To nie do końca tak, że mąż nic nie robi. Kąpie dzieci. Czasami. Ale pojedynczo, drugie zostaje ze mną. Starsze jest baaardzo za mamusią, więc mąż też nic za dużo nie zrobi. Nie uśpi. Nie utuli w płaczu.
Dzisiaj też wstał i z pretensjami, bo się nie wyspał. Bo siedział do późna, przy laptopie... Nie wstał w nocy ani razu, a dzieci budziły się bardzo często.
Ale co z tego, że na miejscu, skoro dziećmi zająć się nie chciał, a tylko stawia mi wymagania co do wychowywania.
Ale dzisiaj już sukces. Jak tylko skończył pracę wyszłam na spacer. Sama. Mąż dał sobie radę, dzieci przeżyły.
Nie masz minimum szacunku do siebie, swojego ciała, swojej ciężkiej pracy, nie szanujesz siebie fizycznie i psychicznie. Dlaczego oczekujesz od niego, że będzie Cię szanował i doceniał skoro sama tego nie robisz? Masz na chacie jaśnie pana, któremu usługujesz, rozumiesz jego potrzeby, a on ma Cię za nic.
Czasem kąpie dzieci? Pff, on te dzieci powinien kąpać każdego dnia, a Ty w tym czasie przekąska, fajne picie i nogi do góry.
On się nie wyspał, mimo że to Ty wstawałaś co chwilę? Zrobiłabym mu taki sajgon, że by się popłakał.
Wymagania stawia? Kolejny sajgon na chacie. Gnój taki, że dom by się trząsł.
Wyszłaś na spacer? Wow. A ile musiałaś nadrobić swojej roboty jak wróciłaś do więzienia i co on takiego robił z dziećmi? Nakarmił, wykąpał, bawił się aktywnie?
Kobiety, dlaczego Wy sobie na to pozwalacie? Mamy XXI wiek, możemy wszystko, a wy się dajecie zaprząc jak kobyła do chomąta...
Brak słów.