Najpierw miałam taka pracę że nawet na urlopie nie miałam prawa wyłączyć służbowej komórki (agencja badanai rynku i opini społecznej), jak były np. wybory to trzy dni z roboty nie wychodziłam. Mój obecny małż namawiał mnie, zebym zmieniła pracę, bo nie dość że wyczerpująca, stresująca to jeszcze bardzo przeciętnie płatna. No i kolezanka mi zaproponowała pracę przy projekcie unijnym "ale" tyko na czas określony - na półtora roku. Więkasza kasa, prestiżowa instytucja - zgodziłam się. Szczerze mówiąc głównie się nudziłam w tej robocie, nie rozwijająca, nie szkoda mi było, ze sie kończy umowa. A ze sie kończyła, to zadecydowaliśmy, ze postaramy się o dziecko i nie będę już szukać nowej pracy tylko jakoś przebidujemy z zarobków małża. Po czym dowiedziałam się że nawet jak jest umowa na czas określony, to pracodawca musi przedłużyć umowe do czasu porodu, a potem przysługuje zasiłek macierzyński. No to zagęściliśmy sie z tym staraniem i się udało :-) A więc po porodzie pozostaję bez pracy, ale mam zasiłek macierzyński, potem pójdę na bezrobocie - pół roku jest płatne, a od ok. sierpnia - września, w zalezności od zarobków malża i ogolnej sytuacji, albo postaramy się o siostrzyczkę dla Stasia, albo będę szukać pracy. Wtedy Stasia chyba najpierw oddamy pod opiekę opiekunki - myślałam o żłobku (bo to jednak jest wykfalifikowana opieka, dostosowane jedzenie, dziecko szybciej się rozwija wród rówieśników) własnei te choroby mnie przerażają i to że trzebaby dziecinę zrywać z łóżka bladym świtem, ale potem od 2,5 roku do przedszkola.
reklama
Ja do pracy również nie pójdę bo właśnie mi się zasiłek skończył I żyjemy z jednej pensji:-( Ale pod koniec roku mamy w planach wyjazd do Irlandii,najpierw małż a potem ja dojadę z dziećmi jak już się tam wszystko ułoży bo innego wyjścia nie ma niestety:-(
Ja byłam wczoraj u lekarza ale prywatnie bo tamta zrezygnowała z kasy chorych (nawet nas nie powiadamiając) i założyła sobie prywatny gabinet Więc zmuszona byłam pójść prywatnie,bo ostatni raz byłam 13.06 Zbadał mnie ginekologicznie i zrobił USG.Na to wygląda że dołączę również do mam sierpniowych bo termin wypadł na 28.08 i dziecko moje waży już prawie 3kg. Oznajmiam wszystkim że będę mieć jednak chłopca z czego bardzo się cieszymy
Ja byłam wczoraj u lekarza ale prywatnie bo tamta zrezygnowała z kasy chorych (nawet nas nie powiadamiając) i założyła sobie prywatny gabinet Więc zmuszona byłam pójść prywatnie,bo ostatni raz byłam 13.06 Zbadał mnie ginekologicznie i zrobił USG.Na to wygląda że dołączę również do mam sierpniowych bo termin wypadł na 28.08 i dziecko moje waży już prawie 3kg. Oznajmiam wszystkim że będę mieć jednak chłopca z czego bardzo się cieszymy
KamilaC
Wrześniowe mamy'07
- Dołączył(a)
- 26 Styczeń 2007
- Postów
- 219
Etka99 gratuluje chłopca
Moja sytuacja w pracy jest bardzo dobra tzn. jestem z niej bardzo zadowolona, lubię ją i w miare dobrze zarabiam. Od 1,5 tygodnia jestem na zwolnieniu i już raczej nie wróce przed porodem, ale pracuje z domu.
Praca w domu jest lekka bo właściwie kontroluję tylko sytuację.
Przed pójściem na zwolnienie rozmawiałam ze swoim dyrektorem i miałam do wyboru 2 opcje, albo on nikogo nie zatrudnia na moje stanowisko a ja wracam zaraz po macierzyńskim czyli 18 tygodni, albo zobaczymy....
ja zdecydowałam że wróce do pracy po 18 tygodniach, wynegocjowałam że na początku pół dnia pracuje z domu.
Nie byłoby tak najgorzej, gdyby nie to, że Jaś ma za młode babcie, które jeszcze pracuję zawodowo i niestety nie będą mogły się nim zająć.
