Wieści są rewelacyjne: kruszynka ma już 2,5 cm, takie krótkie rączki i nóżki i nimi machała :-) Po krwiaku nie ma śladu! Termin mam na ... 13.tego października :-) Trzynastkowa dzidźka.
Och, Carioca, jak ja się cieszę
Jeszcze raz gratulacje z okazji zafasolkowania. 2,5cm fiu fiu, kawał chopa/baby:-):-):-) A co do terminu, to gdyby maleństwo zechciało wam zrobić niespodziankę i przyjść na świat 10 dni przed terminem, to było by super, bo w tym dniu rodzą się naprawdę czaderscy i skromni ludzie, hi hi (znaczy się takie jak ja;-)
).
ATRUVIELL, WITAJ CÓRO MARNOTRAWNA, GURU TY NASZ!!!
Jak możesz wątpić, czy jeszcze chcemy z TOBĄ pisać??!!!
Toż my się tutaj o Ciebie zamartwiamy, pytamy, dumamy, a Ty? No właśnie, jak się masz? Ja się bardzo cieszę, że się odezwałaś, bo się do Ciebie przywiązałam i mi Ciebie brakowało. Ot,co. :-):-)
Doti, dzięki ci serdeczne, dobra duszyczko ty moja! Ja jestem ewidentnym dowodem na to, że to forum jest zaczarowane - choć bez ingerencji sił nadprzyrodzonych - czytaj Nuśki i Carioci - się nie obyło! One udowodniły mi, że nie jesteśmy tylko jakimś tam zlepkiem zupełnie obcych i obojętnych sobie osób, ale chyba czymś więcej... Qurcze, BB to bezprecedensowe zjawisko godne tematu pracy magisterskiej;-)
Jestem wam wszystkim wdzięczna za pamięć, troskę i dobre słowa. Nie wiem, czy dam radę udzielać się równie aktywnie jak kiedyś, bo nie mam już laptopa (Tymek nauczył go fruwać, hi hi) a konkurencja do "dużego komputera" jest silna. No i forma już nie ta, nie wiem, czy to jakieś pogodo-zależne ale naprawdę o tej porze jestem już totalnie wypluta, oczy na zapałkach, a kręgosłup włazi w cztery litery. Podziwiam wszystkie BBony, a już w szczególności podwójne BBony, bo ja totalnie się opuściłam.
Kasia fujjjjjjjjjjjjjjjj
Chciałam tylko powiadomić, że mój mały nie zamierzał czekac do wiosny albym raczyła sadzać go na nocniku. Dziś po sniadanku, przyniósł nocnik i kazał sobie ściągnąc pampera. potem usiadł , powidział bomba i zaczoł stękać. Zrobił kupke i siku, a jka sie cieszył i bił brawo........ Kochany chłopak wie, że kryzys idzie, hihihihihihihihi
Mówicie, że te pieluchy z Rosmanna sa dobre? A możecie pokazać linka jak one wygladają.
Kasiu. Primo - jestem pod wrażeniem twojego zdolniachy! Normalnie zuch chłopak! Moje pacholę traktuje nocnik jako pojazd albo podnóżek, żeby dostać się "piętro" wyżej. Ale żeby użyć go w celu, do jakiego go wymyślono? Co to to nie. U nas skończy się chyba na kolejnej interwencji babci Marianny i jej dwudniowym nieco drastycznym aczkolwiek skutecznym kursie nocnikowania dla opornych:-) Dobrze, że lato idzie:-)
Atru- ale tesknilysmy, wiesz? Swoja droga nikt nie zajal Twojego miejsca - o Ty nasz guru!
Jaaasne;-)
A co do muzyki i tańców, to Tymek będzie dj jakiś, bo uwielbia majstrować przy sprzęcie tatusia: pokrętła, potencjometry, suwaczki - nie ważne co, byleby można było trochę pokombinować z głośnością, szybkością odtwarzania etc.
Atru - witaj kochana spowrotem! Że też Ci się chce czytać wszystko od tyłu, Ty to jednak jesteś porządna firma, ja bym sobie darowała. Jakby co to Ci po krótce streszczę :-) Pisz co u Was :-)
Carioca, faktycznie zaczęłam czytać ale na razie w ruch poszedł tylko wątek zamknięty. Chciałam choć trochę nadgonić ale te 100 stron głównego mnie przeraża;-):-) Tym bardziej, że dopiero teraz mogę posiedzieć, bo wrobiłam ślubnego w usypianie chłopców. Więc może sukcesywnie, w miarę możliwości;-)
A pewnie, że proszę o streszczenie, bo u Ciebie - jak widać - dzieje się ostatnio dużo i intensywnie
:-)
A co u nas? Jednym słowem: smród, głód, ubóstwo;-):-) Hm... To chyba trzy słowa i to trochę naciągane. Generalnie od października nie robimy zbyt wiele, prócz tego, że chorujemy. Odkąd wróciłam do pracy nie przypominam sobie tygodnia, żeby któreś z nas nie było chore. I to już takie jazdy, że nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Tyle czasu martwiłam się cukrzycą Kuby, a wyszło coś zupełnie innego. Po serii mniej lub bardziej poważnych infekcji, Kuba po raz pierwszy od września chodzi do przedszkola dłużej niż trzy tygodnie bez przerwy. Za to od trzech tygodni Tymek ma zapalenie oskrzeli. Najpierw próbowaliśmy wyleczyć go samymi inhalacjami (teściowa fundneła nawet specjalny inhalator parowy, bo stwierdziła, że coś te moje dzieci za często chorują), a od tygodnia jedziemy na zastrzykach. Siedzę na opiecę, bo mama też zachorowała i nie miałam serca prosić ją o przychodzenie do małego. Zresztą mi też przyda się tydzień wolnego, bo tydzień temu miałam anginę, którą próbowałam wyleczyć w pracy i mi z lekka nie wyszło.
Poza tym pracuję, w pracy różnie. Raz lepiej, raz gorzej. Najgorsze jest to, że w naszym mieście panuje epidemia i od stycznia non stop jedziemy w poważnie okrojonym składzie. Z 5 osobowej załogi zdolnych do pracy jest 2, w porywie do 3
osób. Tak się nie da pracować, o wykonaniu planów nie wspominając. Najlepsze jest to, że nikogo nie obchodzi, że 2 osoby wykonują obowiązki 5 osób. Ciągle słyszę, że to nie zrobione, że tamto nie dokończone. Po prostu dramat.
Na razie to tyle, więcej może na zamkniętym. Muszę teraz kończyć, bo obiecaliśmy sobie dzisiaj z mężem pogadankę. Na tym polu też nie jest za różowo, ale mam nadzieję, że to jakieś przejściowy "kryzys".
Pozdrawiam was serdecznie, jeszcze raz dziękuję wszystkim BBonom za pamięć i miłe przyjęcie!