reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Wojtuś 23/24 hbd 600 gram 32 cm

Łzy płyną mi ciurkiem...... czytajac wątek miałam wrażenie że cofnełam się w czasie kiedy moja Zuzia walczyła

Szukaj ukojenia we wspomnieniach tych dobrych pamietaj o jego uśmiechu minkach itp. Ja tak robię , jeżdzę na grób zapalam świeczuszkę kładę kwiaty i opowiadam co w domu, śpiewam itp. tak jakby była obok

I wiesz zazdroszczę ci...zazdroszczę ci ze nie byłas traktowana jak intruz, że nie spotkałaś się z obojętnością personelu i ordynatora,że mogłaś byc przy swym dziecku długo ja miałam tylko 2 godziny rozłożone w ciągu dnia.....
Dlatego wiedziałam gdzie bede rodzic Antka, prof. Rudnicki wspaniały człowiek miał konsultowa Zuzię niestety nie zdążył..

Napisz prosze gdzie leży Wojtuś zapalę świeczkę.... teraz wirtualnie

[*]
[*]
[*]
 
reklama
Mamo Natalki- to nie tak...chyba źle napisałam, ja tez czytam masę wierszyków, też niektóre sobie zapisuję...Wiele z nich mowi wprost to co czuję, i przeważnie jak je czytam zawsze ryczę w poduszke, ale tak będzie, nie da sie tego zmienić, Twój wierszyk był bardzo dosłowny...dziękuję i jak masz, prosze o wiecej...a ryczeć i tak pewnie będę.

Sylwuś- wiesz, ze Twoje opowiadania są najlepsze!!! Zawsze jak je czytam pojawia sie uśmiech!!!

Mona- leżeliście w Zdrojach? My na Pomorzany zostalismy przekierowani z Goleniowa, Zdroje nie chciały nas przyjąć, nie dawali nam szans...I jestem wdzieczna Bogu, ze tak sie stalo, bo tak jak piszesz, dzieki temu, ze bylismy na Pomorzanach mogę wspominać wspaniałe chwile kangurowania, kąpieli i czasu spedzanego razem bez ograniczeń. Cieszę się także, że profesor pozwolił mi zabrać chłopców. Masz racje Profesor to cudowny człowiek!!!
Mój Wojtuś ma domek na cmentarzu w Goleniowie, a twoja Zuzia?
 
Tak byłyśmy w Zdrojach, a do Zuzi jeżdżę na centralny cmentarz, trochę daleko bo z Prawobrzeża wtedy jednak nie myślałam o tym.
 
Rzeczywiście daleko, do Dabia byłoby bliżej...Ja na początku chciałam Dąbie, ale staneło na Goleniowie i nie żałuję, mamy blizej i mogę byc codziennie.
 
Ja również zazdroszczę Ci że mogłaś ze swoim synkiem spędzać tyle czasu i nie traktowano Cię jak intruza... Ja mogłam tak jak mona79 spędzać na oddziale tylko 2 godziny dziennie a to i tak długo bo w czasie kiedy moje dziecko było w szpitalu wprowadzono zakaz i ojcowie nie mogli przychodzić na oddział wcześniaków w ogóle.. Moja córeczka umarła a przez ostatnie 2 tygodnie jej życia ojciec nawet nie mógł jej zobaczyć... Lekarze nie chcieli udzielać żadnych informacji i woleli by żebym wcale nie pytała i nie przychodziła... Cieszę się tylko że kiedy moja córeczka umierała nie dałam wyprosić się z sali i byłam z nią do końca..
 
Niestety te ograniczenia to wymysł ordynatorów . Pamiętam, że po śmierci Zuzi dzwoniłam do Rzecznika Praw Pacjenta i mówił że mam prawo byc kiedy chce i nikt nie moze mnie wyprosic ale wiecie dziewczyny, że mogłoby to działac w drugą stronę czyli ot takie tam leczenie.

Wiolu mogliśmy do Dąbia lub do Zdroi ale uwierz mi, że z mężem nie myśleliśmy o tym, co prawda też jeździłam do niej codziennie a jak wróciłam do pracy co drugi dzień, teraz niestety mam braki za sprawą Antka :) ale jak się zrobi cieplej to w autko i do niej.
 
Macie racje, miałam więcej szczęścia, mi pozwalano na wiele, zachęcano do dotyku, kangurowania. Później już sama się upominałam, ale nikt mnie nie stopował, chyba, ze stan Wojtusia na to nie pozwalał. Na ostatnie godziny pozwolili mi go kangurować, wiec mogłam go przytulać do końca- tak jak mu obiecałam, nie zostawiłam go...To było naprawdę ważne dla mnie, aby nie odszedł sam, a przytulony do mamy i taty, aby czuł, ze go kochamy. mam nadzieję, ze dzieki temu było mu lżej...
To jest niesprawiedliwe i okrutne, że nie pozwala sie matką byc przy swoim dziecku. Przecież to jedyne chwile, które można z nim spędzić...Profesor propaguje swoje zasady wszędzie, mam nadzieję, ze inne szpitale zmienią swoje ograniczenia. Udowodnili naukowo, ze dziecko lepiej się rozwija, mniej cierpi, gdy rodzic jest z boku...

Wojtusiu-mój aniolku, dzisiaj skończyłbyś 4 miesiace

(*)(*)(*)(*)
 
Tak to okrutne... Kiedy odchodziła moja Ala byłam przy niej choć nie mogłam jej trzymać na rękach... pozwolono mi dopiero wtedy kiedy umarła... Ale byłam tam, nie dałam się wyprosić z sali... Niestety tatuś nie zdążył... kiedy przyjechał malutka już umarła, zabrali ją i nie mógł jej zobaczyć.. Zobaczył ją dopiero kilka dni później kiedy leżała w trumience i musieliśmy ją zidentyfikować przed zamknięciem trumny przez sanepid.. Ech... mam nadzieję, że w podobnych przypadkach w przyszłości (oby było ich jak najmniej) lekarze będą bardziej empatyczni...
 
reklama
Wściekłość mnie bierze, kiedy czytam takie rzeczy. Czy Ci lekarze nie maja serca? Nawet w ostatnich chwilach nie pozwolić rodzicom przytulić swego dziecka. Margomari, nie był to łatwy moment, gdy tuliłam Wojtusia i wiedziałam, co sie stanie, gdy nagle wszystkie monitory zaczeły wyć, przychodziła Pani dr i badała tetno, ono było tak słabe, ze aparaty go nie wyczywały, ale tuliłam go do końca. Niestety przyszedł moment, gdy położna chciała zabrać Wojtusia, a ja nie mogłam go oddać. Mogłam go przytulić tak jak chciałam, pobujać i nie mogłam go oddać...Przychodziła pare razy, prosiła, nie wiem po ilu próbach za namową meża oddałam Wojtusia- juz tylko jego ciałko...Rozumiem, ze nie są to atwe momenty dla personelu, problemowe, ale każdy rodzic powinien móc się pożegnać z dzieckiem w taki sposób, jak chce, powinien mieć wybór, a nie z góry narzuconą procedurę. Nie w takiej sytuacji...
 
Do góry