reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

znieczulenie przy CC

Moi organizm niestety nie umie w porody. Oksytocyna czy sztuczna czy naturalna dziala u mnie tak, że wymiotuje dalej niż widzę 😐 więc ja to śniadanie dostałam koło 8-9 przed akcja ale nie byłam wstanie go wtedy zjeść 😪
Biedna, głodna cały czas byłaś 🥺
Mój też przestał w porody, jak to napisałaś.
W 1 ciąży super oksytocyna zadziałała ,za to z małym miałam 3 próby, zwiększali dawkę no i nic a rozwarcie już było 3 cm 🙈

Jak położna do mnie przyszła i mówi chodź ostatni raz na próbę to akurat ciasto jadłam sobie smaczne a ta " dobra dokończ i tak nic nie ruszy a procedura musi zostać utrzymana" skubana jeszcze się kawałkiem ciasta poczęstowała 🤣🤣
 
reklama
To cieszę się, że mimo ponawianych wkłuć ominęło mnie to. Bo szykowali już narkoze 😅 generalnie dużo wdzięczności do anestezjologa.

A powiedz mi proszę, czy jak nie pamiętam końca zabiegu i przenisienia to mogłam coś dostać na uspokojenie? Nie miałam okazji spytać nikogo z bloku operacyjnego 😅

Moze na koniec dostalas jakies leki, ktore powoduja niepamiec wsteczna.
 
U mnie pani bardzo sprawnie założyła cewnik, bardziej odczuwałam dyskomfort związany z jego noszeniem
Wiesz,że ja byłam taka głodna myślałam, że padnę po CC a niby jeść nie można było to mi mój bułki słodkie przemycił 🤣🤣
Mi zostawili kolację (CC po 11, 12.30 na pooperacyjnej, pionizacja po 5 h [uważam że za wcześnie], potem prysznic, więc na noworodkach byłam przed 19), ale apetytu nie miałam w ogóle. Mąż po mnie dojadał jak przychodził. Apetyt wrócił jakoś po powrocie do domu 4 dni później.
 
Biedna, głodna cały czas byłaś 🥺
Mój też przestał w porody, jak to napisałaś.
W 1 ciąży super oksytocyna zadziałała ,za to z małym miałam 3 próby, zwiększali dawkę no i nic a rozwarcie już było 3 cm 🙈

Jak położna do mnie przyszła i mówi chodź ostatni raz na próbę to akurat ciasto jadłam sobie smaczne a ta " dobra dokończ i tak nic nie ruszy a procedura musi zostać utrzymana" skubana jeszcze się kawałkiem ciasta poczęstowała 🤣🤣

Nie no tu akurat umie. Bo u mnie 1.5h i po robocie, ale te wymioty bez sensu 😅
 
U mnie pani bardzo sprawnie założyła cewnik, bardziej odczuwałam dyskomfort związany z jego noszeniem

Mi zostawili kolację (CC po 11, 12.30 na pooperacyjnej, pionizacja po 5 h [uważam że za wcześnie], potem prysznic, więc na noworodkach byłam przed 19), ale apetytu nie miałam w ogóle. Mąż po mnie dojadał jak przychodził. Apetyt wrócił jakoś po powrocie do domu 4 dni później.
Kurcze to przez 4 dni prawie nie jadłaś?
Ja to wcinałam jak szalona. Mało, że to co w szpitalu podali to mi musiał mój jeszcze od mamy przywozić. Kolacja z śniadanie to samo 😁
 
Kurcze to przez 4 dni prawie nie jadłaś?
Ja to wcinałam jak szalona. Mało, że to co w szpitalu podali to mi musiał mój jeszcze od mamy przywozić. Kolacja z śniadanie to samo 😁
Tak na mnie hormony zadziałały. Jadłam na siłę, bo chciałam karmić kp. Ale dużo tego nie wpadało. Za to "femilaktor" (tak mawiał mój mąż + tego nie ocenzoruje) mi wchodził jak złoto 😅
 
Czy podanie znieczulenie do cesarki w kręgosłup jest bardzo bolesne ?
Czytałam mniej więcej cały wątek. Powiem tak: warto wiedzieć jak wygląda cc, nawet jeśli ono nie jest planowane. Dobrze, ze się tym interesujesz. To samo tyczy się pozostałych rodzajów porodu.

Ja miałam nagłe cc. Poród zaczął się SN, a skończył cc z uwagi na brak skurczy partych, tzw brak postępu, a było pełne rozwarcie. Uważam, że mam spory próg bólu, ale bóle skurczy mnie wykończyły i jeśli chodzi o cewnikowanie czy wbijanie znieczulenia do operacji, to te czynności to był dla mnie dosłownie pikuś. Być może było to też dobrze zrobione i dlatego. Próby porodu siłami natury były dla mnie tak bolesne, że takie wbijanie igly to nic dla mnie nie było. Oprócz tego, bałam się jeszcze że nie będą mogli się wbić, bo robi się to poza skurczem, a ja je mialam - w swoim odczuciu - co sekundę. Pamiętam, że wyszeptałam dosłownie: "teraz" (kazali powiedzieć, kiedy minie skurcz).

Pionizacja była po iluś tam przepisowych godzinach, nie pamiętam ilu, może ktoś tutaj wie. Operacja po 11, a dotarcie na oddział poporodowy jakoś pod wieczór. Nie byłam w stanie iść o własnych siłach, poprosiłam o wózek, ale dlatego, że nie czulam kompletnie nóg, byly osobnym bytem😅 położna oferuje pomoc z przejściem na oddział poporodowy, ale ja bym zwyczajnie nie czuła nóg i nie byłabym w stanie iść.
Później bolało jak diabli, ale dałam radę, byłam na jakiejś adrenalinie. Wystarczyły mi środki przeciwbólowe jakie rozdawali, nie prosiłam o więcej. Na sali pooperacyjnej zanim poszłam na poporodową położna spytała, czy chce trochę morfiny czy innego silnejszego środka przeciwbólowego (nie chcę pisać głupot, nie pamiętam już po takim czasie, co to dokładnie było, może @seremida się zna). Najpierw mówiłam, że nie, ale położna, że mogę się zastanowić, bo potem mi nie dadzą nic tak silnego, a może warto, bo z doświadczenia wie ze bedzie potem mocniej bolało niz w tej danej chwili i się zgodziłam. Uspokoiła, że przy kp to bezpieczna dawka, a nie będę cierpieć.
Jeśli chodzi o ból po operacji, to spodziewałam się, że będzie gorzej, a w zasadzie po wyjściu ze szpitala jakoś tam funkcjonowałam. Najgorzej i najtrudniej było w szpitalu wg mnie. Oczywiście rana się odzywała, ale to już nie był taki ból. Bardzo mi pomógł mąż. Na te okoliczność porodu zrobił sobie miesiąc przerwy od pracy i nie pozwolił mi nic dźwigać i schylać. Odpoczywałam.

Z rad, jakich mogę udzielić, to podczas operacji nie należy się patrzeć w sufit, bo tam są lampy i widać w odbiciu co się dzieje na stole operacyjnym. Akurat wiedziałam o tym, ale i tak nie patrzyłam tam, bo anestezjolog całą operację ze mną rozmawiał i opowiadał, co się dzieje. Opieka była super. Czułam się, jakby rodzina mną się zajmowała.
 
Czytałam mniej więcej cały wątek. Powiem tak: warto wiedzieć jak wygląda cc, nawet jeśli ono nie jest planowane. Dobrze, ze się tym interesujesz. To samo tyczy się pozostałych rodzajów porodu.

Ja miałam nagłe cc. Poród zaczął się SN, a skończył cc z uwagi na brak skurczy partych, tzw brak postępu, a było pełne rozwarcie. Uważam, że mam spory próg bólu, ale bóle skurczy mnie wykończyły i jeśli chodzi o cewnikowanie czy wbijanie znieczulenia do operacji, to te czynności to był dla mnie dosłownie pikuś. Być może było to też dobrze zrobione i dlatego. Próby porodu siłami natury były dla mnie tak bolesne, że takie wbijanie igly to nic dla mnie nie było. Oprócz tego, bałam się jeszcze że nie będą mogli się wbić, bo robi się to poza skurczem, a ja je mialam - w swoim odczuciu - co sekundę. Pamiętam, że wyszeptałam dosłownie: "teraz" (kazali powiedzieć, kiedy minie skurcz).

Pionizacja była po iluś tam przepisowych godzinach, nie pamiętam ilu, może ktoś tutaj wie. Operacja po 11, a dotarcie na oddział poporodowy jakoś pod wieczór. Nie byłam w stanie iść o własnych siłach, poprosiłam o wózek, ale dlatego, że nie czulam kompletnie nóg, byly osobnym bytem😅 położna oferuje pomoc z przejściem na oddział poporodowy, ale ja bym zwyczajnie nie czuła nóg i nie byłabym w stanie iść.
Później bolało jak diabli, ale dałam radę, byłam na jakiejś adrenalinie. Wystarczyły mi środki przeciwbólowe jakie rozdawali, nie prosiłam o więcej. Na sali pooperacyjnej zanim poszłam na poporodową położna spytała, czy chce trochę morfiny czy innego silnejszego środka przeciwbólowego (nie chcę pisać głupot, nie pamiętam już po takim czasie, co to dokładnie było, może @seremida się zna). Najpierw mówiłam, że nie, ale położna, że mogę się zastanowić, bo potem mi nie dadzą nic tak silnego, a może warto, bo z doświadczenia wie ze bedzie potem mocniej bolało niz w tej danej chwili i się zgodziłam. Uspokoiła, że przy kp to bezpieczna dawka, a nie będę cierpieć.
Jeśli chodzi o ból po operacji, to spodziewałam się, że będzie gorzej, a w zasadzie po wyjściu ze szpitala jakoś tam funkcjonowałam. Najgorzej i najtrudniej było w szpitalu wg mnie. Oczywiście rana się odzywała, ale to już nie był taki ból. Bardzo mi pomógł mąż. Na te okoliczność porodu zrobił sobie miesiąc przerwy od pracy i nie pozwolił mi nic dźwigać i schylać. Odpoczywałam.

Z rad, jakich mogę udzielić, to podczas operacji nie należy się patrzeć w sufit, bo tam są lampy i widać w odbiciu co się dzieje na stole operacyjnym. Akurat wiedziałam o tym, ale i tak nie patrzyłam tam, bo anestezjolog całą operację ze mną rozmawiał i opowiadał, co się dzieje. Opieka była super. Czułam się, jakby rodzina mną się zajmowała.

Patrzenie w lampy to była dla mnie najfajniejsza część cesarki 😅
 
reklama
Patrzenie w lampy to była dla mnie najfajniejsza część cesarki 😅
Jak ktoś lubi seriale medyczne na żywo 🙃

Napisałam, bo mało kto wie, a często ktoś nie będzie w stanie znieść tego widoku. Ja nie wiem, co bym zrobila, bo byłam w takim szoku (pierwszy raz w życiu szpital i operacja), że chyba w ogóle bym nie spojrzała tam. Ale co ciekawe wiedziałam o tym, od kilku osób. Zwłaszcza, że caly czas ze mną rozmawiano i żądano kontaktu 😅 może właśnie dlatego

I jeszcze raz podkreślę: warto się zapoznać, bo potem lepiej się człowiek z tym czuje. Tak mi się wydaje. Mi nawet koleżanka, której wcale nie prosiłam, opowiedziała o swoich cc, które miała planowane, ale bardzo jej zależało, żebym się dowiedziala, jak to moze wyglądać. Z perspektywy czasu uważam, że mimo iż sama czytałam o tym i się dowiadywałam, to pewnie gdzieś tam podświadomie mi to pomogło. Może jestem taka osobą, że wolę wiedzieć i to lepiej na mnie wpływa. Akurat też nie mogę w ogóle narzekać na opiekę szpitalną, co też miało wpływ na moje samopoczucie po tym wydarzeniu.

Czasem myślę, że sporo złych wspomnień jest podyktowanych po części brakiem tej świadomości...

Ja się w ogóle bałam porodu, jakiegokolwiek. Ale im bliżej było terminu, to uspokajałam się myślami, że nikt nie będzie ryzykował ani moim, ani dziecka życiem. Potem już na sali porodowej towarzyszyla mi ta mysl, jak już widziałam z kim mam do czynienia, jak to wygląda, że bedzie dobrze.
 
Ostatnia edycja:
Do góry