Witajcie kochane Wrześnióweczki
Majandra trzymaj sie cieplutko i wracaj do nasz szybciutko jeszcze 2w1.
Troche sie nie odzywałam ale mam dobre wytłumaczenie - poniewaz juz nie pracuję, wpadłam w wir zakupów i ciągle gdzieś jeżdżę, oglądam, szukam, kupuję. Juz mam prawie wszystko :-). Wczoraj zamówiłam przez internet łóżeczko (dużo bardziej sie opłacało) i teraz czekam, aż przyjdzie i popędzę do sklepu po komodę w takim samym kolorze. Juz sie nie moge doczekać, aż wszytsko rozpakuję, poskładam i w końcu będę się tym cieszyć. Teraz jeszcze tylko szukam koncepcji na pomalowanie naszej sypialni żeby maluszkowi było miło i przytulnie w niej mieszkać. Przez to wszystko czas mi leci niesamowicie szybko i zanim sie obejrzałam minął juz prawie tydzień. Ale ja uwielbiam tak żyć, wtedy jestem w swoim żywiole i nawet nie myślę o wszytskich ciążowych dolegliwościach, które ostatnio mnie spotykają. Mój mąż ostatnio stwierdził, że skoro już nie pracuję to może sobie zabierac auto a ja i tak powinnam siedzieć w domku i najlepiej leżeć a nie włóczyć się po mieście (hahaha a ciekawe kto by sie zajął zakupami i wszytskimi przygotowaniami na przyjście naszego synka). Jednym słowem chciał mnie "ubezwłąsnowolnić" i jak powiedział tak zrobił w poniedziałek. Jak nie mogę sobie robic tego na co mam ochotę to czuję się strasznie, nic nie zrobiłam w ten dzień, złapała mnie straszna zgaga, bóle pleców, lenistwo itp, przespałam prawie cały dzień i jak wrócił do domu i zastał mnie w takim stanie to stwierdził, że jednak woli jak ja mam samochód i sobie załatwaim swoje rzeczy. Przynajmniej jestem szczęśliwa, czuję że żyję, wieczorem tez jestem pełna energii i mu nie marudzę :-):-):-).
Co do starania sie o dzidziusia i teminy porodu to u nas było tak: zaszłam w ciążę w 5 cyklu. Niby to nie długo ale dla nas (a szczególnie dla mnie czekanie było straszne). Nigdy nie myślałam, że moge miec z tym problemy a tu się okazało, że nie jest tak różowo. Na szczęście po 3 niudanym miesiącu postanowiłam nie czekać do roku i zrobić wszystkie badania. Wyszło, że mam 20-krotnie podwyższoną prolaktynę po obciążeniu. Diagnoza była taka, że jestem przepracowana, zestresowana (nawet o tym nie wiedziałam) i przemęczona i powinnam sobie pojechac na kilkumiesięczne wakacje (hehehe, ciekawe tylko kto by za to zapłacił i kto by mi dał taki urlop) i pewnie by sie udało. Że nie było takiej opcji dostałam Bromergon (straszne świństwo) i bardzo niespodziewanie udało się - o ciąży dowiedziała się w pracy w toalecie w dniu wyjazdu na nasz zimowy i jak sie okazało ostatni w tym roku urlop. Teraz wszytskim starającym się o dzidziusia parom radzę po kilku bezowocnych miesiącach wybrac sie do lekarza na podstawowe badania. My dzięki temu zaoszczędziliśmy ponad pół roku
.
A jeśli chodzi o termin to juz sama nie wiem kiedy urodzę. Ostatnia @ miałam 12 grudnia więc wg obliczeń powinnam urodzić 19 września. Jestem jednak na 100% pewna, że owulacje miałam 29 grudznia więc powinnam urodzić 22 września. Na I usg wyszedł taki termin jak wg ostatniej miesiączki a po ostatnim usg przesunął sie na 10 wrzesnia. No i bądź tu mądra. Sama jestem ciekawa kiedy to będzie i w sumie chyba wolałabym na poczatku wrzesnia niż pod koniec
Nie wiem jak u mnie będzie z powrotem do pracy. Planuję wrócic na początku marca czyli po macieżyńskim + zaległy urlop ale kto to wie jak będzie. Z pracy jestem bardzo zadowolona, mam całkiem dobre stanowisko i nienajgorsze pieniążki, a dodatkowo pewnie po powrocie dostane awans. U mnie nie zwalnia sie kobiet, które przychodza po porodzie i każda z nas może iść na ile chce na wychowawcze. Problem jest tylko w tym, że w nastepnym roku ruszamy z budowa domu i niestety zaciagniemy duzy kredyt hipoteczne. Obawiam sie więc, że nie będzie nas stac na to, żebym nie pracowała. Tak więc pewnie skończy sie na niani, chociaz nie wiem jak to przeżyję. Niestety moi rodzice sa za granica i mimo że bardzo chcieliby pomóc to nie mogą. Teściowa całymi dniami pracuje i tez nie będzie mogła nam pomóc tak więc nie mamy na kogo liczyć :-
-
-(. Do żłobka napewno nie oddam dziecko bo tak jak piszecie i widziałam u koleżanek maluszki a raczej ich mamy szybciej z tych żlobków zabierały swoje pociechy niz je tam oddawały. Maluchy ciagle chorowały i to było bez sensu. Tak po cichu marzymy, ze może uda sie mojej albo M firmie otworzyć taki firmowe żłobko-przedszkole (bo sa takie plany). To byłoby najlepsze rozwiązanie, ale nie wiadomo czy wypali. Na razie więc staram sie tym nie martwić. Zobaczymy jak będzie w następnym roku i wtedy będziemy coś kombinować.
Agacis myślisz, że w ogóle dostaniemy jakieś emerytury. Ja bym na nie nie liczyła bo to co sie u nas dzieje nie wygląda zachęcająco i nie rokuje nic dobrego na przyszłość. Szlak mnie tylko trafia jak co miesiąc widzę ile mi zabieraja z mojej pensji
. Sama bym to lepiej zainwestowała i przynajmniej spała spokojnie.