowe dziecko, ale nikt nam nie daje gwarancji, że po porodzie nasze dziecko nie zachoruje na jakąś chorobę i co wtedy tez mamy je pozbawić życia. Jakoś mi to wszystko nie pasuje. Nie uchronimy dzieci przed chorobami i całym złem tego świata. A chory człowiek też może być szczęśliwy, jeżeli ma wokół siebie ludzi którzy go kochają. A rodzice chorego dziecka też mogą się cieszyć tym dzieckiem, chociaż wiadomo, że wychowanie będzie ich kosztowało dużo więcej, niż kiedy ma się zdrowe dziecko. Dlatego ja zdecydowałam sie jednak urodzić, oczywiście bardzo chcę, żeby moja córeczka była zdrowa, ale jak będzie chora to będę ją tak samo mocno kochać. Nie mogłabym nie dać jej szansy na życie.