Martusionek - Ty zaraz połowa ciąży !!!
Wczoraj się troszkę z A. pomartwiliśmy tymi skurczami, bo są dość bolesne i dość regularne i nieregularne w jednym, (pewnie przepowiadające to są cały czas) ale nie zaczynają się jak normalne skurcze tak jak miałam z Adą, że najpierw co 30 minut, i ten czas od 22:00 w nocy do 6:00 rano zszedł do minut 5:00. Te skurcze pojawiają się nagle i są od 5-8 minut i trwają przez godzinę, czasem dwie. No-spa nie pomaga, więc już jej nie biorę, niech się mózg też przyzwyczaja, że coś się zaczyna dziać. No są też skurcze takie co mnie łapią w ciągu doby tak znienacka, że aż muszę przystanąć i się zgiąć.
No i nasze zamartwianie się polega na tym, że z Adą już na porodówce były skurcze, bardzo nieregularne, oxy też nie potrafiła ich aż tak bardzo wyregulować, no i gdybamy jaki to ma wpływ na Weronikę, bo teraz już tylko o Nią chodzi.
Wczoraj pojechałam na ktg, bo od 2 dni Weronika mało się rusza, strasznie się rozleniwiła, a na poprzednim ktg tętno zeszło poniżej 120 dwa razy. No i na początku kiepskawo z tym tętnem, bo w okolicach 120, po 10 minutach już normalnie, więc może spała. Wczoraj wieczorem też bombała w brzuch jak szalona, więc odetchnęłam. Śmieję się, że zbiera siły na wyjście. Ja zresztą też się rozleniwiłam, tzn. potrzebuję wbrew mojej woli więcej snu. Idę spać wcześniej i wstaję później, nie ma szans, żebym zwaliła się z łóżka o 5 ostatnio, normalnie środek nocy.
Wszystkie nasze rozterki z A. bierzemy na spokojnie, bardzo spokojnie, po prostu rozmawiamy o tym. Mimo wszystko wczoraj padło zdanie "dobrze by było mieć już to za sobą". I pal licho dokumenty i wszystkie inne czynniki.
Jak do wtorku rana mnie nie ruszy, pakuję się do szpitala w Poznaniu, taka decyzja podjęta, najwyżej poleżę troszkę na patologii, ale będę już pod opieką, a A. powiedział, że on i Ada dadzą sobie radę.
Wczoraj się troszkę z A. pomartwiliśmy tymi skurczami, bo są dość bolesne i dość regularne i nieregularne w jednym, (pewnie przepowiadające to są cały czas) ale nie zaczynają się jak normalne skurcze tak jak miałam z Adą, że najpierw co 30 minut, i ten czas od 22:00 w nocy do 6:00 rano zszedł do minut 5:00. Te skurcze pojawiają się nagle i są od 5-8 minut i trwają przez godzinę, czasem dwie. No-spa nie pomaga, więc już jej nie biorę, niech się mózg też przyzwyczaja, że coś się zaczyna dziać. No są też skurcze takie co mnie łapią w ciągu doby tak znienacka, że aż muszę przystanąć i się zgiąć.
No i nasze zamartwianie się polega na tym, że z Adą już na porodówce były skurcze, bardzo nieregularne, oxy też nie potrafiła ich aż tak bardzo wyregulować, no i gdybamy jaki to ma wpływ na Weronikę, bo teraz już tylko o Nią chodzi.
Wczoraj pojechałam na ktg, bo od 2 dni Weronika mało się rusza, strasznie się rozleniwiła, a na poprzednim ktg tętno zeszło poniżej 120 dwa razy. No i na początku kiepskawo z tym tętnem, bo w okolicach 120, po 10 minutach już normalnie, więc może spała. Wczoraj wieczorem też bombała w brzuch jak szalona, więc odetchnęłam. Śmieję się, że zbiera siły na wyjście. Ja zresztą też się rozleniwiłam, tzn. potrzebuję wbrew mojej woli więcej snu. Idę spać wcześniej i wstaję później, nie ma szans, żebym zwaliła się z łóżka o 5 ostatnio, normalnie środek nocy.
Wszystkie nasze rozterki z A. bierzemy na spokojnie, bardzo spokojnie, po prostu rozmawiamy o tym. Mimo wszystko wczoraj padło zdanie "dobrze by było mieć już to za sobą". I pal licho dokumenty i wszystkie inne czynniki.
Jak do wtorku rana mnie nie ruszy, pakuję się do szpitala w Poznaniu, taka decyzja podjęta, najwyżej poleżę troszkę na patologii, ale będę już pod opieką, a A. powiedział, że on i Ada dadzą sobie radę.