reklama
EM Ka
Fanka BB :)
Maltanka gratulacje kochana witamy Kamila na świecie ;* brawo ze byłaś taka dzielna
EM Ka
Fanka BB :)
Anusia właśnie przeczytałam Twoja historie szaleństwo! Dobrze ze urodziłas w szpitalu nie w aucie choć domyślam sie ze z mezem mieliście niezła panikę mega niezle ze juz mialas 9cm ))możecie sobie z madlena podac ręce za expressowe porody
Gratulacje raz jeszcze!
Gratulacje raz jeszcze!
Alicjaaa85
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 24 Styczeń 2014
- Postów
- 6 876
Maltanka najserdeczniejsze gratulacje i zdrowka i apetytu dla Kamilka :-)
Od paru dni zbieram sie żeby napisać jak to u mnie było to albo z komórki trzeba by pisać albo jakoś nie miałam weny hehe;p
No więc tak, całą niedziele narzekałam że termin już za mną a tu nic sie nie dzieje i że przenosze że beda musieli mi wywoływac ogólnie lament i spazmy heeh , tego dnia mój miał imieniny więc napił sie kilka drinków (chyba też żeby sie znieczulić przy tym moim narzekaniu)
Oglądałam mecz, gadałam z koleżanką na fb i troche pobolewał mnie brzuch, mecz sie skończył brzuch nadal bolał lekko. około 1 w nocy bole miesiaczkowe troche sie nasiliły ale że zawsze miałam bolące okresy nie zrobiło to na mnie wrażenia ( ale ogólnie nie estem wytrzymała na ból)
Stwierdził ze zaczne liczyc odstepy miedzy bólami bo takie sie zaczeły, doliczyłąm sie 8 min za jakiś czas 6 min, ale nadal nie byłam pewna czy takie bóle miesiączkowe to są skurcze porodowe czy tylko przygotowanie macicy, leże dalej na łóżku;] troche sie zaniepokoiłam i stwierdziłam ze moze pojade na IP żeby sprawdzić bo może łozysko sie odkleja albo inne cuda wianki i że coś złego moze sie stać a niech mnie wezmą na oddział bo i tak za pare dni miałam sie zgłosić do szpitala. Problem był taki że mój M wypił więc nie mógł nie zawieść, taryfami nie lubie jeździć i trzeba by poczekać, teściowej nie chciałam budzić by po mnie przyjechałą, więc o 2.15 wziełąm kluczyki do samochodu i pojechałam, mam do szpitala 10 -15 min nocą, w czasie jazdy dostałąm po 6 min mocniejszego skurczy, myśle sobie okey ale i tak nie wierze by coś sie ruszyło, czop nie wypadł, skurcze sobie inaczej wyobrażałam itp. Dojechałąm poszłam na IP nikt nie czekał więc kobitka mnie podpiełą pod ktg, a tu nagle skurcze co 2 min i powiem ze doooość bolesne, ale na ktg wychodziło tylko z 60-80 skurcze wiec, położna mówi do mnie że są regularne co 2 min ale dość małę, po 25min przyszła lekarz i mnie zbadała, a tu rozwarcie 5 cm i szybko postępujący poród (ale jeszcze nie bolało jakos mega mocno), mówie WOW niezle szok heheh. szybko dokumenty, a ja mówie że musze iść do samochodu po torby bo przy sobie mam tylko klapki i piżamkę a one żeby mąż przyniósł a ja mówie ale nikogo zemną nie ma sama przyjechałam samochodem, to one wielkie oczy i szok ze w pierwszej fazie porodu z 5 cm rozwaria przyjechałam sobie samochodem, ehhe ja mam tak że jak prowadze to ból mi przechodzi, tak lubie prowadzić hehe. Oczywiście nie puściły mnie bo bały sie że na parkingu urodze heeh no więć iwózkiem na porodówke, o 3 połozyłam sie na fotelu do