reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wrzesień 2010...

Wzieła cholera i nas zasypała. Mam nadzieję że przyszłoroczna będzie łaskawsza.
Kurcze zmykam bo Zuza się budzi jak stukam w klawiaturę.
Miłego, OPTYMISTYCZNEGO dnia wszystkim życzę:tak:;-)
 
reklama
Ja mieszkam w domu z ogrodem ale z mama której wiecznie coś nie pasuje mam swoje dwa pokoje jeden mój drugi królestwo moich synków ale kuchnie dziele z mamą i to rodzi wiele konfliktów ale cóż za to rodzina mojego misia tak jak i on sam do rany przyłóż pomocni wspierający ahh :)
 
widze ze nie tylko ja mam dzis taki nastrój... puki co nie potrafie sie tak cieszyc tą ciążą jak moja poprzednią:zawstydzona/y::-:)-( tak naprawde wogóle do mnie nie dociera, że znów bede mamą... nie zakładałam rodzeństwa dla małej więc jest to dla mnie spore zaskoczenie... martwie sie jak poradze sobie finansowo, napewno po wychowawczym bede musiała wrócić do pracy ale tu to akurat mam duzy plus bo tesciowa zostanie z maleństwem (julia bedzie juz chodzic do przedszkola) ahhh wogóle dzis mam gorszy dzien:-:)-( umówiłam sie dzis na wizyte do lekarza przy pierwszej ciazy nie moglam sie jej doczekac a teraz... Boże to okropne co pisze...:zawstydzona/y::zawstydzona/y::zawstydzona/y:
 
Nie masz co sie przejmować u nas kobiet ciężarnych takie skoki nastrojów są całkiem normalne,wiadomo ze sa chwile zwatpień ale napewno damy rade:) także głowa do góry jutro będzie lepszy dzień:-)
 
Dziewczyny , damy rade, teraz już raczej wyjścia nie ma:-)
Też martwię o finanse, tylko mąż pracuje, kredytów w pierony i druga dzidzia....
Ale u nas sprawdziło się , że jak Bóg daje dziecko to daje też na dziecko. Jak zachodziłam w pierwszą ciążę to mąż miał słabo płatną pracę, ja byłam na wylocie, wynajmowaliśmy maleńką kawalerkę. Dzisiaj mamy 3 pokojowe mieszkanie, na razie bardziej banku niż nasze, ale jednak. Mąż zmienił pracę, jest mniej w domu ale zarabia na rodzinę, bez kokosów, dość skromnie, ale dajemy radę.
I tak to sobie tłumaczę, że w zasadzie- przynajmniej w naszym wypadku- tak bardzo to koszty nie wzrostną. Mam nadzieję, że do porodu Hania będzie już po treningu czytsości, czyli bilans w pieluch w rodzinie pozostanie stały. Może tym razem będę mogła dłużej karmić piersią- znowu ekonomia. Hania zresztą i tak mniej już mleka pije, więc i bilans mleczny w rodzinie wyjdzie na zero. O ciuchy dla Hani nie muszę się martwić, dostaję w leasing od starszych córek przyjaciółek.
w zasadzie wszystko dla dziecka mam, a przynajmniej to co najdroższe: wózki, osprzęt. Muszę dokupić tylko tapczanik dla Hani za kilka miesięcy , ale sosnowe łóżeczka to nie jest znowu wydatek ponad możliwości. Mam też tą wyzszość tym razem , że wiem już jakie są realne potrzeby dziecka i wielu gadzetów które kupowałam przy Hani dziś bym nie kupiła. Po narodzinach Hani szaleliśmy z kremami, balsamami, herbatkami i w ogóle, daliśmy się wkręcić reklamom. Dzisiaj wiem, że większość tego nie jest niezbędna. Becikowe przeznaczymy na szczepienia dla nowego tuptusia i chyba zrobimy innowację, zamiast szczepionek 6 w 1 weźmiemy wariant państwowy, ale w zamian za to zaszczepimy na pneumo, meningo , rota i ospe- bo to był dla nas spory wydatek przy Hani.
Czyli finansowo wcale tak bardzo koszty miesięcznie nie wzrosną. Mamy przyjaciół i rodzinę męża która na pewno zapyta co nas kupić. Dziś już będę pragmatyczna i zamiast worka ciuchów poproszę teściową o zapas pieluch- bo tego idzie ogrom. Ciuchy mam od koleżanek , a i dla siebie ciążowe jeszcze mam, a pora rodzenia podobna do Hani.
Czyli...DAMY RADĘ
Fizycznie będzie ciężko i nie ma się co oszukiwać. Podejrzewam, że pierwszy rok w 4 bedzięmy mieli wyjęty z życiorysu, a już na pewno te miesiące zgrywania ze sobą rytmów dnia. No jakoś to trzeba będzie przeżyć. Tego trochę się boję, nie powiem , tym bardziej, że ja po cesarce będę do siebie dochodziła dłużej, a mąż posiedzi ze mną niezadługo. Cóż, przy prawidłowej organizacji powinniśmy dać jakoś radę. Zresztą wyjścia nie ma. Mam na szczęście męża- pomocna dłoń. Hania ma prawie 1,5 roku a my dalej do niej wstajemy 2-3 razy w nocy , więc w tej materii pewnie wiele więcej się nie zmieni. Tyle, że będzie rozdział tatuś wstaje do jednego , mamusia do drugiego...Byle przetrwać pierwszy rok, bo potem Hania pójdzie do przedszkola, a junior będzie już w miarę w komunikatywnym wieku.

