reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wojtuś 23/24 hbd 600 gram 32 cm

reklama
Wiola wymowny artykuł - spodobało mi się zwłaszcza zdanie mówiące o tym, że nie chodzi o terapię za wszelką cenę, żeby nie narażać maluszka na cierpienie.
Twój Wojtuś był naprawdę w najlepszych rękach.
 
Wiolu mieliscie bardzo duzo szczescia, ze trafiliscie na takiego profesora. Bardzo madry facet. Mysle, ze to bardzo wazne zeby personel zachowywal sie jak nalezy. Niestety nie raz zdarzaja sie historie, gdzie pielegniarki albo lekarze zachowuja sie jakby nie mieli serca...
Caly czas o Was mysle i przesylam duzo pozytywnej energii dla Was.
 
Tak, profesor to cudowny człowiek, pierwszy raz spotkałam takiego lekarza i będę mu wdzieczna do końca życia. Tego czasu, który spedził z nami on i Pani docent, naszych rozmów nic nie mogło zastapić. Pomagało w trudnych chwilach, chociaż rozmowy nie były zawsze przyjemne. Ale jak można porozmawiać, dopytać o szczegóły, to zawsze lepiej człowiek sie czuje i oswaja swój strach. Profesor zadziwiał mnie od początku, kiedyś zabrał mnie z sali Wojtusia na herbate do swojego gabinetu, aby porozmawiać. Troszke o Wojtusiu, troszke o wszystkich rzeczach pozostałych. Później siedział z nami na sali, cierpliwie tłumaczył. Jak odbieralismy kartę zgonu też poswiecił nam godzinę, a na brak zajęć nie narzeka. Przyjechał na pogrzeb, teraz jak bylismy pamietał o starszych chłopcach, dopytał o ich szczepienia, pare rzeczy podpowiedział. Człowiek z powołania. I zastanawiam się gdzie on to wszystko koduje, tylu pacjentów, a pamiętał o naszych chłopcach...Miłe to.
A ja dzisiaj pierwszy raz nie pojechałam na cmentarz i jest mi źle. Był maż, bo ja czekałam na ksiedza z kolędą. Do tej pory jeździłam codziennie, wiec jutro pojadę rano. Brakuje mi mojego synka, wiem, ze bliźniaczki, które leżały sale obok z 26 tyg. wyszły już do domu, wiec w szpitalu były miesiac, silne dziewczyny. Sasiadki synowa ma termin tak jak ja, chodzi z takim wielkim brzusiem. I cieszę sie z ich szczęścia, bo długo czekali na swoje pierwsze dziecko, oby było zdrowe, bo miłosci mu nie zabraknie, jest wyczekanych maluszkiem. Tylko gdzieś tam w srodku lecą łzy i wychodzą na zewnątrz, bo ja też tak mogłam...A termin porodu sie zbliża wielkimi krokami, a ja juz mam za sobą i poród, i pogrzeb...
 
Dziekuje Wam bardzo. Na razie pocieszenia szukam na cmentarzu zapalając świeczki, przytulając misia Wojtusia i wierząć, ze jest mu lepiej i nic go nie boli. A w srodku jest żal...Czasem jak wyjdzie na zewnątrz to nie wiem co z nim zrobić i chyba nigdy sie nie dowiem.
 
reklama
Wiolu, łzy same sie cisną do oczu czytając Twoje posty...jesteś dobrym człowiekiem i cieszę się, że się tu znalazłaś i mogłam Cię choć trochę poznać...żadna z nas nie ukoi waszego bólu po stracie Wojtusia...my może być obok i pocieszać słowem, a sercem i myslą być z aniołkiem...
przytulam Cię mocno.
 
Do góry