Pozostaje więc opiekunka i tu niestety trochę przeraża mnie to, że zostawię go z obcą osobą, no i cena.
W Warszawie dobrej opiekunce trzeba zapłacić około 1500 pln. Ale nie mam innego wyjścia, oczywiście też mamy kredyt hipoteczny na karku i wogóle duże stałe opłaty...
Trochę się boję jak to będzie, ale mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży.
Moja sytuacja w pracy jest bardzo dobra tzn. jestem z niej bardzo zadowolona, lubię ją i w miare dobrze zarabiam. Od 1,5 tygodnia jestem na zwolnieniu i już raczej nie wróce przed porodem, ale pracuje z domu.
Praca w domu jest lekka bo właściwie kontroluję tylko sytuację.
Przed pójściem na zwolnienie rozmawiałam ze swoim dyrektorem i miałam do wyboru 2 opcje, albo on nikogo nie zatrudnia na moje stanowisko a ja wracam zaraz po macierzyńskim czyli 18 tygodni, albo zobaczymy....
ja zdecydowałam że wróce do pracy po 18 tygodniach, wynegocjowałam że na początku pół dnia pracuje z domu.
Nie byłoby tak najgorzej, gdyby nie to, że Jaś ma za młode babcie, które jeszcze pracuję zawodowo i niestety nie będą mogły się nim zająć.
Pozostaje więc opiekunka i tu niestety trochę przeraża mnie to, że zostawię go z obcą osobą, no i cena.
W Warszawie dobrej opiekunce trzeba zapłacić około 1500 pln. Ale nie mam innego wyjścia, oczywiście też mamy kredyt hipoteczny na karku i wogóle duże stałe opłaty...
Trochę się boję jak to będzie, ale mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży.
Shinead
wrześniowa mama '07
- Dołączył(a)
- 29 Czerwiec 2007
- Postów
- 528
Moja sytuacja w pracy jest raczej dobra. Pracuję tam od 9 lat (dział finansowy firmy budowlanej) i wiadomość, że jestem w ciąży szefostwo przyjęło ok, zwłaszcza, że nie ukrywałam tego, że od dłuższego czasu się staramy. Zalezy mi na tej pracy, bo po pierwsze atmosfera jest naprawdę do przeżycia, a po drugie jak większość mamy z mężem kredyty i wiadomo, że co dwie pensje to nie jedna.
Zamierzam zostać w domku z małym aż skończy 6 m-cy, czyli macierzyński no i jeszcze zaległy urlop sobie wykorzystam:-) Przeczytałam gdzieś, że matce karmiącej należą się w pracy 2 przerwy pólgodzinne na karmienie, więc wymyśliłam sobie, że będę negocjować z szefostwem żeby z tych dwóch przerw zrobić jedną godzinną i po prostu wcześniej jeżdzić do domu, czyli o 14.00 zamiast o 15.00, to zawsze coś.
Jak będę już pracować opiekować się maluszkiem będzie moja mama. Już nie pracuje i nie może się doczekać wnuka. Dlatego bardzo się cieszę z takiego rozwiązania, bo wiadomo, że najbardziej chyba można zaufać własnej matce.
Co do złobków to tez wiem, że dzieciaczki tam strasznie chorują, może to nie jest reguła ale mam koleżankę, która po macierzyńskim zdecydowała się na żłobek i teraz jej mały ma bez przerwy zapalenie krtani, gardła, że więcej przebywa na chorobowym niż w pracy.
Zamierzam zostać w domku z małym aż skończy 6 m-cy, czyli macierzyński no i jeszcze zaległy urlop sobie wykorzystam:-) Przeczytałam gdzieś, że matce karmiącej należą się w pracy 2 przerwy pólgodzinne na karmienie, więc wymyśliłam sobie, że będę negocjować z szefostwem żeby z tych dwóch przerw zrobić jedną godzinną i po prostu wcześniej jeżdzić do domu, czyli o 14.00 zamiast o 15.00, to zawsze coś.
Jak będę już pracować opiekować się maluszkiem będzie moja mama. Już nie pracuje i nie może się doczekać wnuka. Dlatego bardzo się cieszę z takiego rozwiązania, bo wiadomo, że najbardziej chyba można zaufać własnej matce.
