Witajcie, kobitki.
U mnie dzisiaj dzień zleciał pod znakiem sklerozy: najpierw wyszliśmy na zakupy do reala,- i w połowie drogi złapała nas okropna ulewa, zmokliśmy do suchej nitki, bo zapomniałam parasola, a jak już dotarliśmy do marketu, to okazało się, że zapomniałam torby z listą zakupów, komórką i... pieniędzmi na te zakupy. A potem wybraliśmy się do teściów na obiad, no i oczywiście musiałam latać po okolicznych aptekach, bo nie wzięłam z domu mleka dla Tymka
Mąż się ze mnie strasznie nabijał, ale ja też miałam swoją chwilę triumfu, bo on sobie zdał sprawę dopiero u nas w domu, że zostawił u teściów ostatnią paczkę swoich papierochów i zapalniczkę
.
A tak poza tym, to oznajmiłam dzisiaj teściowej swoją koncepcję chrzcin Tymoteusza i - o dziwo - przełknęła to nadspodziewanie spokojnie. Przy okazji olśniło mnie, że u nas w parafii chrzczą w pierwszy dzień świąt, a nie w drugi, jak byłam święcie przekonana. Muszę jutro oświecić moją mamę, żeby sobie nie planowała jakiegoś wyjazdu na pierwszy dzień Bożego Narodzenia;-)
Co do blizny po cięciu, to po pierwszym porodzie mój ginek przepisał mi ten Contratubex (miała ona rozjaśnić i zmniejszyć bliznę) ale niewiele dawała, choć sporo kosztowała. Koleżanka poleciła mi tę maść perłową, No-scare bodajże się nazywała, i rzeczywiście po pewnym czasie stosowania zarówno na bliznę jak i na moje ukochane rozstępy efekt był widoczny. Teraz niczym nie smaruje poza serum przeciwko rozstępom Dax Cosmetics. Ale nie wiem, czy coś to daje. Nie odczuwam już żadnych dolegliwości, nic mnie nie ciągnęło, ani nie bolało począwszy od drugiego czy trzeciego tygodnia po porodzie. Czasem przy zmianie pogody swędzi trochę ale to normalne, mnie tak swędzą wszystkie blizny.
Co do tabletek antykoncepcyjnych to stosowałam już ich kilka rodzajów: Minulet, Cilest, Yasmine i wszystkie działają na mnie tak samo: raz, że łażę jak podładowana, byle co mnie wnerwia, a co za tym idzie ja wnerwiam innych i kółko się zamyka, dwa - w ogóle zatracam ochotę na małe co nieco, więc po co mam bulić full kasy na tabletki, skoro i tak się nie kocham z mężem albo sporadycznie? Nie wiem, czy teraz się zdecyduję na tabletki. Nie mam pomysłu na sposób zabezpieczenia przed ciążą. Najpierw muszę zrobić test ciążowy (bo wciąż nie mam okresu, mimo, że od miesiąca z okładem nie karmię piersią), od piątku dostałam plamienia ale to nie jest okres i już boję się iść do ginka, żeby nie usłyszeć jakiś na obecną chwilę niemiłych wiadomości. Ludzie, chyba bym padła trupem, jakby się okazało, że znowu jestem w ciąży... Qurcze, pierwszy raz z mężem troszkę pofiglowaliśmy bez zabezpieczenia jakieś cztery, czy pięć tygodni po porodzie (już nie krwawiłam) ale nie pamiętam, czy poszliśmy wtedy na całego czy nie... I mąż też nie pamięta. Potem już się zabezpieczaliśmy za każdym razem. Ale przez tamten pierwszy raz nie wiem, czy brak okresu to w moim przypadku po prostu fizjologia, czy co innego. Jak czytałam w jakiejś książce nawet u mam nie karmiących piersią okres może wrócić miesiąc po porodzie, ale równie dobrze nawet sześć miesięcy później. A najczęściej ponoć po trzech miesiącach. Nie wiem już. Chyba w przyszłym tygodniu zamelduje się u mojego doktora.
Klavell - przykro mi z powodu dziadka... Nie wiem co napisać, ponad to, że teraz cała twoja rodzina musicie wykazać się ogromną siłą, żeby dać dziadkowi jak najwięcej ciepła, zrozumienia i wsparcia. On teraz tego bardzo potrzebuje...
Agacis - mój Tymek już dostał dwa razy antybiotyk na sam zielony katar i kaszel. Teraz cały czas coś mu furczy w nosku i od czasu do czasu pokasłuje, ale katarek jest przeźroczysty albo biały. W tym tygodniu pójdę z nim do pediatry, ale do dzieci zdrowych, bo nie chcę go narażać na jakąś poważniejszą zarazę w poczekalni. Najwyżej udam głupa, że byłam przekonana, iż to alergia. Chcę dostać skierowanie do neurologa i sprawdzić ogólnie, czy maluch rozwija się prawidłowo, bo od 2 tygodnia życia nie byłam z nim na takim badaniu. A u dzieci chorych nie ważą ani nie sprawdzają odruchów, ba, nawet nie rozbierają, żeby było szybciej, bo tyle dzieci czeka w kolejce.