Dziewczyny, w temacie "sraczek" - były one, i nadał w wielu rejonach świata są, główną przyczyną śmierci niemowląt i małych dzieci. Podłoże biegunek różne - żywieniowe (niewykryte alergie), wirusowe, bakteryjne... Ja uważam, że w naszym kraju, gdzie stosunkowo łatwy jest dostęp do szpitala, antybiotyków, leków, i gdzie higiena stoi na niezłym poziomie, szczepienie na tzw. rota wirusa nie ma sensu. Ale wyklinając szczepionki, antybiotyki, i cywilizację pamiętajmy, ile maluszków umierało jeszcze 20, 30, 50 i 100 lat temu na choroby, które dziś są niegroźne lub w zasadzie, można powiedzieć, nie ma ich.
Nie jestem fanką szczepienia na wszystko, co podleci, myślę, że wielu szczepień można oszczędzić dzieciom z pożytkom dla ich zdrowia, ale jednocześnie jak słysze o tym (nie tyczy się to personalnie do żadnej uczestniczki tej rozmowy) że szczepienia to całe zło świata, li i jedynie spisek firm farmaceutycznych, to trochę mi ręce opadają. Oczywiście, szczepienia mogą mieć skutki uboczne, nieraz bardzo poważne, są grupy ludzi, którzy nie powinni się szczepić, bo są w grupach ryzyka. Ale choroby również niosą poważne ryzyko. Ktoś pisze - na odrę, świnke, różyczkę się nie umiera. Otóż kiedyś się umierało. Do dziś te choroby mogą powodować poważne komplikacje - w przypadku świnki są to na przykład uszkodzenia słuchu, powodujące niedosłuch a nawet głuchotę, uszkodzenia sprawności jąder u chłopców, owocujące bezpłodnością, a różyczka, z którą zetknie się nieszczepiona matka w ciąży może wywołać poważne uszkodzenia płodu. Nie wierzycie - postudiujcie odrobinę roczniki statystyczne, historię medycyny i chorób, dokumenty WHO (dostępne w sieci). Polio - dziś nikogo w Polsce nie straszy. Ale w pokoleniu 60+ żyje wciąż wiele osób, które z powodu polio są kalekami, no i wiele nie żyje, bo nie udało im się przeżyć tej choroby w dzieciństwie. I nie jest to tak, że choroby, które zniknęły ze względu na szczepienia już nam nie zagrażają, więc możemy przestać się szczepić, niestety. Wirusy rozmnażają się wewnątrzkomórkowo, jeśli organizm - zaszczepiony - je szybko zwalcza, to nie dochodzi do rozmnożenia, i jest ich mało. Ale wciąż są. Jeśli próg nie zaszczepionych osób w społeczeństwie przekroczy masę krytyczną - te nieliczne znów będą się mnożyć, zagrażając osobom niezaszczepionym, ale niestety także tym zaszczepionym - bo żadne szczepienie nie chroni w 100% przed zachorowaniem, a z im większą ilością bakterii czy wirusa mamy do czynienia, tym są dla nas bardziej niebezpieczne, trudne do zwalczenia. Można nie chorować, a być nosicielem i inkubatorem chorób.
Tężec. Sama się zastanawiałam, czy jest sens szczepić dwumiesięczne niemowlę na tężca. Jakie ma szanse zetknięcia się z tą chorobą? Niemal zerowe, prawda? Co innego dziecko kilkuletnie. Ale charakterystyka toksyn tężcowych jest taka, że o ile dorosłego, a nawet starsze dziecko, stosunkowo łatwo uratować, podając surowicę i antybiotyk, o tyle niemowlęta na tężca umierają bardzo szybko, praktycznie z zerową szansą na ratunek. Niełatwa decyzja.
Pneumokoki. Zgadzam się - jak dziecko nie chodzi do żłóbka, nie ma rodzeństwa w przedszkolu, to raczej nie ma po co szczepić. Ja nie szczepiłam. Ale gdybym miała wysłać dziecko do żłobka, to bym zaszczepiła. Programy pilotażowe pokazuja, że w woj., gdzie szczepiono na pneumokoki, spadła o ponad połowę ilość hospitalizacji z powodu powikłań po pneumokokowym zapaleniu płuc, a śmiertelność o ponad 90%! Nie ma sensu szczepić każdego, ale osoby, dla których ta choroba może być groźna, a prawdopodobieństwo zachorowania spore - jak małe dzieci chodzące do żłobka, starsze osoby, po 65 roku życia, zwłaszcza chore na serce, z obniżoną odpornością. Niektórzy mówią - na wszystko są teraz antybiotyki, leki. Niestety nie. Bakterie mutują, uodparniają się na antybiotyki. Jest coraz więcej lekoopornych szczepów. Podobnie z głupią grypą. Nie szczepię siebie, nie szczepię dziecka, ale moją mamę, która jest po 60, i ma poważną niewydolność serca zaszczepimy w tym roku, bo tak radzą, ba, każą, jej kardiolodzy - znakomici specjaliści, którzy naprawdę kierują się dobrem pacjenta, czytają statystyki, jeżdżą na konferencje i są na czasie z wynikami badań. Nie powodują się sugestią firm farmaceutycznych, tylko swoją wiedzą, która - bez urazy - w tym temacie jest większa niż wiedza większości uczestniczek forum.
Nie ulegajmy owczym pędom - ani temu, żeby szczepić na wszystko, co tylko jest na rynku, bo inaczej ani chybi pomrzemy, ani temu drugiemu, tej antyszczepiennej histerii, że wszystko, tylko nie szczepienia, bo zabijają i służą tylko nabijaniu kasy koncernom farmacetycznym. Ta sprawa nie jest czarno-biała, naprawdę. Dlatego zastanówcie się, co robicie, dlaczego, czasem warto też pogłębić wiedzę, zanim się ulegnie czyjejś panicznej argumentacji (za lub przeciw).
Co do przekupnych ministrów - co by nie mówić o pani Kopacz, to histerii w sprawie świńskiej grypy nie uległa, Polska szczepionek nie zakupiła. Miała baba nosa, że to przekręt. Także spokojnie, myślę, że akurat tu możemy mieć to minimum zaufania, jeśli mamy pewne szczepienia refundowane, to na pewno nie dlatego, że Kopacz dostała grubą kopertę. A koszty refundowania powszechnych szczepień są tak duże, że decyzje o tym nie zależą od widzimisię jednego czy dwóch urzędników państwowych, także przekupstwo nie taka łatwa sprawa. Lekarze - co innego. Na pewno część ulega, może nawet duża część, nie wiem, ale znam takich, za których głowę bym dała, że ulegają tylko jednemu - przysiędze Hipokratesa. I tych się radzę, i im ufam. Bardziej im, niż reklamom i użytkownikom forów, także dlatego, że ci lekarze potrafią mnie przekonać, czemu uważają tak, a nie inaczej, powołując się na konkretne dokumenty i wyniki badań.