reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

1.5 roczne dziecko nie chce mówić

reklama
Niecałe dwa lata i pełne zdania 🤦 szkoda że jeszcze nie powinno pisać i czytać no jestem w szoku

Prostymi zdaniami, czyli np. mama woda albo tata bam. Na tym etapie pożądane są takie dwuwyrazowe połączenia. Myślę, że jeszcze mamy czas, bo każde dziecko ma swoje tempo i kilkumiesięczne odchylenia jeszcze o niczym nie świadczą, ale mam w rodzinie dwulatka, który ostatnio powiedział do mnie "To autko jest mniejsze, a to większe", więc naprawdę 2-latki potrafią takie rzeczy :D

Gdyby czytało, recytowało skomplikowane wiersze czy liczyło do 100 to byłoby to również niepokojące, Rozwój w drugą stronę też nie jest pożądany, bo może świadczyć o zaburzeniach.

Kurczę, naprawdę dziwi mnie, że tak bardzo negujecie to co piszę. Kiedyś nie było czegoś takiego jak wczesna interwencja, nie było tylu badań, nie było możliwości stymulowania rozwoju. Czasy się zmieniły. Dzisiaj są możliwości, więc warto z nich korzystać. Jak mamy $ to prywatnie, a jak nie to siłą wyrwać terapię na NFZ, nawet gdybyśmy musiały na nią czekać rok w kolejce. I stymulować, stymulować i jeszcze raz stymulować w domu. Mózg dziecka jest najbardziej plastyczny do 3 roku życia i w tym czasie naprawdę wiele jesteśmy w stanie wypracować. Kto Wam odda stracony czas, gdy okaże się, że dziecko jednak potrzebowało stymulacji rozwoju? Czy anonimowa użytkowniczka forum, która napisała, że dzieci mają czas, specjaliści chcą tylko wyłudzić hajs, a Happygirl88 jest szurnięta, bo wymaga od dziecka, żeby umiało czytać, pisać i kosić trawnik w wieku 2 lat - poniesie odpowiedzialność za swoje słowa?

MAMO, TATO - masz wątpliwości? Nie szukaj odpowiedzi na forach. Ufaj intuicji, skonsultuj to ze specjalistą. Idź do pediatry, poproś o skierowanie albo skorzystaj z oferty prywatnej. To najlepsze co możesz zrobić dla swojego dziecka. I na tym zakończę :)
 
Ostatnia edycja:
Prostymi zdaniami, czyli np. mama woda albo tata bam. Na tym etapie pożądane są takie dwuwyrazowe połączenia. Myślę, że jeszcze mamy czas, bo każde dziecko ma swoje tempo i kilkumiesięczne odchylenia jeszcze o niczym nie świadczą, ale mam w rodzinie dwulatka, który ostatnio powiedział do mnie "To autko jest mniejsze, a to większe", więc naprawdę 2-latki potrafią takie rzeczy :D
Oczywiście że potrafią ale Twoje jeszcze nie ma dwóch lat a tu każdy dzień ma ogromne znaczenie tak naprawdę. Norma jest bardzo szeroka. Spotkałam się że dzieci ponad 2 lata tak mówiły ale przed 2 rokiem to jedynie pojedyncze słowa albo sporadycznie udało się złożyć dwuwyrazowe. Miałam doczynienia z wieloma dziećmi i większość do 2 roku życia to prawie nic nie mówi. Synek koleżanki skończy 2 lata w lipcu i on nie mówi praktycznie nic. Także te 200 słów co mówię Twoje dziecko to jest naprawdę super. I pamiętaj jak pójdziesz prywatnie to nigdy lekarz nie powie że jest wszystko super to jest dla niego korzyść. A lepiej pracować z dzieckiem co jest w normie niż faktycznie z zaburzeniami. I później jeszcze sobie zasługi przypisują
 
Z takim podejściem, że niektóre dzieci w tym wieku to już coś tam robią lepiej albo więcej to można sobie całe życie chodzić po specjalistach i terapiach. Zawsze znajdzie się jakieś dziecko, które zrobi coś szybciej albo lepiej.
Normy są szerokie i jeśli dziecko się w nich mieści to się mieści i koniec. A nie, że się mieści, ale...
I tak - fajnie, że dziś jest tyle możliwości wczesnej interwencji, ale moim zdaniem zaczyna to iść w bardzo złą stronę, bo nie skupia się na dzieciach, które jej rzeczywiście potrzebują, tylko pcha się w terapię prawie każde dziecko, które trafi do gabinetu. Nie znam dziecka, które nie usłyszało od fizjo, że coś jest nie tak i należy ćwiczyć. A uwierzcie mi mam w otoczeniu bardzo świadomych rodziców i praktycznie każdy poszedł z dzieckiem, żeby sprawdzić czy wszystko ok. No i co? No i oczywiście każde dziecko potrzebuje ćwiczeń. Bardzo ciekawe.

Też nie lubię podejścia, że spoko, nic nie musi, rozgada się. Bo może faktycznie się nie rozgada. Ale mówienie, że 200 słów na 20 miesięcy do dolna granica normy to moim zdaniem przegięcie duga stronę. I teraz przychodzisz na forum, piszesz takie rzeczy i inne mamy to czytają i myślą sobie, kurde to z moim dzieckiem też coś nie tak. I lecą do logopedy, który oczywiście mówi im, że no taaaak, mogły już mówić zdaniami złożonymi, bo są dzieci, które tak mówią. Także mogłoby być lepiej. I tak się nakręca ta spirala.
 
Z takim podejściem, że niektóre dzieci w tym wieku to już coś tam robią lepiej albo więcej to można sobie całe życie chodzić po specjalistach i terapiach. Zawsze znajdzie się jakieś dziecko, które zrobi coś szybciej albo lepiej.
Normy są szerokie i jeśli dziecko się w nich mieści to się mieści i koniec. A nie, że się mieści, ale...
I tak - fajnie, że dziś jest tyle możliwości wczesnej interwencji, ale moim zdaniem zaczyna to iść w bardzo złą stronę, bo nie skupia się na dzieciach, które jej rzeczywiście potrzebują, tylko pcha się w terapię prawie każde dziecko, które trafi do gabinetu. Nie znam dziecka, które nie usłyszało od fizjo, że coś jest nie tak i należy ćwiczyć. A uwierzcie mi mam w otoczeniu bardzo świadomych rodziców i praktycznie każdy poszedł z dzieckiem, żeby sprawdzić czy wszystko ok. No i co? No i oczywiście każde dziecko potrzebuje ćwiczeń. Bardzo ciekawe.

Też nie lubię podejścia, że spoko, nic nie musi, rozgada się. Bo może faktycznie się nie rozgada. Ale mówienie, że 200 słów na 20 miesięcy do dolna granica normy to moim zdaniem przegięcie duga stronę. I teraz przychodzisz na forum, piszesz takie rzeczy i inne mamy to czytają i myślą sobie, kurde to z moim dzieckiem też coś nie tak. I lecą do logopedy, który oczywiście mówi im, że no taaaak, mogły już mówić zdaniami złożonymi, bo są dzieci, które tak mówią. Także mogłoby być lepiej. I tak się nakręca ta spirala.
Nic dodać nic ująć. W bardzo zła stronę to idzie lekarze naprawdę przeginają
 
Czytam to, co piszecie i nie wierzę. Mam w domu dzieci wymagające dość intensywnej terapii. By dotrzeć do córki sama zostałam terapeuta. Czytam i nie wierzę. Nie będę was edukować, ale nie zgodzę się, że w każdym prywatnym gabinecie zawsze coś wynajdą. Moje dzieci naprawdę wymagają wsparcia rozwoju na różnych płaszczyznach i często słyszę, że nie muszę przychodzić. Niczego terapeuci nie wymyślają i na nic nie naciągają. Oczywiście różni są terapeuci, ale trzeba używać głowy i słuchać intuicji.
Natomiast wpisy jakie tu czytam ważam za bardzo krzywdzące. Jeśli coś niepokoi, to obowiązkiem rodzica jest konsultacja że specjalista
 
Z takim podejściem, że niektóre dzieci w tym wieku to już coś tam robią lepiej albo więcej to można sobie całe życie chodzić po specjalistach i terapiach. Zawsze znajdzie się jakieś dziecko, które zrobi coś szybciej albo lepiej.
Normy są szerokie i jeśli dziecko się w nich mieści to się mieści i koniec. A nie, że się mieści, ale...
I tak - fajnie, że dziś jest tyle możliwości wczesnej interwencji, ale moim zdaniem zaczyna to iść w bardzo złą stronę, bo nie skupia się na dzieciach, które jej rzeczywiście potrzebują, tylko pcha się w terapię prawie każde dziecko, które trafi do gabinetu. Nie znam dziecka, które nie usłyszało od fizjo, że coś jest nie tak i należy ćwiczyć. A uwierzcie mi mam w otoczeniu bardzo świadomych rodziców i praktycznie każdy poszedł z dzieckiem, żeby sprawdzić czy wszystko ok. No i co? No i oczywiście każde dziecko potrzebuje ćwiczeń. Bardzo ciekawe.

