Ja też zrobiłam podyplomowe, by zrozumieć własne dzieci i wiedzieć jak im pomóc. Tak, to kosztuje. Wyciągnęłam swoje oszczędności. Poza tym płaciłam miesięcznie. Dzięki temu było łatwiej.Masz praktyki si. A więc będziesz dobrą wróżką dla takich dzieci jak mój synek.
Sama rozważałam studia pedagogiczne, ale za rok moja córka idzie na studia i nie sprostam finansowo. Poza tym na razie najważniejszy jest mały. Ja sobie zrobię kurs zawodowy, popracuje z dziećmi, zobaczę, czy się nadaje i czy to droga dla mnie i wtedy, jak synek będzie zaopiekowany i zrehabilitowany mogę podjąć naukę. On jest najważniejszy i na nim się teraz skupiam. Dla niego jestem.
reklama
Papillonek1980
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Sierpień 2018
- Postów
- 5 427
Pierwsze trudne decyzje za mną. Pierwsze rozstania. Od początku. Od września zapisałam synka na zajęcia wwrd w nowym miejscu. W starym ośrodku logopeda pracował na metodach z lat 80 ubiegłego wieku. Nie miał zbyt wielu narzędzi do pracy i nie było widać postępów pomimo długiej terapii.
W nowym jest świetna neurologopeda. Tym się skusiłam. Dodatkowo ucieszyłam się, bo mały dostał (upragnione przeze mnie) zajęcia SI. Radość nie trwała długo. Niestety, już na wstępie między mną, a panią terapeutką nie "zaiskrzyło". Podczas pierwszego spotkania kobieta oznajmiła nieprzyjemnym tonem, że nie mam prawa wchodzić na zajęcia, bo nie. Nie spodobało mi się podejście pani. Inaczej umawiałam się z dyrektor placówki. Pani od Si uprzedziła, że mogę wejść tylko raz, a to dlatego, że ma być ze mną przeprowadzony wywiad. Tłumaczyłam, że nie każde dziecko w asd jest takie samo. Mój malec wymaga większego wsparcia niż standardowe i dłuższej adaptacji. Opowiedziałam jego historię i problemy. Jak grochem o ścianę. Ja swoje, ona podniesionym tonem swoje. Doszło do tego, że nie spałam z nerwów, bo miały być zajęcia. Pani tak jakoś od razu nie przypadła mi do serca. Intuicyjnie wolałam unikać. Pomyślałam, że przecież ja się nie liczę, a dziecko. Ja się nie znam, ekspertem nie jestem. Ważne, że pani ma wiedzę i doświadczenie. Niestety, na ostatnich piątkowych zajęciach pani była tak nieprzyjemna, apodyktyczna, dyrektywna, natarczywa i nieustępliwa do dziecka, że bardzo mocno go wystraszyła. Nie dała mu chwili oddechu, lekkiego dystansu, ale zbyt szybko wchodziła w jego przestrzeń osobistą. Naruszała sferę bezpieczeństwa i komfortu. Ton również nie zachęcał do współpracy. Mały zmuszany staje okoniem i nie zrobi nic. Poproszony, zrobi wszystko co chcę. Wiem, to problematyczne. Powinnam nauczyć go reagować na każde polecenie obcych mu osób (terapeutów), a nie reagować na polecenia obcych (przechodniów). Po co komuś zaufanie, szacunek, sympatią? Ma słuchać!
W piątek odebrałam synka rozszlochanego i bardzo rozżalonego. Na świetnym placu zabaw (w okolicy) nie chciał zostać nawet na chwilkę w ramach relaksu/nagrody. Chciał tylko szybko uciekać do domu. Do wieczora był rozdrażniony, płaczliwy i złościł się o wszystko. Odreagowywał. A w poniedziałek, w znanym mu ośrodku odmówił współpracy z ulubionymi paniami. Trzymał się mnie kurczowo za rękę i dopytywał: mama już? Szczerze mówiąc byłam na panią od si zła. Bo nie podąża za dzieckiem wcale. Nie obchodzą jej uczucia, emocje, stan podopiecznego, aby realizacja planu i założeń. Za wszelką cenę. Nie zważa na dziecko, dąży do celu, choćby nie wiem co. W "starym" ośrodku panie zagadują, z uśmiechem i nawet jak mały czegoś się boi, odpuszczają temat, a na koniec zajęć w 95% robi to, czego na początku się bał. Tylko, że panie mają podejście. Biorą go sposobem, nie tresurą. Na tyle osób co z nim pracuje (samych fizjo jest 10 osób i się zmieniają), tylko z tą jedną jedyną kobietą od si był problem. Mały się bał i płakał. A ponieważ nie jestem fanką behawioru, przymusu nawet w tzw. dobrej wierze, pożegnałam się z panią terapeutką. Poproszę o takie same zajęcia w ramach NFZ, zamiast wwrd. Wiem, że w ośrodku je mają. Generalnie poproszę o więcej zajęć. I fizjo też. Chciałabym w tym roku zintensyfikować terapie maksymalnie, bo samo wwrd to troszkę za mało. Logopedę w nowym miejscu zostawię. Nie będę rezygnować, bo dziewczyna świetnie pracuje. Angażuje się. Widać, że lubi dzieci i to z wzajemnością. Synek na wiele jej pozwala. Dał się nawet dotknąć przy masażu twarzy. Od tej pani sama wychodzę, bo uważam, że moja obecność dekoncentruje dziecko. Przy mnie synek jest odważniejszy, kryguje się, wygłupia. Beze mnie lepiej pracuje, ale pani jest spokojna, ciepła, miła i dziecko się jej nie boi. Ufam tej kobiecie. Chociaż w tym przypadku pani wolała, żebym była na zajęciach.
W piątek mamy neurologa. Dowiem się, czy uda się zapisać dziecku więcej zajęć niż 2 razy w tygodniu po godzince? On tak lubi tam być, że ostatnio nie chciał wracać do domu.
Powolutku zastanawiam się nad przedszkolem. Widzę gotowość małego. Nastawiam się raczej od przyszłego roku, a teraz obdzwaniam placówki, dowiaduje się, robię rekonesans. Mam już dwie na oku.
W nowym jest świetna neurologopeda. Tym się skusiłam. Dodatkowo ucieszyłam się, bo mały dostał (upragnione przeze mnie) zajęcia SI. Radość nie trwała długo. Niestety, już na wstępie między mną, a panią terapeutką nie "zaiskrzyło". Podczas pierwszego spotkania kobieta oznajmiła nieprzyjemnym tonem, że nie mam prawa wchodzić na zajęcia, bo nie. Nie spodobało mi się podejście pani. Inaczej umawiałam się z dyrektor placówki. Pani od Si uprzedziła, że mogę wejść tylko raz, a to dlatego, że ma być ze mną przeprowadzony wywiad. Tłumaczyłam, że nie każde dziecko w asd jest takie samo. Mój malec wymaga większego wsparcia niż standardowe i dłuższej adaptacji. Opowiedziałam jego historię i problemy. Jak grochem o ścianę. Ja swoje, ona podniesionym tonem swoje. Doszło do tego, że nie spałam z nerwów, bo miały być zajęcia. Pani tak jakoś od razu nie przypadła mi do serca. Intuicyjnie wolałam unikać. Pomyślałam, że przecież ja się nie liczę, a dziecko. Ja się nie znam, ekspertem nie jestem. Ważne, że pani ma wiedzę i doświadczenie. Niestety, na ostatnich piątkowych zajęciach pani była tak nieprzyjemna, apodyktyczna, dyrektywna, natarczywa i nieustępliwa do dziecka, że bardzo mocno go wystraszyła. Nie dała mu chwili oddechu, lekkiego dystansu, ale zbyt szybko wchodziła w jego przestrzeń osobistą. Naruszała sferę bezpieczeństwa i komfortu. Ton również nie zachęcał do współpracy. Mały zmuszany staje okoniem i nie zrobi nic. Poproszony, zrobi wszystko co chcę. Wiem, to problematyczne. Powinnam nauczyć go reagować na każde polecenie obcych mu osób (terapeutów), a nie reagować na polecenia obcych (przechodniów). Po co komuś zaufanie, szacunek, sympatią? Ma słuchać!
W piątek odebrałam synka rozszlochanego i bardzo rozżalonego. Na świetnym placu zabaw (w okolicy) nie chciał zostać nawet na chwilkę w ramach relaksu/nagrody. Chciał tylko szybko uciekać do domu. Do wieczora był rozdrażniony, płaczliwy i złościł się o wszystko. Odreagowywał. A w poniedziałek, w znanym mu ośrodku odmówił współpracy z ulubionymi paniami. Trzymał się mnie kurczowo za rękę i dopytywał: mama już? Szczerze mówiąc byłam na panią od si zła. Bo nie podąża za dzieckiem wcale. Nie obchodzą jej uczucia, emocje, stan podopiecznego, aby realizacja planu i założeń. Za wszelką cenę. Nie zważa na dziecko, dąży do celu, choćby nie wiem co. W "starym" ośrodku panie zagadują, z uśmiechem i nawet jak mały czegoś się boi, odpuszczają temat, a na koniec zajęć w 95% robi to, czego na początku się bał. Tylko, że panie mają podejście. Biorą go sposobem, nie tresurą. Na tyle osób co z nim pracuje (samych fizjo jest 10 osób i się zmieniają), tylko z tą jedną jedyną kobietą od si był problem. Mały się bał i płakał. A ponieważ nie jestem fanką behawioru, przymusu nawet w tzw. dobrej wierze, pożegnałam się z panią terapeutką. Poproszę o takie same zajęcia w ramach NFZ, zamiast wwrd. Wiem, że w ośrodku je mają. Generalnie poproszę o więcej zajęć. I fizjo też. Chciałabym w tym roku zintensyfikować terapie maksymalnie, bo samo wwrd to troszkę za mało. Logopedę w nowym miejscu zostawię. Nie będę rezygnować, bo dziewczyna świetnie pracuje. Angażuje się. Widać, że lubi dzieci i to z wzajemnością. Synek na wiele jej pozwala. Dał się nawet dotknąć przy masażu twarzy. Od tej pani sama wychodzę, bo uważam, że moja obecność dekoncentruje dziecko. Przy mnie synek jest odważniejszy, kryguje się, wygłupia. Beze mnie lepiej pracuje, ale pani jest spokojna, ciepła, miła i dziecko się jej nie boi. Ufam tej kobiecie. Chociaż w tym przypadku pani wolała, żebym była na zajęciach.
W piątek mamy neurologa. Dowiem się, czy uda się zapisać dziecku więcej zajęć niż 2 razy w tygodniu po godzince? On tak lubi tam być, że ostatnio nie chciał wracać do domu.
Powolutku zastanawiam się nad przedszkolem. Widzę gotowość małego. Nastawiam się raczej od przyszłego roku, a teraz obdzwaniam placówki, dowiaduje się, robię rekonesans. Mam już dwie na oku.
Ostatnia edycja:
Kotek, ta pani od si to wielkie nieporozumienie. Główną zasadą przewodnią i najważniejsza w SI jest "PODĄŻANIE ZA DZIECKIEM". Żaden behawioryzm. Zwłaszcza z takim maluchem jak twój mama na pierwszych zajęciach jest. Bo nowe miejsce, nowa Pani, i trzeba najpierw zawiązać relacje z dzieckiem, zbudować zaufanie. Zobaczyć co lubi, czego nie i powoli, krok po kroku iść za nim, a potem rozszerzać pracę. Delikatnie. Twoje dziecko niema obowiązku pracować z każdym, a tylko z taką osobą, która nie czyni mu krzywdy. Nawet, a zwłaszcza dzieci autystyczne to wiedza, bo są wrażliwsze na emocje. Ty nic złego nie zrobiłaś. Pogadaj z dyrekcją. Pogadaj z tą Panią od si. Jeśli podniesie głos, to powiedz, że nie życzysz sobie, by na ciebie krzyczała. Prawo pozwala ci być z dzieckiem w ośrodku i ma zajęciach. Ona sam na sam bez twojej zgody nie ma prawa pracować. To są zajęcia takie jak inne. Jak dziecko będzie umiało pracować z Panią to wyjdziesz ze spokojem, a dziecko ma wychodzić uchachane. Przeważnie nie chcą wychodzić z sali. Natomiast efekt może być taki jak opisujesz, że dziecko przestanie współpracować ze wszystkimi terapeutami, lub nie wejdzie do ośrodka. Będzie nawet w domu rozdrażniony, a nawet agresywny. Tak nie można pracować, by nie doszło do regresu. A więc masz świetną intuicję i słuchaj jej dalej. Chyba, że terapeuta wyjaśni ci, co to ma dać, że wyrywa malucha z bezpiecznej przystani. I mówię ci to jako terapeuta SIPierwsze trudne decyzje za mną. Pierwsze rozstania. Od początku. Od września zapisałam synka na zajęcia wwrd w nowym miejscu. W starym ośrodku logopeda pracował na metodach z lat 80 ubiegłego wieku. Nie miał zbyt wielu narzędzi do pracy i nie było widać postępów pomimo długiej terapii.
W nowym jest świetna neurologopeda. Tym się skusiłam. Dodatkowo ucieszyłam się, bo mały dostał (upragnione przeze mnie) zajęcia SI. Radość nie trwała długo. Niestety, już na wstępie między mną, a panią terapeutką nie "zaiskrzyło". Podczas pierwszego spotkania kobieta oznajmiła nieprzyjemnym tonem, że nie mam prawa wchodzić na zajęcia, bo nie. Nie spodobało mi się podejście pani. Inaczej umawiałam się z dyrektor placówki. Pani od Si uprzedziła, że mogę wejść tylko raz, a to dlatego, że ma być ze mną przeprowadzony wywiad. Tłumaczyłam, że nie każde dziecko w asd jest takie samo. Mój malec wymaga większego wsparcia niż standardowe i dłuższej adaptacji. Opowiedziałam jego historię i problemy. Jak grochem o ścianę. Ja swoje, ona podniesionym tonem swoje. Doszło do tego, że nie spałam z nerwów, bo miały być zajęcia. Pani tak jakoś od razu nie przypadła mi do serca. Intuicyjnie wolałam unikać. Pomyślałam, że przecież ja się nie liczę, a dziecko. Ja się nie znam, ekspertem nie jestem. Ważne, że pani ma wiedzę i doświadczenie. Niestety, na ostatnich piątkowych zajęciach pani była tak nieprzyjemna, apodyktyczna, dyrektywna, natarczywa i nieustępliwa do dziecka, że bardzo mocno go wystraszyła. Nie dała mu chwili oddechu, lekkiego dystansu, ale zbyt szybko wchodziła w jego przestrzeń osobistą. Naruszała sferę bezpieczeństwa i komfortu. Ton również nie zachęcał do współpracy. Mały zmuszany staje okoniem i nie zrobi nic. Poproszony, zrobi wszystko co chcę. Wiem, to problematyczne. Powinnam nauczyć go reagować na każde polecenie obcych mu osób (terapeutów), a nie reagować na polecenia obcych (przechodniów). Po co komuś zaufanie, szacunek, sympatią? Ma słuchać!
W piątek odebrałam synka rozszlochanego i bardzo rozżalonego. Na świetnym placu zabaw (w okolicy) nie chciał zostać nawet na chwilkę w ramach relaksu/nagrody. Chciał tylko szybko uciekać do domu. Do wieczora był rozdrażniony, płaczliwy i złościł się o wszystko. Odreagowywał. A w poniedziałek, w znanym mu ośrodku odmówił współpracy z ulubionymi paniami. Trzymał się mnie kurczowo za rękę i dopytywał: mama już? Szczerze mówiąc byłam na panią od si zła. Bo nie podąża za dzieckiem wcale. Nie obchodzą jej uczucia, emocje, stan podopiecznego, aby realizacja planu i założeń. Za wszelką cenę. Nie zważa na dziecko, dąży do celu, choćby nie wiem co. W "starym" ośrodku panie zagadują, z uśmiechem i nawet jak mały czegoś się boi, odpuszczają temat, a na koniec zajęć w 95% robi to, czego na początku się bał. Tylko, że panie mają podejście. Biorą go sposobem, nie tresurą. Na tyle osób co z nim pracuje (samych fizjo jest 10 osób i się zmieniają), tylko z tą jedną jedyną kobietą od si był problem. Mały się bał i płakał. A ponieważ nie jestem fanką behawioru, przymusu nawet w tzw. dobrej wierze, pożegnałam się z panią terapeutką. Poproszę o takie same zajęcia w ramach NFZ, zamiast wwrd. Wiem, że w ośrodku je mają. Generalnie poproszę o więcej zajęć. I fizjo też. Chciałabym w tym roku zintensyfikować terapie maksymalnie, bo samo wwrd to troszkę za mało. Logopedę w nowym miejscu zostawię. Nie będę rezygnować, bo dziewczyna świetnie pracuje. Angażuje się. Widać, że lubi dzieci i to z wzajemnością. Synek na wiele jej pozwala. Dał się nawet dotknąć przy masażu twarzy. Od tej pani sama wychodzę, bo uważam, że moja obecność dekoncentruje dziecko. Przy mnie synek jest odważniejszy, kryguje się, wygłupia. Beze mnie lepiej pracuje, ale pani jest spokojna, ciepła, miła i dziecko się jej nie boi. Ufam tej kobiecie. Chociaż w tym przypadku pani wolała, żebym była na zajęciach.
W piątek mamy neurologa. Dowiem się, czy uda się zapisać dziecku więcej zajęć niż 2 razy w tygodniu po godzince? On tak lubi tam być, że ostatnio nie chciał wracać do domu.
Powolutku zastanawiam się nad przedszkolem. Widzę gotowość małego. Nastawiam się raczej od przyszłego roku, a teraz obdzwaniam placówki, dowiaduje się, robię rekonesans. Mam już dwie na oku.
R
Różyczkowa
Gość
Nasza pani od si mówiła, że nie zawsze nią a dzieckiem zagra, wtedy wprost rodzicom mówi, że muszą poszukać innej osoby. U nas po roku młody tak się pewnie poczuł przy pani, że zaleciła nam zmianę na jakiś czas, żeby sprawdzić jak będzie pracował z kimś innym, został w tej samej poradni ale zmienił się człowiek. To była nasza druga poradnia, w pierwszej też pani była nie za bardzo. Zrezygnowałam. Z nami rodzicami ok było ale do dziecka ostra i taka właśnie na przymus.
Papillonek1980
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Sierpień 2018
- Postów
- 5 427
A to nie jest tak, że na si pani mu proponuje co uzna za słuszne i dziecko ma to robić? Czy ono samo wybiera?
Widzę, że młody lubi trampolinę, więc daję mu się wyskakać na łóżku.
Widzę, że młody lubi trampolinę, więc daję mu się wyskakać na łóżku.
R
Różyczkowa
Gość
U nas dostawał jakieś zadania, jak nie chciał zrobić pani dała mu się troszeczkę np wyskakac czy wyhustac a potem robił zadanie, ewentualnie huśtawka była nagrodą jak zrobił coś o co prosiła. Myśmy też nie wchodzili w pewnym momencie do środka już. Siedząc pod drzwiami słyszeliście czasem jak się kłóci bo on się chce bawić a nie pracować ale ona zawsze miło i spokojnie do niego, czasami 40minut go przekonywała do pracy, ale zawsze mówił, że ją lubi i chce do niej iść, cieszył się na te zajęcia zawsze.A to nie jest tak, że na si pani mu proponuje co uzna za słuszne i dziecko ma to robić? Czy ono samo wybiera?
Widzę, że młody lubi trampolinę, więc daję mu się wyskakać na łóżku.
Na początku podążasz za dzieckiem, by zbudować więź, relacje. Zdarza się, że czasem przez kilka zajęć nic się nie robi, bo dziecko musi się czuć bezpiecznie by zacząć pracę. Potem powoli z tego co wybierzesz delikatnie tworzysz zadania. Ale nie na zasadzie, że ja mówię, a dziecko robi. To nie sugestia. Dzieci najczęściej wiedzą, czego im trzeba i na to idą. Potem proponuje się różne zajęcia, ale to dziecko wymyśla co i jak zrobi. Oczywiście dzieci są różne, czasem trzeba ustanowić zasady, ale to naprawdę dużo zależy od dziecka, od dnia, od samopoczucia, ale też od trudności z jakimi przychodzi. Teraz patrzę na pracę głównie dzieci autystycznych i tych w normie intelektualnej i poza norma. Jeszcze ani razu nie widziałam, by terapeuta nakazywał coś zrobić, przede wszystkim nie robi się tego, czego dziecko nie jest w stanie wytrzymać. Tym się si różni od innych terapii, że nie jest dyrektywa, tak jak inne terapię. Możesz przeczytać sobie książkę Ayres "dziecko a integracja sensoryczna". To też pomoże ci lepiej zrozumieć synkaA to nie jest tak, że na si pani mu proponuje co uzna za słuszne i dziecko ma to robić? Czy ono samo wybiera?
Widzę, że młody lubi trampolinę, więc daję mu się wyskakać na łóżku.
Papillonek1980
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Sierpień 2018
- Postów
- 5 427
Dziękuję za wyjaśnienie. Tak jest w ośrodku na NFZ. Po prostu przeniosę zajęcia.
Niestety w przedszkolu terapeutycznym sama widziałam jak na siłę wciągali chłopca do sali na zajęcia tus. On uciekał, wyrywał się i walił w drzwi. Strasznie krzyczał. Nie dali mu się oswoić. Od razu trafił na zajęcia w nowym przedszkolu i miał robić, dostosować się. Na siłę. 3 latek. W końcu siedział w korytarzu i krzyczał. Trwało to kilka zajęć zanim wszedł do sali, ale na sali również krzyczał. Ciężkie emocjonalnie przeżycie dla mnie przebywać obok przez dwa zajęcia po 45 min. Dla mojego synka tym bardziej, jest nadwrażliwy słuchowo. Mogę tylko domyślać się, jak trudno było temu malcowi. Oddaje się dziecko w dobrej wierze specjalistom.
