Mam nadzieję, że mu się odmieni. Kupiliśmy trzeci smoczek do testowania, kauczukowy tym razem, zobaczymy, czy podziała.
Też mi wstyd zawsze i byłam załamana na początku widząc wszystkie mamy z cichutkimi dzieciaczkami na spacerach, a na mojego nic nie działało. Teraz można go chociaż pobujać w wózku, żeby się na chwile uspokoił, ale to jest wyjście na dosłownie chwilunię. No nic, będziemy nad tym pracować, i nad zasypianiem w łóżeczku,a nie z cycem w buzi.
A tak już całkiem poza tematem, możecie polecić jakieś miejsce na przyjęcie 2w1 (wesele i chrzciny)? Planowaliśmy na Boże Narodzenie, ale F. pojechał do rodziny do Hiszpanii i nagle się okazało, że dla nich zimą będzie za zimno
Odkrycie... to Polska, a nie Costa del Sol.
Skoro nie lato, to miałam nadzieję, że przynajmniej w zimowej, choinkowej i świątecznej atmosferze sobie zrekompensuję. Tu mi nagle wypalił F. przez tel. że 'wedding in October, maybe?'. Rewelacja, jednym słowem 4,5 miesiąca na załatwienie wszystkiego, znalezienie sali we Wrocławiu albo okolicach, to wszystko z cyrkiem na kółkach, bo F. nie może być na naukach, bo pracuje za granicą, trzeba księdza udobruchać i dodatkowo, że z chrzcinami i przysięgłym tłumaczem. Na wesele też by się tłumacz przydał, bo co to będzie z zabawa i oczepiny, jak jego rodzina nie będzie nic rozumiała. A dodatkowo ja mam egzaminy i magisterkę za rogiem i malutkiego mojego szkraba na cycu przez 18 h dziennie, więc nie wiem jak mam to sama wszystko załatwić
A wszystko to tylko dlatego, że komuś będzie za zimno, jakbym co najmniej kazała gościom na dworze siedzieć przy stołach ulepionych ze śniegu. Myślałam, że dla nich to też jakaś atrakcja będzie, zima, bo oni tam śniegu za często nie mają, no ale jednak chyba nie.
Sorki, że się tak wywnętrzam i użalam, ale do dzisiaj myślałam, że krzyk na spacerze to mój największy teraz problem. Dziwnie mi się po prostu zrobiło jak usłyszałam, że będzie za zimno, żeby przylecieć. szok. Wiem, że to ma dużo wspólnego z Wrocławskimi szpitalami..... chociaż, może będę szukać jakiegoś - bo oszaleję...
Mój bobo