Co do złobków to tez wiem, że dzieciaczki tam strasznie chorują, może to nie jest reguła ale mam koleżankę, która po macierzyńskim zdecydowała się na żłobek i teraz jej mały ma bez przerwy zapalenie krtani, gardła, że więcej przebywa na chorobowym niż w pracy.
Atruviell
Wrześniowe mamy'07
Shinead - to dobrze, że u ciebie jako tako kwestia pracy wygląda.
Ja pracuję w godzinach od 9:00 do 17:00 więc prawie cały dzień. Wolałabym iść do pracy na 7:00 i o 15:00 mieć już wszystko z głowy. Ale tak nie jest. Wiadomo, że w bankach wszystko nastawione jest na klienta, nadgodziny to nie rzadkość, dalekie szkolenia także (i nikt nie pyta o zgodę, mimo, że prawo zabrania wysyłać matkę dziecka do lat 4 na wyjazdy służbowe bez jej zgody). Oczywiście, zakładają, że się zgadzam, bo na takie co się nie zgadzają, to nie ma miejsca w firmie. Jeśli chodzi o przerwy na karmienie, to owszem, można skorzystać, ale trzeba mieć zaświadczenie od pediatry, że karmisz naturalnie (a ja nie karmiłam). No i w mojej firmie nie wyobrażam sobie, że po prostu o16:00 wyłączam komputer i wychodzę sobie do domku, kiedy kolejka klientów do drzwi a każdy z nich i tak podchodzi do mnie i chce być obsłużony, bo nie mam prawa postawić tabliczki z napisem "stanowisko nieczynne". A jak powiem, że kończę pracę, to się nasłucham na temat swojego lenistwa, układów, jak tak można i w ogóle nie ma mowy. Nie wspominając już o obrażonych minach moich szanownych koleżanek, które nie omieszkają z pewnością dociąć, że wykorzystuję dziecko, żeby się urywać z pracy. Myślałam też o powrocie do pracy na 1/2 etatu, ale też śmiem wątpić, czy będę w stanie wyjść z tej pracy po 4 godzinach. Zawsze znajdzie się jakaś wymówka, żebym została dłużej, za co nikt mi nie zapłaci. Jestem załamana, bo najlepszym rozwiązaniem byłaby nowa praca właśnie na 1/2 etatu. Tylko, gdzie taką znaleźć? W sklepie mięsnym? Już widzę tych wszystkich moich klientów bankowych, którzy potem obczajają mnie w sklepie za ladą... I pytania w stylu: "ach, pani Aniu, co się stało, czy zwolnili panią? Za co?". Sama nie wiem, co robić. Mąż zarabia niewiele ponad 1000 zł, samych rachunków miesięcznie tyle mamy. Więc muszę pracować albo przynajmniej uzyskać 400 zł zasiłku wychowawczego. Ale nie wiem czy dostanę, skoro biorą dochody za 2006r.? W tamtym roku przecież oboje pracowaliśmy i na pewno wyjdzie nam dochód większy niż 504 zł na osobę. Nie wiecie, jak to jest z tym wychowawczym?
Ja pracuję w godzinach od 9:00 do 17:00 więc prawie cały dzień. Wolałabym iść do pracy na 7:00 i o 15:00 mieć już wszystko z głowy. Ale tak nie jest. Wiadomo, że w bankach wszystko nastawione jest na klienta, nadgodziny to nie rzadkość, dalekie szkolenia także (i nikt nie pyta o zgodę, mimo, że prawo zabrania wysyłać matkę dziecka do lat 4 na wyjazdy służbowe bez jej zgody). Oczywiście, zakładają, że się zgadzam, bo na takie co się nie zgadzają, to nie ma miejsca w firmie. Jeśli chodzi o przerwy na karmienie, to owszem, można skorzystać, ale trzeba mieć zaświadczenie od pediatry, że karmisz naturalnie (a ja nie karmiłam). No i w mojej firmie nie wyobrażam sobie, że po prostu o16:00 wyłączam komputer i wychodzę sobie do domku, kiedy kolejka klientów do drzwi a każdy z nich i tak podchodzi do mnie i chce być obsłużony, bo nie mam prawa postawić tabliczki z napisem "stanowisko nieczynne". A jak powiem, że kończę pracę, to się nasłucham na temat swojego lenistwa, układów, jak tak można i w ogóle nie ma mowy. Nie wspominając już o obrażonych minach moich szanownych koleżanek, które nie omieszkają z pewnością dociąć, że wykorzystuję dziecko, żeby się urywać z pracy. Myślałam też o powrocie do pracy na 1/2 etatu, ale też śmiem wątpić, czy będę w stanie wyjść z tej pracy po 4 godzinach. Zawsze znajdzie się jakaś wymówka, żebym została dłużej, za co nikt mi nie zapłaci. Jestem załamana, bo najlepszym rozwiązaniem byłaby nowa praca właśnie na 1/2 etatu. Tylko, gdzie taką znaleźć? W sklepie mięsnym? Już widzę tych wszystkich moich klientów bankowych, którzy potem obczajają mnie w sklepie za ladą... I pytania w stylu: "ach, pani Aniu, co się stało, czy zwolnili panią? Za co?". Sama nie wiem, co robić. Mąż zarabia niewiele ponad 1000 zł, samych rachunków miesięcznie tyle mamy. Więc muszę pracować albo przynajmniej uzyskać 400 zł zasiłku wychowawczego. Ale nie wiem czy dostanę, skoro biorą dochody za 2006r.? W tamtym roku przecież oboje pracowaliśmy i na pewno wyjdzie nam dochód większy niż 504 zł na osobę. Nie wiecie, jak to jest z tym wychowawczym?