Nie wszędzie podążają za dzieckiem. Są miejsca, gdzie wymaga się posłuszeństwa i tyle.
Niestety w przedszkolu terapeutycznym sama widziałam jak na siłę wciągali chłopca do sali na zajęcia tus. On uciekał, wyrywał się i walił w drzwi. Strasznie krzyczał. Nie dali mu się oswoić. Od razu trafił na zajęcia w nowym przedszkolu i miał robić, dostosować się. Na siłę. 3 latek. W końcu siedział w korytarzu i krzyczał. Trwało to kilka zajęć zanim wszedł do sali, ale na sali również krzyczał. Ciężkie emocjonalnie przeżycie dla mnie przebywać obok przez dwa zajęcia po 45 min. Dla mojego synka tym bardziej, jest nadwrażliwy słuchowo. Mogę tylko domyślać się, jak trudno było temu malcowi. Oddaje się dziecko w dobrej wierze specjalistom.
Nie wszędzie podążają za dzieckiem. Są miejsca, gdzie wymaga się posłuszeństwa i tyle.
Wiem, że różne są miejsca, bo tam gdzie mam praktykę, też jest przedszkole. Tylko tam inaczej się pracuje z dziećmi.Dziękuję za wyjaśnienie. Tak jest w ośrodku na NFZ. Po prostu przeniosę zajęcia.
Niestety w przedszkolu terapeutycznym sama widziałam jak na siłę wciągali chłopca do sali na zajęcia tus. On uciekał, wyrywał się i walił w drzwi. Strasznie krzyczał. Nie dali mu się oswoić. Od razu trafił na zajęcia w nowym przedszkolu i miał robić, dostosować się. Na siłę. 3 latek. W końcu siedział w korytarzu i krzyczał. Trwało to kilka zajęć zanim wszedł do sali, ale na sali również krzyczał. Ciężkie emocjonalnie przeżycie dla mnie przebywać obok przez dwa zajęcia po 45 min. Dla mojego synka tym bardziej, jest nadwrażliwy słuchowo. Mogę tylko domyślać się, jak trudno było temu malcowi. Oddaje się dziecko w dobrej wierze specjalistom.
Nie wszędzie podążają za dzieckiem. Są miejsca, gdzie wymaga się posłuszeństwa i tyle.
Sama robię wwr dla dzieci i widzę jakie podejście mają terapeuci. Ostatnio sama mało pani nie pogryzlam. Tak więc trzeba szukać tak, by dziecka nie krzywdzić. Takie jest moje zdanie
reklama
Pracuje z Panią, która jest niemal od początku istnienia przedszkola o to, czy kiedykolwiek na siłę przyprowadzano dziecko na zajęcia si. Odpowiedź brzmi NIGDY !!! Zdarza się, że dzieci się boją. Wtedy idą z opiekunami. Bywa, że danego dnia nie chcą iść i już. I pozwala się im na taki wybór, zwłaszcza jeśli dzieci nie mówią, a uczą się komunikacji alternatywnej. Ona muszą się nauczyć, że to, co chcą terapeucie przekazać jest ważne i słyszane. Nawet, a zwłaszcza, kiedy czegoś nie chcą. @Papillonek1980 takiego przedszkola szukaj dla synka.Dziękuję za wyjaśnienie. Tak jest w ośrodku na NFZ. Po prostu przeniosę zajęcia.
Niestety w przedszkolu terapeutycznym sama widziałam jak na siłę wciągali chłopca do sali na zajęcia tus. On uciekał, wyrywał się i walił w drzwi. Strasznie krzyczał. Nie dali mu się oswoić. Od razu trafił na zajęcia w nowym przedszkolu i miał robić, dostosować się. Na siłę. 3 latek. W końcu siedział w korytarzu i krzyczał. Trwało to kilka zajęć zanim wszedł do sali, ale na sali również krzyczał. Ciężkie emocjonalnie przeżycie dla mnie przebywać obok przez dwa zajęcia po 45 min. Dla mojego synka tym bardziej, jest nadwrażliwy słuchowo. Mogę tylko domyślać się, jak trudno było temu malcowi. Oddaje się dziecko w dobrej wierze specjalistom.
Nie wszędzie podążają za dzieckiem. Są miejsca, gdzie wymaga się posłuszeństwa i tyle.
Podziel się: