To i ja się dopiszę.
Jest sobota. 30.07.2011. Piękna pogoda. Z mężem i teściami robiliśmy porządki w remontowanym mieszkaniu. Konkretniej to ja siedziałam sobie na nowym, skórzanym fotelu bujanym. Bujałam się tak z 4-5 godz Od mc miałam bóle w spojeniu łonowym więc fotel dawał mi niewyobrażalną przyjemność Wieczorkiem wynosiliśmy tzn mąż i teść niepotrzebne graty na działkę. Więc pojechałam z nimi bo czemu by nie jak ciepło i ładnie. Z teściową gadka i wcinanie ciasteczek. I poczułam się przez chwile dziwnie, jakby mnie uwierało siedzenie. Żadnych bóli ani skurczy. Przed 21 mówię mężowi, że pojedziemy sobie na ktg i wrócimy na kolacje. Torba w bagażniku więc luz. Po drodze bardzo zgłodniałam więc zajrzeliśmy do marketu i pochłonęłam mini pizze na zimno. O 21 jestem w szpitalu i mówię "Mam dziwne uczucie i proszę o ktg". Na badaniu nie wyszedł najmniejszy skurcz to ja ucieszona że kolacje zrobię w domu. Coś babeczkę tkneło i zaprasza mnie na fotel. Wyszło, że 1 palec i szyjki nie ma więc jedziemy rodzić. No to ja sobie myśle no ok nic nie boli to spać pójdę. Jedziemy z M na porodówkę. Sobota wieczór, cisza, właśnie skończona cc i nikt poza mną. Dostałam przydział na dużą salę z takim okienkiem położnych. Leżę, totalny luz. Ktg pokazuje skurcze dość mocne. Ja całkowicie nic nie czuje. Położna ze zdziwiwieniem
P - boli ?
J - nie, a powinno
P - powinno dość dobrze ( badamy rozwarcie, nic przyjemnego) Mamy 2 palce
Ja sobie myśle " super jestem tu 10 min i mam już 2 palce i nic nie boli oby tak dalej". Skurcze zaczeły boleć i z M śmialiśmy się z monitora ktg jak cyferki skaczą Siła skurczu rosła, rosła i w sumie luz na maxa. Położne sobie jedzą, piją i lookaja na monitorek ktg. Cisza. NAgle zaczeły się skurcze czeste i bolesne ( dzis w skali do 10 daje im 4 ) Mąż podaje wode do picia. I mója rozmowa brzmi:
J - nie chce pić. Albo daj. (skurcz) NIE CHCE ! Daj łyka. (skurcz) BIER TO!
M - to chcesz czy nie ?
J - (z miną niewiniatka) siku
Idziemy do toalety. Wracałąm sie ok 6 razy bo nie byłam pewna czy chce. Póżniej lewatywa, Oxy i zakaz chodzenia. Badanko i mamy 4 palce. Idzie oxy, moce skurcze tak na 6. przyszły położne i decydują że popre troche żeby wody poszły. Prę, prę i nic. Przebiły pęcherz płodowy i trysneły wszędzie zielone wody. No to rodzimy słyszę. A ja mówię że ulge poczułam i nie jestem pewna czy chce przeeeeee... Idzie party. Ja pytam czy to o to im chodziło. Panie w śmiech i tak tak to te. JA nie wiedząc czemu dalej luzik czułam. Zebrały się położe w komplecie i panie z noworodków.
J - muszę przeć
P - jeszcze chwila..... juz
J - teraz to już nie musze
P - przyj !!
(nagle olśnienie i pre) Okazało się, że mały nie rodzi się główka tylko rączką, tak na supermena i owinięty pępowiną jest. Położna tnie mnie żywcem bez skurczu, miałam wrażenie że po same plecy. O 5.17 wyskoczył śliczny chłopiec. Popłakaliśmy się, M pępowinę odciął. JA leże i patrze jak myją i badają małego. Krzyczę żeby mąż wyszedł bo łożysko idzie. I wyślizgło się na lajciku. MAły wyjeżdza do taty a mnie szyją. Przed dostałam jakiś zastrzyk dożylnie i moment miałam fazę. Babeczka szyje a ja "O k.." Pytam się czy długo jeszcze? Jaką kawę pani lubi? Ma pani dzieci? Mogę już jeść? Gdzie pani taki lakier kupiła? Trzyma się długo? Ile szwów tam pani założyła? Uśmiały się jak pytaniami leciałam Jak już położyłam się na łóżku poporodowym mówię " Dziękujemy i wrócimy z córką" Tak więc w niedzielę 31 lipca urodziłam syna Założyli mi 17 szwów. Rodziłąm w Sosnowieckim Centrum Matki i Noworodka. Poród nie bolal jak szycie :-) Więc drugie będzie
PS. Całą ciążę bałam sie porodu a jak już rodzić zaczełam to ogarnoł mnie spokój
Jest sobota. 30.07.2011. Piękna pogoda. Z mężem i teściami robiliśmy porządki w remontowanym mieszkaniu. Konkretniej to ja siedziałam sobie na nowym, skórzanym fotelu bujanym. Bujałam się tak z 4-5 godz Od mc miałam bóle w spojeniu łonowym więc fotel dawał mi niewyobrażalną przyjemność Wieczorkiem wynosiliśmy tzn mąż i teść niepotrzebne graty na działkę. Więc pojechałam z nimi bo czemu by nie jak ciepło i ładnie. Z teściową gadka i wcinanie ciasteczek. I poczułam się przez chwile dziwnie, jakby mnie uwierało siedzenie. Żadnych bóli ani skurczy. Przed 21 mówię mężowi, że pojedziemy sobie na ktg i wrócimy na kolacje. Torba w bagażniku więc luz. Po drodze bardzo zgłodniałam więc zajrzeliśmy do marketu i pochłonęłam mini pizze na zimno. O 21 jestem w szpitalu i mówię "Mam dziwne uczucie i proszę o ktg". Na badaniu nie wyszedł najmniejszy skurcz to ja ucieszona że kolacje zrobię w domu. Coś babeczkę tkneło i zaprasza mnie na fotel. Wyszło, że 1 palec i szyjki nie ma więc jedziemy rodzić. No to ja sobie myśle no ok nic nie boli to spać pójdę. Jedziemy z M na porodówkę. Sobota wieczór, cisza, właśnie skończona cc i nikt poza mną. Dostałam przydział na dużą salę z takim okienkiem położnych. Leżę, totalny luz. Ktg pokazuje skurcze dość mocne. Ja całkowicie nic nie czuje. Położna ze zdziwiwieniem
P - boli ?
J - nie, a powinno
P - powinno dość dobrze ( badamy rozwarcie, nic przyjemnego) Mamy 2 palce
Ja sobie myśle " super jestem tu 10 min i mam już 2 palce i nic nie boli oby tak dalej". Skurcze zaczeły boleć i z M śmialiśmy się z monitora ktg jak cyferki skaczą Siła skurczu rosła, rosła i w sumie luz na maxa. Położne sobie jedzą, piją i lookaja na monitorek ktg. Cisza. NAgle zaczeły się skurcze czeste i bolesne ( dzis w skali do 10 daje im 4 ) Mąż podaje wode do picia. I mója rozmowa brzmi:
J - nie chce pić. Albo daj. (skurcz) NIE CHCE ! Daj łyka. (skurcz) BIER TO!
M - to chcesz czy nie ?
J - (z miną niewiniatka) siku
Idziemy do toalety. Wracałąm sie ok 6 razy bo nie byłam pewna czy chce. Póżniej lewatywa, Oxy i zakaz chodzenia. Badanko i mamy 4 palce. Idzie oxy, moce skurcze tak na 6. przyszły położne i decydują że popre troche żeby wody poszły. Prę, prę i nic. Przebiły pęcherz płodowy i trysneły wszędzie zielone wody. No to rodzimy słyszę. A ja mówię że ulge poczułam i nie jestem pewna czy chce przeeeeee... Idzie party. Ja pytam czy to o to im chodziło. Panie w śmiech i tak tak to te. JA nie wiedząc czemu dalej luzik czułam. Zebrały się położe w komplecie i panie z noworodków.
J - muszę przeć
P - jeszcze chwila..... juz
J - teraz to już nie musze
P - przyj !!
(nagle olśnienie i pre) Okazało się, że mały nie rodzi się główka tylko rączką, tak na supermena i owinięty pępowiną jest. Położna tnie mnie żywcem bez skurczu, miałam wrażenie że po same plecy. O 5.17 wyskoczył śliczny chłopiec. Popłakaliśmy się, M pępowinę odciął. JA leże i patrze jak myją i badają małego. Krzyczę żeby mąż wyszedł bo łożysko idzie. I wyślizgło się na lajciku. MAły wyjeżdza do taty a mnie szyją. Przed dostałam jakiś zastrzyk dożylnie i moment miałam fazę. Babeczka szyje a ja "O k.." Pytam się czy długo jeszcze? Jaką kawę pani lubi? Ma pani dzieci? Mogę już jeść? Gdzie pani taki lakier kupiła? Trzyma się długo? Ile szwów tam pani założyła? Uśmiały się jak pytaniami leciałam Jak już położyłam się na łóżku poporodowym mówię " Dziękujemy i wrócimy z córką" Tak więc w niedzielę 31 lipca urodziłam syna Założyli mi 17 szwów. Rodziłąm w Sosnowieckim Centrum Matki i Noworodka. Poród nie bolal jak szycie :-) Więc drugie będzie
PS. Całą ciążę bałam sie porodu a jak już rodzić zaczełam to ogarnoł mnie spokój