Anna25
wrzesień2006/lipiec2012
ja jestem na wychowawczym, na który przeszłam zaraz pomacierzyńskich. Dochody liczyli za poprzedni rok, w moim przypadku 2005, nie mogło przekroczyć 504 zł na osobę bo inaczej nie dadzą zasiłku (to jest 450 zł prawie, łącznie z rodzinnym). No i na wychowawczym nie możesz dorobić ani złotówki.
z wychowawczym to jest tak że twoje dochody są utracone i liczą się tylko dochody męża i one są dzielone przez ilość członków rodziny.acha i jeżeli się staramy do 30 wrzesnia to liczą się dochody za 2005rok a jak po 30 wrzesnia to za 2006.czyli w naszym wypadku to będą już te za 2006.Mam nadzieje ze nie namieszałam za bardzo ;-)
ja po macierzyńskim nie wracam do pracy Dawida zostawiała opiekunce i oddawałam jej połowe pensji no prawie połowe teraz nawet jak by poszedł do przedszkola to bym musiała małą dać opiekunce a zarabiałam mało ok 1000zł odjąć 300zł opeikunka,100zł miesieczny bilet,300zł przedszkole nie opłaca się a tak będę siedzieć z dziecmi w domu i dostawać wychowawczy+rodzinne to daje ok 500zł.
Z Dawidkiem straciłam najcenniejsze chwile teraz nadrabiam a z Milenką już nie chcę popełnić tego samego błedu.
miłego dnia buzka
ja po macierzyńskim nie wracam do pracy Dawida zostawiała opiekunce i oddawałam jej połowe pensji no prawie połowe teraz nawet jak by poszedł do przedszkola to bym musiała małą dać opiekunce a zarabiałam mało ok 1000zł odjąć 300zł opeikunka,100zł miesieczny bilet,300zł przedszkole nie opłaca się a tak będę siedzieć z dziecmi w domu i dostawać wychowawczy+rodzinne to daje ok 500zł.
Z Dawidkiem straciłam najcenniejsze chwile teraz nadrabiam a z Milenką już nie chcę popełnić tego samego błedu.
miłego dnia buzka
Atruviell - Ludzie są jacy są, w banku jak idzie o ich pieniądze to się odzywają najgorsze instynkty. Teraz robi się coraz łatwiej na rynku pracy i może pomyśl o zmianie, są firmy w których liczą się z ludźmi i takiej Ci życzę. Ja wiele lat pracowałam w firmach prywatnych, od półtora roku właśnie w budżetówce i chciałabym znaleźć sobie pracę właśnie tam. Liczą się z czasem pracy, są sympatyczne trzynastki i praca często właśnie od 7mej do 15tej
Oj dziewczyny widze że u większości nie jest to łatwa decyzja. Czemu zawsze musimy byc poszkodowane i musimy wybierac. W innych krajach to troche inaczej wyglada.Niby chca miec dadatni przyrost a nic w tym kierunku nie robia. Co za kraj. A juz nie wspomnę o tym ze jak juz któras wybierze macierzyństwo nie prace to tym bardziej sie jej juz nic nie nalezy - mówie oczywiscie o emeryturze.
reklama
Podziel się: