reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

A najbardziej przeraża...

aniaslu

red. nacz. babyboom.pl, psycholog, admin
Członek załogi
Dołączył(a)
14 Czerwiec 2004
Postów
3 742
Miasto
Warszawa
Maluszek jest już na świecie. No właśnie i co was najbardziej przeraża? Pierwsza kąpiel, przewijanie, podnoszenie? Ja się bałam, że utopię dzieciaki, więc ufnie oddałam w ręce męża:-)
 
reklama
bry ;-)
ja też bałam się kąpać - szczególnie Jaśka wcześniaka ;-) no i generalnie bałam się go podnosić i miałam wielki zgryz jak go na brzuchu kładłam i nie umiałam potem wziąć na ręce :-D
z młodszą poszło już gładko ;-)
 
Na początku dla mnie kąpiel to było coś strasznego. Najczęściej było tak że moja mama trzymała, mąż trzymał za łapki (Bo Zuzia się przeraźliwie bała, a to ją uspokaja) a ja myłam. Następnie nadszedł przełom i odważyłam się sama umyć maluszka. Teraz powiem szczerze że tylko czekam na porę mycia, tak to polubiłam :-). Generalnie myję albo sama , albo z mężem :tak:
 
oj mnie tez pierwsze kapiele przerazaly,z pomoca przyszla moja kolezanka,ktora wychowala trojke dzieci wiec ma dosiwiadczenie i przez pierwszy tydzien przychodzila i pomagala mi kapc Nadzie.Ja sama wkapalam ja jak miala chyba 2 tygodnie,ale stres byl:) teraz pewnie gdyby znowu przyszlo mi kapac takie malenstwo to tez bym tak samo przezywala:)
 
Mnie dla odmiany kąpiel nie przerażała - może dlatego, że z racji przedłużonego pobytu w szpitalu kąpałam małego dwa razy pod okiem sympatycznej położnej. No i tak zostało już na stałe (z drobnymi wyjątkami), że mama kąpie.
Pamiętam jednak, kiedy w pierwszych tygodniach w domu zdarzyło się ze dwa razy, kiedy mały mi się zachłysnął wodą - ryczałam wtedy chyba głośniej od niego - że o mało dziecka bym nie utopiła
embarrassed.gif


Przerażało mnie natomiast obcinanie paznokci u tych małych paluszków - pierwsze "postrzyżyny" wykonała tatuś (modelarz w ramach hobby) i to miała być jego fucha. Ale za drugim razem doprosić się nie moglam, więc z braku wyjścia (nie chciałam żeby mi się dziecko podrapało) wzięłam sprawy (tzn. tu nożyczki) w swoje ręce i poszło. I już mnie nie przeraża.

Przeraża mnie natomiast fakt, że dziecko może zachorować (co nie raz pewnie się nam zdarzy) - że nie będę umiała pomóc, ulżyć w cierpieniu, własna bezradność wobec rzeczy nieuniknionych. Przeraża mnie płacz mojego dziecka z bólu, z poczucia krzywdy (czyli szczepienia, ząbkowanie, a potem pewnie jeszcze tysiąc innych rzeczy).

I przeraża mnie konieczność zostawienia dziecka w domu (kiedy przyjdzie czas na szukanie pracy - na szczęście jeszcze nie teraz); że takiego malucha trzeba będzie pozbawić opieki, której najbardziej mu potrzeba, bo w końcu nikt nie zastąpi mamy...
 
