Muszę się Wam pożalić:-(. Inguch ma od jakiegoś czasu (co jest normalnym etapem rozwoju oczywiście) fazy "na nie". Ostatnio się to objawia przy ubieraniu. Wierzga i próbuje się uwolnić albo nawet kwęka. Generalnie szybciutko daję sobie z tym radę. Mówię jej, że nózie trzeba ubrac, żeby im nie było zimno itp. W ostateczności ustawiam ją do pionu i trzymając, żeby nie uciekła, ubieram - awantury nie ma tylko mału buncik.
Niestyty problem jest jak odbieram ją po pracy od mojej mamy. Jest wtedy dzika awantura spowodowana tym, że mały skubaniec zorientował się, że im głośniej się drze tym szybciej babcia robi to, czego ona sobie życzy
. Więc odbywają się sceny dantejskie:
dziecko wyje, wyrywa mi się, wyciąga rączki do babci, babcia prosi: "daj mi ją" i prawie płacze, mnie cholera bierze. Wygląda to tak, jakby jakaś wredna matka zabierała dziecko od ukochanej babci po to, żeby je wywieźć do jakiegoś domu z marginesu, gdzie dziecku się dzieje niesamowita krzywda
.
Awantura się kończy jak po 20 minutach wrzasków uda mi się paskudę ubrać i oddać ją babci na ręce. Wtedy następuje błoga cisza ale gówniarz podnosi wrzask jak tylko zbliżam się do drzwi i pilnuje, żebym nie wyszła bez niej. Tym razem to do mnie się drze i wyciąga ręce, mała cholera.
Ja już nie mam siły tłumaczyć mojej mamie, żeby się tak nie zachowywała, bo tylko podsyca awanturę. Jej wytłumaczenie jest takie, że ona musi wziąć dziecko, jak tak do niej wyciąga rączki, bo inaczej Ingucha nie będzie więcej chciała do nie przyjść.
A na dodatek było tak wiele razy jak Ingunia się uderzyła i płakała a ja ją przytulałamm, to moja mama chciała mi odebrać dziecko i sama ją przytulić
Robiła to prawie na siłę
. Juz dwa razy na nią krzyknęłam z tego powodu bo moja cierpliwość też ma swoje granice. W końcu to moje dziecko a ona się zachowuje jakby było jej. I cieszy się jak Inguch mówi do mnie "Asia" a nie "mama"
To się rozpisałam;-)