rodzenia i dzwonie do M żeby brał taxe bo ja rodze, chłopak wytrzeźwiał w minute i w 15 był w szpitalu ehehe. Przyszła położna a ja mówie że chciałbym znieczulenie bo ja nie odporna na ból ona na mnie patrzy bada mnie a tu rozwarcie 7 cm i juz za późno na nieczulenie, i ogolnie kobieta mi tłumaczy ze to by poród zwolniło itp i że ja zaraz urodze i szkoda było by to spowolnić, ok wytrzymam hehe. szybko zrobiło sie 10 cm bolało masakrycznie bez mojego M nie dałabym rady, on mnie mocno trzymał w czasie skurczu a ja gryzłąm sie do krwi w ręke a drugą wbijałam w udo , piękne szlaczki od paznokci mam do tej pory;p
Gdy już były parte to co chwile wołałam położna by już wkładała łąpy we mnie i rozwierał krocze bo to mniej bolało niż bez niej same skurcze bez parcia pod kontrolą. Niestety w którejś chwili małej spadło tętno trzeba było zmienić pozycje na boczną która była mało wygodna , i skurcze były za krótkie więc decyzja oksytocyna... i wtedy sie zaczęła masakra ból jak dla mnie nie do wytrzymania cały czas bez przerw i mega mocny, aż tlen mi podali bo zrobiłam sie biała i odpłynełam. Musiałam troche nabrać sił (tak ale jak tu nabrać sił jak tu skurcze takie ze ja płakałam i krzyczałam ze umieram hehe) zaczełam przeć i okzało sie że Liwka okrecona pępowną dlatego jej tak tętno spadał, wiec szybko położna mnie przecieła w każda strone i 3 parcia i dziewczyna już była na świecie ( dobrze że oxy miałam tylko 20 min b bym tam im zeszła, chyba bym nie wytrzymała wywoływanego porodu) jak mi ja połozyli to była najcudowniejsza chwila a świecie. Zaczeła sie 3 faza porodu, wiec kobitka mówi do mnie to teraz przyj ja na to ale juz teraz ona teraz okey i wypadło łożysko hehe nie zdązyłam zaprzeć ;p szybka 3 faza;p
Potem doktor zszył rane a jak tak z moim M i Liwką przeleżelismy 2 godzinki;]
podsumowując w zasadzie mójporód trwał od 3 do 5.55 bo wcześniej to nawet nie wiedziałam ze rodze hehe. Może kiedyś zdecyduje sie na 2 dziecko i mam nadzieje że równie szybko pójdzie hehe
Znów przepraszam za chyba mało spójną wypowiedz ale chyba hormony ciążowe jeszcze działają i mam jakieś zaniki pamieci i problemy ze skupieniem;]
No więc tak, całą niedziele narzekałam że termin już za mną a tu nic sie nie dzieje i że przenosze że beda musieli mi wywoływac ogólnie lament i spazmy heeh , tego dnia mój miał imieniny więc napił sie kilka drinków (chyba też żeby sie znieczulić przy tym moim narzekaniu)
Oglądałam mecz, gadałam z koleżanką na fb i troche pobolewał mnie brzuch, mecz sie skończył brzuch nadal bolał lekko. około 1 w nocy bole miesiaczkowe troche sie nasiliły ale że zawsze miałam bolące okresy nie zrobiło to na mnie wrażenia ( ale ogólnie nie estem wytrzymała na ból)