Też nie lubię podejścia, że spoko, nic nie musi, rozgada się. Bo może faktycznie się nie rozgada. Ale mówienie, że 200 słów na 20 miesięcy do dolna granica normy to moim zdaniem przegięcie duga stronę. I teraz przychodzisz na forum, piszesz takie rzeczy i inne mamy to czytają i myślą sobie, kurde to z moim dzieckiem też coś nie tak. I lecą do logopedy, który oczywiście mówi im, że no taaaak, mogły już mówić zdaniami złożonymi, bo są dzieci, które tak mówią. Także mogłoby być lepiej. I tak się nakręca ta spirala.
Żałuję, że napisałam o tych 200 słowach, bo to zaburzyło całą moją intencję ;) Z resztą ilość słów nie ma aż takiego znaczenia, ważniejsza jest komunikacja. Można operować 50 słowami i lepiej komunikować się od dziecka, które zna pół słownika, ale nie wie, jak tych słów prawidłowo używać. Tak, zgadzam się z Tobą, że nie ma co przesadzać w drugą stronę, ale jeżeli mamy jakiekolwiek wątpliwości, lepiej przesadzić i pracować na wyrost niż odpuścić i być może zaniedbać.
 
Czytam to, co piszecie i nie wierzę. Mam w domu dzieci wymagające dość intensywnej terapii. By dotrzeć do córki sama zostałam terapeuta. Czytam i nie wierzę. Nie będę was edukować, ale nie zgodzę się, że w każdym prywatnym gabinecie zawsze coś wynajdą. Moje dzieci naprawdę wymagają wsparcia rozwoju na różnych płaszczyznach i często słyszę, że nie muszę przychodzić. Niczego terapeuci nie wymyślają i na nic nie naciągają. Oczywiście różni są terapeuci, ale trzeba używać głowy i słuchać intuicji.
Natomiast wpisy jakie tu czytam ważam za bardzo krzywdzące. Jeśli coś niepokoi, to obowiązkiem rodzica jest konsultacja że specjalista
Rozumiem jak dziecko nic nie mówi jak tylko piszczy np. jak się w ogóle nie obraca to są sygnały że może być coś nie tak. Oczywiście może się zdarzyć że i lekarz będzie uczciwy tylko że takich jest coraz mniej niestety
 
@Destino Ale nie ukrywajmy - ty szłaś do specjalistów z dziećmi z problemami. A nie jako "nadopiekuńcza" matka, którą można naciągnąć na kasę 🤷‍♀️ A to jest różnica.
 
reklama
@Destino Ale nie ukrywajmy - ty szłaś do specjalistów z dziećmi z problemami. A nie jako "nadopiekuńcza" matka, którą można naciągnąć na kasę 🤷‍♀️ A to jest różnica.

Świat naprawdę nie jest taki zły, że wszyscy tylko czyhają, żeby naciągnąć nas na kasę. Ludzie często pomagają, bo mają dobre intencje. Że za hajs? A co w tym złego, że zarabiają na swojej pracy? Ja to szanuję.
Rozumiem jak dziecko nic nie mówi jak tylko piszczy np. jak się w ogóle nie obraca to są sygnały że może być coś nie tak. Oczywiście może się zdarzyć że i lekarz będzie uczciwy tylko że takich jest coraz mniej niestety
Jak dziecko nic nie mówi, tylko piszczy albo w ogóle się nie obraca to już nie są sygnały, tylko wielka syrena alarmowa, że faktycznie coś jest nie tak. Sygnały z założenia są subtelne, jak właśnie opóźniony rozwój mowy, brak prawidłowej komunikacji, niewykonywanie poleceń, nieco gorszy kontakt wzrokowy...
 
Do góry