reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

6 latek do zerowki czy do pierwszej klasy????????

Zerówka czy pierwsza klasa,gdzie posyłasz od wrzesnia swojego 6 latka?

  • zerówka przedszkolna /szkolna

    Głosów: 48 62,3%
  • pierwsza klasa

    Głosów: 29 37,7%

  • Wszystkich głosujących
    77
  • Ankieta zamknięta .
Cześć babeczki,

W ankiecie nie wzięłam udziału (póki co) bo wg mnie jest nie do końca dobrze skonstruowana - brak mi opcji "trudno się zdecydować" albo "jeszcze nie wiem" czy jakoś w tym guście. O temacie szkoły dużo myślę w tym roku, dyskutujemy z dziewczynami z naszego wątku kwiecień 2005 i rodzicami z reala, a mimo to wciąż mam wątpliwości. Wg mnie jest tyleż za, co przeciw. No i w każdym przypadku to bardzo indywidualna sprawa, zależy i od dziecka, na jakim jest etapie rozwoju intelektualnego, emocjonalnego i społecznego, i od tego, co potencjalna szkoła ma do zaoferowania 6-latkom. Tymczasem muszę spadać, ale zajrzę tu jeszcze na pewno i rozwinę temat.

Dzięki za fajny wątek! Pozdrawiam starą i nową gwardię BB-ową ;)
 
reklama
Jeśli chodzi o Krystiana i jego zapatrywania, to jemu wszystko jedno kiedy, byle z Antkiem. No i tu klops jak się chłopcy do różnych klas dostaną to będę miała przechlapane. Ech.
Ostatnio mama Antka stwierdziła, że chłopcy to chyba małżeństwem zostaną.

Naja a gdzie jest ten wątek ogólny dla 2005 roku? Bo ja na 2005 siedzę ale na kwietniu/maju.
 
Jagoda - a nie można poprosić dyrekcji, żeby umieściła ich w jednej? To przecież nie jest chyba jakiś wielki problem?
Kunda - ja do tej pory spotykałam się z opiniami psychologów, że nie jest dobre dla dziecka, żeby 6-latek chodził do klasy z 7-latkami, bo jest jednak duża różnica rozwojowa, i takie dziecko automatycznie będzie się starało dorównać tym starszym, a że nie zawsze musi się to udać, to może powodować problemy ambicjonalno-emocjonalne. Z tego zresztą względu ja wolałabym, żeby mój syn chodził do klasy dla 6latków, a nie mieszanej. Z drugiej strony, będąc ostatnio na rozmowie z dyrektorką i psychologiem ze szkoły, którą rozważałam dla mojego synka, usłyszałam, że oni właśnie specjalnie nie będą robić oddzielnej klasy dla 6-latków, tylko mieszane, żeby nie powstała taka różnica poziomów, o czym ty piszesz. Więc sama już nie wiem. Na zdrowy chłopski rozum - jeśli klasa jest naprawdę mieszana, tzn. jest w niej pół na pół, albo z niewielką przewagą starszych czy młodszych, to może to być OK, ale jeśli 6-latki mają stanowić kilka wyjątków, to pewnie trzeba się liczyć z potencjalnymi kłopotami.

OK. To teraz spróbuję w miarę zwięźle wyłożyć swoje stanowisko, choć pewnie i tak wyjdzie mi pościsko stulecia :sorry2::-p
Gdyby nie to, że nasz rocznik, 2005, jest tym przełomowym dla reformy rocznikiem, to wcale bym sobie nie zawracała głowy myśleniem, czy posyłać Bruna jako 6-latka. Szedłby normalnie do zerówki. Myślę, że wcześniejsze posyłanie dziecka do szkoły na sens tylko w indywidualnych, wyjątkowych przypadkach, kiedy dziecko młodsze rzeczywiście przewyższa swoich rówieśników pod względem rozwoju i intelektualnego, i społecznego. Ale z naszym rocznikiem sprawa ma się inaczej o tyle, że jeśli teraz nie puścimy dzieci jako 6-latków, to za rok pójdą razem z całym rocznikiem 2006, czyli do szkół/klas, które będą musiały pomieścić te dwa skomasowane roczniki. I w związku z tym widzę wiele mankamentów, które przemawiają ZA:
- puszczając dziecko dopiero w 2012 narażamy je na naukę w przeładowanych rocznikiami szkołach i klasach, i to przez całą ich dalszą drogę, co ma konkretne konsekwencje - np. lekcje na późniejsze godziny, nauczyciele z łapanki, większa konkurencja podczas egzaminów do gimnazjów i liceów
- jak dziecku z takich czy innych względów podwinie się noga, to będzie musiało powtarzać klasę z dziećmi aż o 2 lata młodszymi, co naprawdę nie jest zdrową sytuacją
- w tej chwili nasze przedszkole (nie wiem, jak jest w innych, ale chyba tak samo, bo to wytyczna kuratoryjna) realizuje już nowy program dla 5-latkow, stworzony z myślą o tym, że idą do szkoły jako 6-latki. Patrze na to, co robią i widzę, że naprawdę niewiele się to różni od tego, co było kiedyś w zerówkach. Nie uczą się wprawdzie pisać liter, ale uczą się je czytać, uczą się literowania, sylabizowania itd. Jeśli zostaną w zerówce, to znów będą mieć coś podobnego, a potem w szkole w 1 klasie - też podobne rzeczy. Warto obejrzeć podręczniki pierwszaków. O ile dwa lata podobnych zagadnień to może być rozwijanie czy ugruntowywanie wiedzy, o tyle trzy lata grozi już tym, że dziecko będzie się jednak trochę nudzić i straci naturalny w tym wieku pociąg do nowości.
- program pierwszaków, z tego co widziałam, nie jest bardzo trudny, nie sądzę, aby większość 6-latków miała z tym problemy, w szkole nie ma już ocen w klasach 1-3, nie ma podziału na przedmioty, i nauka naprawdę nie polega na biernym siedzeniu w ławkach przez bite 45minut. Ale tu oczywiście zależy wiele od nauczycieli. Czemu jednak mamy zakładać, że większość jest beznadziejna i będzie męczyć biedne maluchy? Na naszym forum mamy kilka nauczycielek i z tego co opowiadają, szkoła podstawowa naprawdę bardzo się zmieniła od naszych czasów (piszę "naszych" ze sporym przybliżeniem ;-)jako że stara doopa ze mnie i chodziłam do szkoły w latach 80' i 90' a niewątpię, że wiele tu mam, które wtedy dopiero przychodziły na ten piękny świat).
- no i ja myślę sobie, że lepiej jest skończyć szkołe w wieku lat 18 niż 19, bo z reguły potem bywa tak, że niekoniecznie pierwsze studia są trafione, albo chce się gdzies podrózować, człowiek próbuje w życiu różnych rzeczy, i bywa, że kończy studia dopiegając 30 albo i po. Zawsze lepiej mieć ten rok więcej, choć to oczywiście drobiazg.
 
Ostatnia edycja:
No tak, wyszło strasznie długaśnie. Tego się obawiałam.
Ale o PRZECIW będzie (trochę) mniej. Moje przeciw są mniej więcej takie, jak wymieniane tu już wcześniej, więc nie ma się co powtarzać. Wiadomo, boimy się, że nasze dzieci jeszcze nie są na to w pełni gotowe, nawet, jeśli są gotowe intelektualnie, to może się nam wydawać, że nie są gotowe emocjonalnie czy społecznie. Myślę, że to naprawdę warto konsultować z wychowawcami z przedszkola i psychologiem. Bo z jednej strony matki po prostu mają taką tendencję, żeby zawsze widzieć swoje dziecko jako jeszcze malutkie, niegotowe, a niech się jeszcze pobawi... I może być to racją, ale niekoniecznie. Może być tez odwrotnie, że nam się wydaje, że dziecko jest dojrzałe, a tymczasem ono kompletnie nie odnajduje się jeszcze w grupie, nie potrafi się skupić na zajęciach.

Argumetem przeciw może być też to, że nasze dzieci w większości przypadków trafią do klas zdominowanych przez starsze (bo jednak niewielu rodziców zdecyduje się puścić wcześniej). Ja nie chciałabym, aby mój syn był jedynym czy jednym z dwojga młodszych dzieci w klasie. O ile jestem przekonana, że w grupie rówieśników lub nawet takiej 50/50 znakomicie by się odnalazł w szkolnych warunkach, o tyle wiem, że być jednym młodszym byłoby dla niego zbyt trudne. Choćby dlatego, że jest bardzo niski, niższy niż większość rówieśników, zatem wśród 7 latków byłby drobinką skazaną na przegraną w konfliktach siłowych. A wiadomo, że wśród chłopaków w tym wieku to się jednak nagminnie zdarza. Poza tym jest ambitny, i pewnie byłby dość sfrustrowany wypadając w różnych zajęciach słabiej niż reszta.
 
Podsumowując - podejmując decyzje warto chyba odrzucić taki typowy strach przed tym, że coś będzie inaczej, niż było dotąd (mamy, które liczą na to, że MEN wycofa się z reformy niech porzucą nadzieję - reforma jest głównie po to, żeby ludzie o rok wcześniej wchodzili na rynek pracy, bo nasz system emerytalny się wali, taka jest brutalna prawda). W wielu krajach dzieci zaczynają nauke wcześniej, jako 6 czy 5 latki, i jest OK, a naprawdę nie wszędzie jest to bardzo "przedszkolna" szkoła. Trzeba się dobrze zastanowić, pogadać z wychowawcami i psychologiem. To, że dziecko czyta i liczy do 100 może nie mieć znaczenia, jeśli pod innymi względami nie jest gotowe. Ale wcale nie musi umieć czytać, aby się nadawać - czytać będzie się przecież uczyło w szkole! Warto zobaczyć też, jaką szkoła ma ofertę. Czy jest fajna świetlica, zajęcia pozalekcyjne, żeby dziecko mogło ciekawie spędzić czas po lekcjach, zanim rodzice wrócą z pracy. Czy jest plac zabaw, jak wygląda klasa, jak nauczyciele podchodzą do sprawy, czy będzie klasa dla 6-latkow, czy mieszana.
Wśród moich znajomych mam czworo, którzy puścili 6-latki do szkoły (z róznych szkół). Troje wychwala to pod niebiosa, mówiąc, że dzieci bardzo dojrzały, w szkole radzą sobie świetnie i rzeczywiście wygląda na to, ze te dzieciaki lubią szkołe i nie mają problemu. W przypadku jednego chłopca był to błąd. Radzi sobie z nauką, ale z klasą już gorzej. Z tym, że on w przedszkolu też miał duże problemy z rówieśnikami, rodzice sądzili, że to problem tej konkretnej grupy, i dlatego m.in. zdecydowali się na szkołe,żeby zmienić mu grupę. Okazało się to dużym błędem, co teraz przyznają. Ale zrobili to wbrew radom przedszkolanek i szkolnego psychologa.
 
margot to mój Krystian jak przyjdzie mu chodzić z rocznikiem 2006 to będzie górował o głowę. No ale wzrost to nie wszystko. Akurat on psychicznie jest taki, że mu "maluchy" dokuczają. Ostatnio nie chciał chodzić do przedszkola, bo jeden kolega mu powiedział, że mniejsi są silniejsi. I on się autentycznie bał, że koledzy są od niego silniejsi i mu mogą coś zrobić. Taki jest jeden ancymonek w jego grupie, Krystianowi sięga do pasa, ale ma taką charyzmę, że próbuje wszystkich chłopaków zastraszyć. No i taki to spokojnie by sobie poradził ze starszakami.
 
Ale Margot mądrości napisała:)
Ważne jest na pewno indywidualnie rozpoparzenie sytuacji.U nas-przedszkole realizuje "stary" program.Na początku roku rodzice deklarowali czy za rok szkoła czy nie.Nawet jedno dziecko nie idzie od 6,więc zostajemy przy starej wersji.Hehe (a raczej buu) mój tez jest dużo niższy i choć to mniej ważne,też o tym pomyślałam.Niektóre dzieci zaczynały przedszkole w wieku 2 lat.Mój zaczął w wieku 4,5 w 7 os.grupie,a takie "norłalne' dopiero teraz.
I mialam coś jeszcze napisać,ale przerwa na cycolenie wybiła mnie z rytmu:)))
W każdym razie, teoretycznie rozważam sobie Wasze argumenty,ale na serio to nawet przez chwilę nie miałam zamiaru go do szkoły za rok posyłać.Taki pomysł w odniesieniu do mojego dziecka wydaje mi się całkowicie absurdalny,musi jeszcze troszkę dorosnąć i potrenować życie w grupie.I mamusia tez musi dorosnąć...;)
 
.I mamusia tez musi dorosnąć...;)

Tak, ja też czuję, że nie osiągnęłam jeszcze dojrzałości szkolnej rodzica. Jak pomyślę o tym, że trzeba będzie wstawać codziennie rano, i nie ma przebacz, nie ma, że się dojedzie pół godzinki czy godzinkę później, nie mówiąc o odpuszczeniu sobie całego dnia... I pilnowanie prac domowych i takie tam, ło matko sałatko!

Wśrod tych moich mądrości nie napisałam, jak w końcu będzie z Bru. Bo w sumie to... wciąż jeszcze nie wiem. To zależy w dużym stopniu od tego, na którą szkołe się zdecydujemy. Jeśli na rejonową podstawówkę - idzie do szkoły. Jeśli na prywatną szkołę, która jest w zespole z naszym przedszkolem, to zostanie w zerówce (nie będzie pierwszej klasy dla 6-latków, a z obecną zerówką nie puszczę go na pewno, bo to po prostu nie jest fajna grupa, w przeciwieństwie do tej, w której jest Bru). A z wyborem szkoły też mam problem decyzyjny... Jak wiadomo wszystko ma swoje "zady i walety" ;)
Niestety uwzględniam też i to, że nasza sytuacja życiowa jest ostatnio dość ciężka, bo mąż mi choruje, i jeśli to się będzie przeciągać, to na pewno zostawimy Bru w zerówce, żeby nie dostarczać mu dodatkowych stresów, wyzwań i emocji.
 
Margot to tez bedzie zalezec czy ten 6 latek bedzie ze stycznia czy z grudnia bo jak ze stycznia to przepasc bedzie minimalna jesli z grudnia to jednak 12 misiacy a wg mnie to jeszcze w tym wieku robi róznice...dlatego ja do mieszanej kasy mojego nie dam..
u nas jest mała szkoła dzieciaki sie znaja wiec nie ma problemu ze sa zdominowane młodsze przez starsze... a poniewaz przedszkole jest w szkole wiec moje dziecko juz tam wszystko zna i wg mnie teraz tez wychowawca w przedszkolu ktory z dzecmi pracuje w grupie powienien tez wiedziec ktore dziecko sie nadaje a ktore nie
 
reklama
nigdy nie mów nigdy... jeszcze kilka dni temu byłam na bank pewna, że moje dziecko nie chce słyszeć o szkole, a tymczasem aż się pali żeby tam iść! odbiło mu nagle i uznał, ze jest duży /takt, 127cm wzrostu jak na rocznik 2005..;-)/ i gotowy do nauki! podkręciła go wizja własnego plecaka, dzienniczka ucznia, a to ze bedzie poznawał tabliczkę mnożenia wywołuje u niego euforię!! dziwny jakiś. ostrzegłam, jak to wygląda, jakie są reguły i mimo to aż się rwie. sam z siebie chwycił za długopis i zaczął mi nawet dziś rano pisać 'pisane' litery, zamiast drukowanych, choć jeszcze tydzień temu nie było mowy by się chciał ich uczyć. a wiadomość, że nie będę już mogła mu robić w tygodniu dni wolnych i wycieczek i wypadów do kina skwitował tym, ze są od tego weekendy.

wiem, ze moze to słomiany zapał, że dzieci często się do czegoś zapalają. ale też pokazało mi to, jak szybko potrafią się zmieniać. i że nie mogę jednak zakładać, ze za kilka m-cy syn będzie chciał zostać w przedszkolu. czyli muszę zrobić rekonesans w szkołach..

Maciek czyta, pisze, ładnie liczy, ma doskonałą pamięć i wyobraźnię przestrzenną. jest bardzo samodzielny i ma bogate słownictwo, układa piosenki, wierszyki, rymuje. rówieśników przerasta często o więcej niż głowę;-) trzeba nieco teraz zmienić mój sposób myślenia, co nie znaczy, że na bank pójdzie do szkoły. ale muszę o tym także jednak myśleć.
 
Do góry