wklejam wam z wrzesniowek nie obrazcie sie i tak bym napisala wam to samo
Jestem!!!
Boze co ja przezylam to szok... troche wam popisze a wiec:
napisalam do tej ginki moje wyniki, odpisala mi po 3 godz ze niestety wyniki sa złe i mam jutro sie zglosić do szpitala na zabieg... poszlam do innego gina, starszy facet, bardzo sympatyczny, przyjmowal porod mojej mamie gdy mnie rodzila, i mowie mu co i jak, wszystko po kolei dokładnie wiecie co bo wam pisalam, o pco itp prawie dostaalam zawału jak mu to mowilam myslslam ze mi serce wyleci... no pokazalam mu wyniki, mowie co ona mi odpisala a on ze przeciez nie maleje i wazne ze rosnie, pomału ale rośnie i ze on to musi zobaczyc i szybko polecielismy na usg, no i patrzy mówi ze rzeczywiscie nie widac plodu ale jak na ten tydzien wg jego i usg to dla niego normalne, widać cienie i jakies szmery, pecherzyk jest ladny okrągły, dobrze napiety,o dobrych wymiarach, płyn jest odpowiednio, nic sie nie dzieje złego, wg niego to przez pco i ze absolutnie mam nie isc na zabieg, ze jeszcze poczekamy bo moze jest ukryty za tymi cieniami i dopiero by bylo gdybysmy tak wczesnie usuneli a by sie okazało ze on tam był, i ze mam sie nie martwic poki nie plamie i nie krwawie.mowil ze pewnie mi sie przesuneło wszystko i mam przyjsc za tydzien na usg.... kamien mi spadl troche z serca, wiecie nawet jesli sie nie pojawi faktycznie to jednak mnie nie straszyl i nie kazal usuwać, tylko jakos to spokojnie wszystko wyszlo a przez nia to normalnie sie zryczalam i nerwica jakas...
dzieki wam za pamięc:*