Ataki histerii... hmmm... nic nowego ;-)
Maks miewa czasami na dworze, Oluś każdego dnia w domu, w sklepie, na placu zabaw... teraz już mnie tak nie dołują i nie przybijają, choć teraz kiedy cała nasza trójka przeziębiona i jesteśmy uwięzieni w domu, to dostaje szału
Reghino przy pierwszym dziecku tez bywało, ze ustępowałam, bo przyznam szczerze, że nie wierzyłam na początku w istnienie buntu 2latka... ale teraz już wierzę i w czasie ataku zostawiam dziecko samo, staram się odwrócić uwagę lub mocno przytulam...
Martusiu u nas bywa histeria, bo czapka nie ta ;-)
Charlene doskonale wiem co masz na myśli ;-)moje dzieciaczki też często sprawdzają, czy czasem nie zmieniłam zdania ;-) a jak robią mi specjalnie za złość!!!
co do krzyków - ojjj bardzo często mi się zdarza... jestem cholerykiem i tak naprawdę było do przewidzenia, że jak będę miała dzieci, to krzyknę na nie. Bym musiała ich nie urodzić, aby je to ominęło... Nie tłumaczę się, uważam jednak, ze nigdy nie będziemy doskonałymi matkami... Uważam jednak, ze dzieci nie potrzebują matek doskonałych, nie krzyczących i nie popełniających błędów... Dzieci potrzebują matek kochających i potrafiących przyznać się do błędu. Ale nie mamy się kajać za to, że coś zrobiłyśmy źle!!! Nie twórzmy dla naszych dzieci Utopii, bo boleśnie się rozczarują kiedy wejdą w prawdziwy świat...
Zdarzyło mi się dać po rączkach chłopakom, ale zdarza się to coraz rzadziej, bo jakoś lepiej panuję nad sobą. Nie potrząsam nimi, nie daje klapsów, krzyczę i to bardzo często, bo w sumie tylko to czasami na nich działa. Kiedy akurat myję jednego, a drugi chce jeść proszek, nie mogę spokojnie powiedzieć "nie jedź tego, bo to trucizna", tylko muszę krzyknąć...
Co do bicia - czasami Maks bije mnie, Tatę, Babcie, braciszka, dzieci w przedszkolu, ale zdarza się to już sporadycznie, choć bywało, że rączka latała mu przy byle okazji