No dobra.. to teraz moja a właściwie nasza historia..
To było wieki temu.. październik 1994 rok.. Piotrek przyszedł do nas do domu jako kolega mojego brata w celu podłączenia anteny tv. Mimo, że mieszkaliśmy w tej samej miejscowości, kiedyś on mieszkał dokładnie w bloku obok mojej babci, potem nie raz widywałam go z innym kolegą ale tylko jego kolegę kojarzyłam a jego wogóle, normalnie nie znałam tego faceta.... on znów odwrotnie.. wiele razy mnie widywał..hehe.. Mój pies go obszczekał, obwarczał.. i tak zapadł mi w pamięci po tej jednej wizycie.. jakoś dwa dni później był 1 listopad i mój brat po uroczystościach rodzinnych zaproponował byśmy pojechali do jakiejś knajpki na bilarda.. dziwne, że pomyślał po raz pierwszy by mnie wziąć z sobą.. jechał z nami nasz kuzyn i nie wiedzieć czemu mój brat zaproponował byśmy wzięli Piotrka.(do dziś dnia żaden z nich nie przyznał się jak to było naprawdę) Podczas tego siedzenia w knajpie brat z kuzynem grali w bilarda a ja z Piotrkiem i kuzynką, która do nas dołączyła siedzieliśmy przy stoliku i nawijaliśmy od rzeczy..nieco bliżej się poznaliśmy.. Potem już częściej się spotykaliśmy niby to przypadkiem..hehe.. nie raz specjalnie wracałam ze szkoły tym samym pociągiem co Piotrek..poza tym odtąd mój brat zabierał mnie częściej na jakieś wypady czy wyjazdy np do Wrocławia na giełdę elektroniczną bo jechał z Piotrkiem.. ależ się na tej giełdzie wynudziłam zawsze.. tylko że potem to już zawsze kończyło się jakąś kawą, pizzą czy czymś podobnym..od tej pory zawsze we 3.. Piotrek, Darek i ja.. a to kino, a to piwko, a to kawa u nas w domu.. i tak Piotrek coraz częściej był u nas.. z nami.. aż w styczniu 95 roku zostaliśmy oficjalnie parą.. Potem było wiele lat razem.. jeszcze przez jakiś czas we 3.. dopóki mój brat nie poznał swojej obecnej żony.. jakoś mimo, że jesteśmy z jednego roku nie mogłyśmy się zdzierżyć.. ale to do czasu.. teraz jesteśmy przyjaciółkami.. Po prawie 5 latach razem w październiku 99 zamieszkaliśmy razem, i tak mieliśmy się przetestować do roku czasu i wziąć ślub.. jednak to potrwało nieco dłużej.. i dopiero po 5 kolejnych latach doszło do tego ślubu.. Zawsze mówiliśmy sobie, że dziecko tak ale dopiero jak się dorobimy, i przede wszystkim po ślubie. ale jak to w życiu bywa nigdy nie jest tak jak się planuje.. jak już jeden warunek był spełniony- ślub, to zawsze było coś jeszcze.. a to obrona dyplomu, a to jeszcze tylko znajdę pracę, a to tylko tylko to i tamto wyremontujemy.. itd.. aż się wqrzyłam i powiedziałam koniec tabletek! i tak mieliśmy się starać o dziecko, mąż przyjął tą propozycję z aprobatą i tu natura mówi NIE. Jednak ją przechytrzyliśmy i po długich staraniach mamy nasze największe szczęście!!!!
Hmm.. miało być tylko o poznaniu się a jest niemal cały prawie 13 letni związek..
Agula a co do Twojego męża to mniemam, że jest z rocznika 77..hehe.. no chyba, że jeszcze młodszy bo V ogólniak od 77 rocznika zaczynał..
A jeśli chodzi o pocieszanie.. jest dokładnie tak jak mówisz.. jak człowiek sam się nie przekona do siebie to nikt go nie przekona..
Aga brawa dla męża.. mój owszem wiele potrafi tylko jakoś sam się niczego nie domyśli.. jak nie powiem czy niemal rozkażę, że ma coś zrobić to nic nie widzi.. może się potykać, a nie pomyśli, że trzeba sprzątnąć.. o gotowaniu przez niego nawet mowy nie ma.. choć dziś jak rozmawialiśmy o gotowaniu zupek dla dziecka strasznie się oburzył jak powiedziałam, że muszę go wkońcu nauczyć bo czasem on będzie musiał coś ugotować.. że niby potrafi? hmm.. eh.. ci faceci..
A właśnie jakie szkoły babki kończyłyście w Legnicy?? Aga już wiemy, że ekonom.. ja II LO, potem jeszcze wiele innych.
To było wieki temu.. październik 1994 rok.. Piotrek przyszedł do nas do domu jako kolega mojego brata w celu podłączenia anteny tv. Mimo, że mieszkaliśmy w tej samej miejscowości, kiedyś on mieszkał dokładnie w bloku obok mojej babci, potem nie raz widywałam go z innym kolegą ale tylko jego kolegę kojarzyłam a jego wogóle, normalnie nie znałam tego faceta.... on znów odwrotnie.. wiele razy mnie widywał..hehe.. Mój pies go obszczekał, obwarczał.. i tak zapadł mi w pamięci po tej jednej wizycie.. jakoś dwa dni później był 1 listopad i mój brat po uroczystościach rodzinnych zaproponował byśmy pojechali do jakiejś knajpki na bilarda.. dziwne, że pomyślał po raz pierwszy by mnie wziąć z sobą.. jechał z nami nasz kuzyn i nie wiedzieć czemu mój brat zaproponował byśmy wzięli Piotrka.(do dziś dnia żaden z nich nie przyznał się jak to było naprawdę) Podczas tego siedzenia w knajpie brat z kuzynem grali w bilarda a ja z Piotrkiem i kuzynką, która do nas dołączyła siedzieliśmy przy stoliku i nawijaliśmy od rzeczy..nieco bliżej się poznaliśmy.. Potem już częściej się spotykaliśmy niby to przypadkiem..hehe.. nie raz specjalnie wracałam ze szkoły tym samym pociągiem co Piotrek..poza tym odtąd mój brat zabierał mnie częściej na jakieś wypady czy wyjazdy np do Wrocławia na giełdę elektroniczną bo jechał z Piotrkiem.. ależ się na tej giełdzie wynudziłam zawsze.. tylko że potem to już zawsze kończyło się jakąś kawą, pizzą czy czymś podobnym..od tej pory zawsze we 3.. Piotrek, Darek i ja.. a to kino, a to piwko, a to kawa u nas w domu.. i tak Piotrek coraz częściej był u nas.. z nami.. aż w styczniu 95 roku zostaliśmy oficjalnie parą.. Potem było wiele lat razem.. jeszcze przez jakiś czas we 3.. dopóki mój brat nie poznał swojej obecnej żony.. jakoś mimo, że jesteśmy z jednego roku nie mogłyśmy się zdzierżyć.. ale to do czasu.. teraz jesteśmy przyjaciółkami.. Po prawie 5 latach razem w październiku 99 zamieszkaliśmy razem, i tak mieliśmy się przetestować do roku czasu i wziąć ślub.. jednak to potrwało nieco dłużej.. i dopiero po 5 kolejnych latach doszło do tego ślubu.. Zawsze mówiliśmy sobie, że dziecko tak ale dopiero jak się dorobimy, i przede wszystkim po ślubie. ale jak to w życiu bywa nigdy nie jest tak jak się planuje.. jak już jeden warunek był spełniony- ślub, to zawsze było coś jeszcze.. a to obrona dyplomu, a to jeszcze tylko znajdę pracę, a to tylko tylko to i tamto wyremontujemy.. itd.. aż się wqrzyłam i powiedziałam koniec tabletek! i tak mieliśmy się starać o dziecko, mąż przyjął tą propozycję z aprobatą i tu natura mówi NIE. Jednak ją przechytrzyliśmy i po długich staraniach mamy nasze największe szczęście!!!!
Hmm.. miało być tylko o poznaniu się a jest niemal cały prawie 13 letni związek..
Agula a co do Twojego męża to mniemam, że jest z rocznika 77..hehe.. no chyba, że jeszcze młodszy bo V ogólniak od 77 rocznika zaczynał..
A jeśli chodzi o pocieszanie.. jest dokładnie tak jak mówisz.. jak człowiek sam się nie przekona do siebie to nikt go nie przekona..
Aga brawa dla męża.. mój owszem wiele potrafi tylko jakoś sam się niczego nie domyśli.. jak nie powiem czy niemal rozkażę, że ma coś zrobić to nic nie widzi.. może się potykać, a nie pomyśli, że trzeba sprzątnąć.. o gotowaniu przez niego nawet mowy nie ma.. choć dziś jak rozmawialiśmy o gotowaniu zupek dla dziecka strasznie się oburzył jak powiedziałam, że muszę go wkońcu nauczyć bo czasem on będzie musiał coś ugotować.. że niby potrafi? hmm.. eh.. ci faceci..
A właśnie jakie szkoły babki kończyłyście w Legnicy?? Aga już wiemy, że ekonom.. ja II LO, potem jeszcze wiele innych.