Stwierdził ze zaczne liczyc odstepy miedzy bólami bo takie sie zaczeły, doliczyłąm sie 8 min za jakiś czas 6 min, ale nadal nie byłam pewna czy takie bóle miesiączkowe to są skurcze porodowe czy tylko przygotowanie macicy, leże dalej na łóżku;] troche sie zaniepokoiłam i stwierdziłam ze moze pojade na IP żeby sprawdzić bo może łozysko sie odkleja albo inne cuda wianki i że coś złego moze sie stać a niech mnie wezmą na oddział bo i tak za pare dni miałam sie zgłosić do szpitala. Problem był taki że mój M wypił więc nie mógł nie zawieść, taryfami nie lubie jeździć i trzeba by poczekać, teściowej nie chciałam budzić by po mnie przyjechałą, więc o 2.15 wziełąm kluczyki do samochodu i pojechałam, mam do szpitala 10 -15 min nocą, w czasie jazdy dostałąm po 6 min mocniejszego skurczy, myśle sobie okey ale i tak nie wierze by coś sie ruszyło, czop nie wypadł, skurcze sobie inaczej wyobrażałam itp. Dojechałąm poszłam na IP nikt nie czekał więc kobitka mnie podpiełą pod ktg, a tu nagle skurcze co 2 min i powiem ze doooość bolesne, ale na ktg wychodziło tylko z 60-80 skurcze wiec, położna mówi do mnie że są regularne co 2 min ale dość małę, po 25min przyszła lekarz i mnie zbadała, a tu rozwarcie 5 cm i szybko postępujący poród (ale jeszcze nie bolało jakos mega mocno), mówie WOW niezle szok heheh. szybko dokumenty, a ja mówie że musze iść do samochodu po torby bo przy sobie mam tylko klapki i piżamkę a one żeby mąż przyniósł a ja mówie ale nikogo zemną nie ma sama przyjechałam samochodem, to one wielkie oczy i szok ze w pierwszej fazie porodu z 5 cm rozwaria przyjechałam sobie samochodem, ehhe ja mam tak że jak prowadze to ból mi przechodzi, tak lubie prowadzić hehe. Oczywiście nie puściły mnie bo bały sie że na parkingu urodze heeh no więć iwózkiem na porodówke, o 3 połozyłam sie na fotelu do rodzenia i dzwonie do M żeby brał taxe bo ja rodze, chłopak wytrzeźwiał w minute i w 15 był w szpitalu ehehe. Przyszła położna a ja mówie że chciałbym znieczulenie bo ja nie odporna na ból ona na mnie patrzy bada mnie a tu rozwarcie 7 cm i juz za późno na nieczulenie, i ogolnie kobieta mi tłumaczy ze to by poród zwolniło itp i że ja zaraz urodze i szkoda było by to spowolnić, ok wytrzymam hehe. szybko zrobiło sie 10 cm bolało masakrycznie bez mojego M nie dałabym rady, on mnie mocno trzymał w czasie skurczu a ja gryzłąm sie do krwi w ręke a drugą wbijałam w udo , piękne szlaczki od paznokci mam do tej pory;p
Gdy już były parte to co chwile wołałam położna by już wkładała łąpy we mnie i rozwierał krocze bo to mniej bolało niż bez niej same skurcze bez parcia pod kontrolą. Niestety w którejś chwili małej spadło tętno trzeba było zmienić pozycje na boczną która była mało wygodna , i skurcze były za krótkie więc decyzja oksytocyna... i wtedy sie zaczęła masakra ból jak dla mnie nie do wytrzymania cały czas bez przerw i mega mocny, aż tlen mi podali bo zrobiłam sie biała i odpłynełam. Musiałam troche nabrać sił (tak ale jak tu nabrać sił jak tu skurcze takie ze ja płakałam i krzyczałam ze umieram hehe) zaczełam przeć i okzało sie że Liwka okrecona pępowną dlatego jej tak tętno spadał, wiec szybko położna mnie przecieła w każda strone i 3 parcia i dziewczyna już była na świecie ( dobrze że oxy miałam tylko 20 min b bym tam im zeszła, chyba bym nie wytrzymała wywoływanego porodu) jak mi ja połozyli to była najcudowniejsza chwila a świecie. Zaczeła sie 3 faza porodu, wiec kobitka mówi do mnie to teraz przyj ja na to ale juz teraz ona teraz okey i wypadło łożysko hehe nie zdązyłam zaprzeć ;p szybka 3 faza;p
Potem doktor zszył rane a jak tak z moim M i Liwką przeleżelismy 2 godzinki;]
podsumowując w zasadzie mójporód trwał od 3 do 5.55 bo wcześniej to nawet nie wiedziałam ze rodze hehe. Może kiedyś zdecyduje sie na 2 dziecko i mam nadzieje że równie szybko pójdzie hehe
Znów przepraszam za chyba mało spójną wypowiedz ale chyba hormony ciążowe jeszcze działają i mam jakieś zaniki pamieci i problemy ze skupieniem;]
W
wesolutka85
Gość
joan usmialam sie z Twojej relacji :-) ciesze sie ze nie bylo tak strasznie
reklama
Urodziłam i ja. Też tak jak joan_joan zbierałam się od kilku dni aby opisać "ten" dzień i w końcu znalazłam chwilkę więc opisuje )
o godz 6:20 odeszły mi wody ale było to dziwne uczucie bo nic nie "chlusnęło" a tylko siąpiło. Nawet nie do końca nie byłam pewna czy to wody... mąż szykował się do pracy. Powiedziałam że to chyba jest ten dzień i że pora się rozpakowywać. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanko zatelefonowałam do położnej - kazała przyjechać. Jechaliśmy jakieś 1,5h bo akurat było ok 7:30 więc przebicie się do centrum W-wy o tej porze z jednej na drugą stronę Wisły nie było bułką z masłem. Gdy już dotarliśmy do szpitala zbadano mnie wody okazały się wodami, potem ktg, usg... skurcze nieduże praktycznie w ogóle ich nie czułam, rozwarcie tylko na ok 3 cm. Przebrałam się i poszliśmy na porodową. Po 2h braku postępów podpięto mi oksytocynę, lekarz pomógł mi pozbyć się reszty wód i zaczęło się coś dziać tzn coś już czułam ale bez szału... pojawiły się pierwsze bolesne skurcze co 10 min ale rozwarcie nadal 3 cm.
Po ok 3h podano mi zastrzyk aby pomóc mojej szyjce. Miał zadziałać po ok 15 min... ale nie zadziałał....rozwarcie 3 cm... masakra. Skurcze już co niecałe 3 min a rozwarcie nadal to samo. Z bólu zaczęłam spacerować. Położna przyszła z wynikiem usg i poinformowała nas, że moje maleństwo nie jest wcale takie małewaga prawdopodobnie powyżej 4 kg i bobo nie zejdzie niżej bo nie może...Położne zmierzyły moją miednicę czymś w postaci cyrkla i oceniono, że jest za wąska i choćby nie wiem co się działo to naturalnie ja nie urodzę a mały nie jest w stanie się wcisnąć niżej. Ok 17 ej podjęto decyzję o cesarce. Podpisałam wszystkie niezbędne papiery a ok 17:50 już byłam na stole. Otworzyli mnie o 18:10. Nie zapomnę reakcji chirurga na widok dziecka - o Boże jaki wielki! czułam jak mi maleństwo wyszarpują ze środka... Mój mały wielki chłopiec ważył 4,5 kg i mierzył 60 cm dostał 10 pkt. Niestety męża przy mnie nie było ale widziałam jego uśmiechniętą twarz w ojcowskim okienku na drugim końcu sali widok niesamowity aż się poryczałam Moja położna powiedziała że nie było szans na urodzenie dziecka sn. Po ok 12 h porodu mogłam już utulić swoje dzieciątko. Dopiero następnego dnia byłam w stanie zająć się bobasem chociaż to i tak dużo powiedziane. Najgorsze było wstanie z łóżka, nie mogłam się ruszyć o wyprostowaniu się nie było mowy... ogarnęłam się dopiero wieczorem i dzięki Bogu mój małż bardzo mi w tym pomógł. To chyba tyle.
Dziś jesteśmy już po wizycie u pediatry mały ładnie przybiera na wadze i jest bosko piękny a my jesteśmy... Trzymam kciuki za kobietki jeszcze nie rozpakowane i pozdrawiam te, które trzymają już swoje maleństwa w ramionach.
o godz 6:20 odeszły mi wody ale było to dziwne uczucie bo nic nie "chlusnęło" a tylko siąpiło. Nawet nie do końca nie byłam pewna czy to wody... mąż szykował się do pracy. Powiedziałam że to chyba jest ten dzień i że pora się rozpakowywać. Wzięłam prysznic, zjadłam śniadanko zatelefonowałam do położnej - kazała przyjechać. Jechaliśmy jakieś 1,5h bo akurat było ok 7:30 więc przebicie się do centrum W-wy o tej porze z jednej na drugą stronę Wisły nie było bułką z masłem. Gdy już dotarliśmy do szpitala zbadano mnie wody okazały się wodami, potem ktg, usg... skurcze nieduże praktycznie w ogóle ich nie czułam, rozwarcie tylko na ok 3 cm. Przebrałam się i poszliśmy na porodową. Po 2h braku postępów podpięto mi oksytocynę, lekarz pomógł mi pozbyć się reszty wód i zaczęło się coś dziać tzn coś już czułam ale bez szału... pojawiły się pierwsze bolesne skurcze co 10 min ale rozwarcie nadal 3 cm.
Po ok 3h podano mi zastrzyk aby pomóc mojej szyjce. Miał zadziałać po ok 15 min... ale nie zadziałał....rozwarcie 3 cm... masakra. Skurcze już co niecałe 3 min a rozwarcie nadal to samo. Z bólu zaczęłam spacerować. Położna przyszła z wynikiem usg i poinformowała nas, że moje maleństwo nie jest wcale takie małewaga prawdopodobnie powyżej 4 kg i bobo nie zejdzie niżej bo nie może...Położne zmierzyły moją miednicę czymś w postaci cyrkla i oceniono, że jest za wąska i choćby nie wiem co się działo to naturalnie ja nie urodzę a mały nie jest w stanie się wcisnąć niżej. Ok 17 ej podjęto decyzję o cesarce. Podpisałam wszystkie niezbędne papiery a ok 17:50 już byłam na stole. Otworzyli mnie o 18:10. Nie zapomnę reakcji chirurga na widok dziecka - o Boże jaki wielki! czułam jak mi maleństwo wyszarpują ze środka... Mój mały wielki chłopiec ważył 4,5 kg i mierzył 60 cm dostał 10 pkt. Niestety męża przy mnie nie było ale widziałam jego uśmiechniętą twarz w ojcowskim okienku na drugim końcu sali widok niesamowity aż się poryczałam Moja położna powiedziała że nie było szans na urodzenie dziecka sn. Po ok 12 h porodu mogłam już utulić swoje dzieciątko. Dopiero następnego dnia byłam w stanie zająć się bobasem chociaż to i tak dużo powiedziane. Najgorsze było wstanie z łóżka, nie mogłam się ruszyć o wyprostowaniu się nie było mowy... ogarnęłam się dopiero wieczorem i dzięki Bogu mój małż bardzo mi w tym pomógł. To chyba tyle.
Dziś jesteśmy już po wizycie u pediatry mały ładnie przybiera na wadze i jest bosko piękny a my jesteśmy... Trzymam kciuki za kobietki jeszcze nie rozpakowane i pozdrawiam te, które trzymają już swoje maleństwa w ramionach.
Ostatnia edycja:
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 4
- Wyświetleń
- 902
- Odpowiedzi
- 5
- Wyświetleń
- 1 tys
- Odpowiedzi
- 289
- Wyświetleń
- 22 tys
Podziel się: