No to i jestem ja
Dziękuję Wam Kochane bardzo za kciuki, a Losiczce również za przekazanie wieści
Wczoraj tak mnie kretyni zdenerwowali w pracy, że nie wytrzymałam i wyszłam wybuchając placzem. Później doprowadziłam do niezatrudnienia ich, bo kierownik powiedział że dla durni bez poszanowania dla innych pracowników nie ma miejsca w naszej firmie i mogą się spakować i wyjść.
Później panikowałam czy zdążę na czas do przychodni i czy mi lekarz nie ucieknie
. Sama wizytą nie zdążyłam się zdenerwować. Weszłam do gabinetu i nagla czas zwiększył pędkość uciekania. Zakręciło mi sie w głowie.
Najpierw pytanie o dolegliwości. Żadnych?- zdziwiony lekarz. Prosze się przygotować. Pędzę na to badanie. Wszystko oki- Kosmita jest na swoim miejscu- rozwija się prawidłowo, serdusio bije jak dzwon rytmiczne uderzanie w mikrofon: BUM, BUM BUM BUM.... i łza szczęścia po policzku. Wg USG 7 tydzień i 5 dzień- wg moich obliczeń- tak samo. Pyta mnie co z praća, więc oburzona odpowiadam, że chcę chodzić- uśmiecha się i mówi, że dobrze
Następna wizyta za trzy tygodnie. W prezencie małe opakowanie Femibion. Prosze o receptę na dupka, bo na 3 tygodnie mi nie starczy, a on: prosze od przyszłego tygodnia zmniejszyć dawkę o połowę i starczy- nie ma co sie faszerować i kasę wydawać- wszystko jest w porządku. W rejestracji czekam na zalożenie karty ciąży- ważenie komisyjne! Bleee.... Pni do mnie proszę o NIP. Pytam:mój? Nie no zakładu pracy. Musiałam wyglądać podobnie jak mój Kosmita w brzusiu, bo zaraz mi wytłumaczyła, że potrzebne do zwolnienia. Więc ja jeszcze większy wytrzeszcz oczu- że ja nie chcę zwolnienia. Teraz ona wygląda dziwnie i pyta jak to?
Wracam- mąż ku mojemu zaskoczeniu czeka pod przychodnią. Żebym nie marzła. Wracamy- opowiadam mu. Dumny, cieszy się- tylko troszkę obrażony, że najpierw zadzwoniłam do mamy, a nie do niego.
Wracamy do teściów- odpowiadam raczej na pytania, bo w glowie mi się kręci ze szczęścia. Jem pierogi i kwaśną ogórkową- pycha. Pękam z przeżarcia...
I tak mija wieczór....
Małami- a może ten wyjazd będzie dla Was? a może już nie pojeździsz na desce? Pamiętasz jak ja mówiłam po pierwszym negatywnym teście? że dobrze, bo na narty jadę.
No i pojadę w góry- tyle, że z nart nici
))
piąteczko- zabieraj męża i wracajcie szybko. Szczęśliwej i spokojnej podróży.