Dziewczyny ja jestem z forum marcowek 2020 napisze wam, że w kwiecień i maj zeszłego roku miałam podobnie, zrobiłam betę według wyniku 5tydz, po dwóch dniach przyrost prawidłowy, po kilku dniach miała być wizyta u gina ale z rana brązowy śluz... Pojechałam na IP lekarz mnie wyśmiał że zawracam mu głowę pierdół ami ale nie odpuściłam, pęcherzyk ciążowy jest, zarodka jeszcze nie widać bo za wcześnie, nakazał kontrolę u swojej gin za tydzień, tego samego dnia chlust coś do kibelka i krwawienie, znowu IP, pęcherzyka już nie ma... Inny gin na dyżurze spojrzał na usg i mówi, że ciałko żółte było za duże jak na ten wiek ciąży, że nic z tego by nie było, że lepiej iż natura sama zdecydowała...zostalam w szpitalu, tabletki na oczyszczenie antybiotyk itp... Załamałam się... Pierwszy okres dostałam po równym miesiącu, kolejnego już nie, bo mimo wszystko spróbowaliśmy znowu i się udało.... Dziś jest 37 tydz, od początku jednak został lęk, nawet teraz każda wizyta to stres czy nic się nie dzieje... Każda wizyta w toalecie z analiza papieru. Na początku byłam na duphastonie by ciąża miała lepsze warunki do rozwoju, jaką byłam przerażona czy serduszko będzie biło czy nie... Za każdym razem tak, dopóki nie zaczęłam czuć ruchów dziecka.... Nadal jest strach czy wszystko ok czy lekarz mowi prawdę nic nie ukrywa.... Czekamy na naszego synka z niecierpliwością....
Życzę wam aby każdej się udało, to najpiękniejsze co może być, czuć w sobie nowe życie... Pozdrawiam dziewczyny i trzymam kciuki.