Witam kochane, najpierw
GRATULACJE DLA KOLEJNEJ MAMUSKI!!
u mnie nocka do tyłu, ok 12 złapał mnie dość skurcz i ból, macica jak kamień, tak sie ciągnęło do ok 4 nad ranem jeszcze kilka razy, jak sie tylko widno zaczęło robić i chłodno, bo zaczęłam trochę chodzić i otworzyłam balkon to cisza
Ja w 1 ciazy też tak miałam, żadnych skurczy przepowiadajacych, tylko czeste twardnienie macicy, żadnych bóli, czy kłucia, nic a nic, w końcu 7 listopada rano(-termin miałam na 8 listopada
skurcze co 12, potem co 10 potem co 7 min, jak tylko z łózka wstałam i położyłam sie troszkę żeby się zdrzmnąć to wszystko ustało,był to poród pozorny, jednak o 24.00 zaczęły odchodzić mi wody i o 20.10 w dzień terminu urodziłam córcię, też nie było wcale a wcale rozwarcia, skurcze ruszyły dopiero po oxytocynie, ale urodziłam siłami natury.
Teraz przy drugiej ciaży marzy mi sie, aby te skurcze co się pojawiają w końcu dały jakiś efekt i wszystko zaczęło sie jak należy, to wtedy zdażą mi podać antybiotyk-bo jak odejdą wody, to pewnie z dzidziulkiem będziemy mieć antybiotyk i zapowiada się dłuższe leżenie.
A teraz kochane pytanie i prośba o radę, chce rodzić w dużym porządnym szpitalu, chodze do lekarza, który ma tam dyżury, ale jak miejsc nie będzie, to przeciez na korytarzu mnie nie połozy, wysyłają wtedy najczęściej do innego szpitala, w którym nie widzi mi się rodzić (kiepska opieka, co prawda mojego gina koleżanka to ordynatorka, ale przeciez nie przyleci do mnie w opiekę, położnych mało, dużo wrednych, warunki higieniczne beznadziejne....), natomiast mam w rodzinie lekarza rodzinnego-wujka meża, który w razie jak nie trafię do tego szpitala co chcę oferuje mi i namawia mnie na mały szpital 20km od Lublina przy przychodni w której pracuje, jego żona też lekarka była tam na zabiegu na ginekologii i była zachwycona, w nocy rodziła 1 dziewczyna, "obrobiły" ją w 7 godzin, podobno rewelacyjna opieka, na dodatek wszyscy lekarze to wujka "koledzy" lub znajomi, napewno mógłby wiele zadziałać, a skoro mam tego paciorkowca, to wolę, aby opieka była nalezyta, a nie powie mi ktoś, tak jak przy poprzednim porodzie, jak już słabłam z bólu poprosiłam o drugą dawkę leku którą zlecił lekarz, a połozna wydarła sie na mnie "
to my tu jesteśmy lekarzami i my decydujemy jaki lek podać a nie rodząca!!!". Zastanawiam sie co robić, czy w razie co jechac w lublinie do tego drugiego szpitala, czy wybrac się do tamtego "na prowincji"
mam wielki dylemat.......... Doradźcie co byście rozważały.