Ja wymiotowałam od 6 tygodnia.Ciaza miała być przepięknym wyczekiwanym okresem w moim życiu a co ja przeżyłam to nigdy nie zapomnę. Wymioty były tak częste że się ledwo ściany w toalecie trzymałam. Dni takie że już miskę miałam obok łóżka bo siły wstawać do toalety nie było i w sumie musiałabym tam zamieszkać. Zmuszałam się do wody aby się nie odwodnić. Nic nie chciał żołądek przyjmować. Skończyło się dopiero dwa miesiące przed porodem. A wyjście do ginekologa to była moja wyprawa życia. Zawsze z siateczką w kieszeni i sucha skibeczką chleba która czasem powstrzymywała odruchy wymiotne...
Jedyne co wiem...to już nigdy więcej
Teraz córeczka ma 6 miesięcy i jakoś przetrwała te turbulencje od samego początku