mnie kąpiele, pielęgnacja nie przerażała wogóle, jakoś to tak wszystko samo przychodziło. Ale w 3 tygodniu Julka podczas snu nagle chlustająco zaczęła wymiotować mleczkiem, krztusić się i ja od tamtej pory przeraźliwie bałam się że sytuacja może się powtórzyć. Niestety do ok 24 mcy zdarzyły jej się 3 wypadki z jedzeniem, bo łapczywie coś łykała, raz zatkał jej się przełyk chrupkami kukutydzianymi, raz z bułeczki maślanej zrobiła jej się klucha w gardle i koniec dziecko zaczęło mi sinieć, no i raz najgorszy i nie życzę nikomu nawet najgorszemu wrogowi, wpadł jej do gardła kawałeczek paróweczki. Julka od razu w ułamku sekundy przestała oddychać, zrobiła się dziwna jakaś, Boże co ja wtedy przeżyłam, jak ja płakałam, modliłam się reanimując ją żeby zaczeła oddychać, a juz ją widziałam w białej trumience. To był koszmar, ale na szczęście po ok minucie zaczęła oddychać i jest zdrowa. Ale myśli miałam straszne, przez prawie rok parówki w ustach nie miała a teraz jak cos je to zawsze jestem obok w razie W. Teraz jestem w drugiej ciąży i bankowo będę się obawiać o to samo :-(
 
beata25 wspolczuje takich przezyc i przy drugim malenstwie,zycze mniej wrazen. ja znowu panikowalam bo Nadia dla mnie dziwnie oddychala po porodzie,tzn bardzo harczala,nocami nie spalam tylko czuwalam przy niej bo czasem mialam wrazenie,ze krztusi sie tym harczeniem,jezdzilismy po lekarzach,nagrywalismy te jej dziwne odglosy,bo nie szlo lekarzowi wytlumaczyc co to jest,jak to brzmi.Teorie lekarzy i poloznych byly rozne,odbiegajace od siebie,jedni,ze to struny glosowe,drudzy,ze mleko zalegajace:no: wkoncu trafilismy do lekarza,ktory wlozyl taka rurke do noska Nadii i stwierdzil,ze to zapadka,ktora u noworodkow jest nie dokonca wyksztalcona i wszystko powinno sie unormowac w przeciagu 2 miesiecy...sama juz nie wiem co to dokladnie bylo,ale fakt im dziecko bylo strasze tym te okropne harczenia ustepowaly. Znajoma mowila mi,ze jej dziecko po porodzie tez wydawalo takie dzwieki i jej opinia byla,ze to przez to,ze tutaj nie odsysaja dzieci po porodzie...hm byc moze,najwazniejsze,ze wszystko bylo dobrze,moze ja tez nie potrzebnie zaczelam az tak panikowac,ale jako mloda,niedoswiadczona mama,tak zareagowalam.
 
Ja przeraźliwie bałam się kąpania.Po wyjściu ze szpitala pierwszą kąpiel wykonał tatuś(ja wyszłam z pokoju!) i tak już zostało do ok 1 roku życia naszej córy;-)Traktował to jako wspaniały czas spędzony z dzieckiem.Oprócz tego oczywiście czasami wstawał w nocy karmić kiedy widział,że ja chodzę jak zombie;-)przewijał itd ale kąpanie to był ich rytuał;-)
 
u nas tatus zaczal kapac gdy Nadzia miala 4 miesiace i kapie do tej pory.Nadia juz sie tak przyzwyczaila do jego obecnosci podczas kapieli,ze bez niego sie nie wykapie,podobnie jest z jedzeniem kaszki wieczorem,tata musi karmic i tyle;)
 
reklama
Teraz to już nic mnie nie przerażało, ale pamiętam jak urodził się pierwszy syn a ja bladłam na każdą myśl że mam się do niego zbliżyć i pielęgnować malucha. Mimo, że taki maluch to nie był w porównaniu z pozostałą dwójką. Jednak to pierwsze dziecko i nie bardzo wiedziałam jak się do niego zabrać. Irracjonalnie najbardziej bałam się, że mu powyrywam nogi ze stawów zmieniając pieluchę:-D Oczyma wyobraźni widziałam syna bez nóżek a że wyobraźnię mam wybujałą to od razu przedstawiała mi jakieś koszmary. Wszyscy pukali sie po głowie a ja zmiany pieluch zrzuciłam na męża i mamę, bo zupełnie zafiksowałam na tym punkcie :-D
 
Do góry