Dziewczyny , ja wiem, że nie będzie łatwo, ale idzcie i popatrzcie na swoje ruchliwe dzieciaczki teraz....Buźka uradowana? To teraz pomyślcie , że będą dwa...
U nas ta ciąża była przemyślana. Dla nas to chyba najlepszy moment. Doszliśmy do wniosku , że jeśli wyszlibyśmy z pieluch , zaczęli przesypiać noce to chyba potem nie zdecydowalibyśmy się na drugie, zbyt leniwi jesteśmy;-)
 
Hejo widze ze wiecej z nas ma problem z tym ze nie ma w nikim oparcia. Ja tez mieszkam od mojej rodzinki okolo 800 km a tutaj , zadnej rodziny poza schorowana tesciowa ktora sama potrzebuje pomocy, i na domiar zlego malo znajomyc, tak ze skazana jestem na siebie. Ale podobno dwoje dzieci chowa sie lepiej. Ale moim najwiekszym zmarwieniem jest teraz dotrwac do 12 t.
 
reklama
Asiek, ale popatrz...jeśli masz opiekę do maleństwa , to połowa sukcesu. Julka w przedszkolu będzie się rozwijała, po roku będzie miała towarzysza do zabawy i przyjaciela i wsparcie na całe życie. Ty wracając do pracy będziesz miała nieco trudniej żeby to ogarnąć wszystko, nie czarujmy się bez sprawnej organizacji będzie ciężko. Ale tak się składa, że im wiecej na głowie tym lepiej się człowiek organizuje. A pracując przynajmniej wyrwiesz się z tego karceru zupki-dupki-kupki i będziesz miała psychiczną odskocznię na kilka godzin w ciągu dnia. Skoro wracasz do pracy to jednak jakieś pieniążki wpłyną do budżetu , przedszkole na szczęście nie zdziera całej pensji, a teściowa - jakiekolwiek nie masz z nią relacje- to jednak spora oszczędność finansowa. Dziewczyny, my panikujemy , bo nie wiemy co nas czeka. Widzimy tyko ogrom pracy i wycieńczenie fizyczne. Ale to hormony też nas teraz wpędzają w deprechę. A jakoś ludzie mają po 2, 3 dzieci i żyją i nawet są szczęśliwi.
I jeszcze jedno, ja myślę sobie, że odchowam dzieciaki do wieku przedszkolnego i mam czas na pracę, jakąś karierę zawodową i spore dzieci. to nie brzmi źle. Ja wolę taki scenariusz , niż chowanie jedynaka do dorosłości a potem przed 40 głód macicy na drugie...a tu np. biologia nie pozwala...
 
Do góry