Witam wszystkie Kobietki
i Brzuszki:-)
Cieszę się, że jest ten wątek bo mogę się wypowiedzieć na kilka tematów, a poza tym poproszę też o radę
Zacznijmy od
diety. W skrócie opowiem o tym jak doszłam do mojej, zaczęło się pod koniec podstawówki od nadczynności tarczycy, w liceum było apogeum choroby, byłam leczona radiojodem. Nie będę się zagłębiać w szczegóły, ale jakby któraś z Was była zainteresowana, albo miała podobne doświadczenia to chętnie poklikam
I wtedy ta moja tarczyca wyprawiała z moim młodym organizmem co chciała ( mając te 17 - 18 lat, bywały czasy że zażywałam ponad 20 tabletek dziennie ). Przede wszystkim dużo przytyłam, w wieku 18 i pół lat ważyłam 86kg, przy wzroście 1,74m. No i zaczęłam mieć problemy w układem trawienia, bóle brzucha, przede wszystkim żołądka, podejrzenie o wrzody, ale gastroskopii w końcu nie miałam robionej, tylko 'leczenie' pigułami z bakteriami wspomagającymi trawienie, no bo te kilogramy leków tarczycowych, sercowych i innych wyniszczyły mi odczuwalnie florę bakteryjną. I tak w klasie maturalnej ( będąc na nauczaniu indywidualnym, bo czasem nie dałam rady iść do szkoły i miałam b. dużo nieobecności we wcześniejszych klasach ) moja Pani od polskiego pożyczyła mi
książkę o dietach dostosowanych do grupy krwi. I to był strzał w 10! Moim celem nie było radykalne schudnięcie, tylko przede wszystkim pozbycie się tych okropnych bólów brzucha. I okazało się że
mając grupę krwi A powinnam żyć zgodnie z dietą wegetariańska - ogólnie mówiąc. Oprócz tego okazało się, że produkty dla mnie najbardziej wskazane, to produkty za którymi przepadałam od dziecka: owoce, warzywa, ryby. I nawet konkretne owoce to te które najbardziej lubię, chociaż ciężko znaleźć takie jakich nie lubię
I najciekawsze, że niewskazane dla mnie jest mleko, i przestałam je pić, bo wcześniej często jadłam płatki lub musli z mlekiem. I efekty były po ok. miesiącu, czułam się lżejsza, i o bólach brzucha zapomniałam. Oczywiście produkty mleczne i nabiałowe jadłam, ale były to głównie kefiry i jogurty naturalne, rzadziej owocowe, czasem pitne, no i sery przede wszystkim białe, żółte czasami. Zrezygnowłam też z mięsa, dzięki czemu odpadły mi z diety rzeczy w gęstych sosach, smażone i pieczone. A efekty były po kilku miesiącach - właściwie nie ograniczając się w jedzeniu, zaczęłam chudnąć. No i o niebo lepiej się czułam. Po prostu chciałam się przestawić na te rzeczy, których domaga się mój organizm. Na początku trochę brakowało mi mięsa, ale było to głównie gotowane i drób lub indyk, tak raz na tydzień. Wbrew obawom Mamy i Babci ( ona u nas gotowała, i to tak po polsku, tłusto i do syta ) nie wpadłam w anemię. Tylko chudnęłam, poprawiła mi się przemiana materii, jak były np. wakacje i pracowałam fizycznie, to jadłam naprawdę dużo a i tak stopniowo chudnęłam. Do tego studiowałam dziennie i studia i stresy też mi pewnie pomogły gubić kilogramy. Ale było to rozłożone na kilka lat i tak z wagi 86kg zeszłam do 62kg w ciągu 5 lat. Mam oczywiście pamiątki na ciele po tych wagowych przejściach w postaci rozstępów, małego cellulitu, ale da się z tym żyć, bo najważniejsze dla mnie jest to, że nadczynność tarczycy wyleczyłam ( teraz mam niedoczynność, ale po mojej tamtej chorobie jest to stan pożądany i właściwie nieodczuwalny, i teraz w czasie ciąży czuję się dobrze ), studia powoli kończę ( bo skończyłam zajęcia rok temu, ale jeszcze się nie obroniłam, muszę dokończyć pisać pracę mgr. i się obronić przed rozwiązaniem ), spotkałam Miłość mojego życia - mojego Męża ( niedawno roczek nam minął ), no i czekamy na nasze Maleństwo
)))):-)
Hmmm, miało być krótko... a wyszło jak zwykle
Mam nadzieję, że nie przynudzałam