Kochane moje!
ja tez mysle o Was bardzo czesto, tylko czasu mi ciagle brakuje
Nie wiem od czego zaczac, chaos mnie ogarnal, a gardlo mam zacisniete, ze z trudem mowie.
Piatkowa rozmowa dala nam tyle, ze uslyszelismy rozne rzeczy, ktore moga, choc nie musza sie zdarzyc.
Najwazniejsza sprawa to ten wezel chlonny, on jest obok prawej nerki, pobiora jego wycinek zaraz po otwarciu brzuszka i oddadza do patologa, a wynik zadecyduje o tym czy pecherz zostaje, czy nie... Bo po radioterapii pecherz i tak bedzie do niczego.
Boze! oby ten wezel i wszystko inne bylo czyste!
Potem cala reszta, guz, prostata, cewka moczowa, beda ciac nawet kostki miednicy, aby w ogole dostac sie do tego miejsca... Lekarz pocieszal nas, ze to sie potem ladnie zrasta i nie daje zadnych dolegliwosci...
Wszystko wyjasni sie w czasie operacji, a dla nas, po operacji...
Marze, zeby wycieli to paskudztwo i ocalili jak najwiecej organow. Moge zniesc wszystko, to czekanie, ta niepewnosc, ale niech moj Syneczek bedzie zdrowy i caly!
Niestety krew Filcia zamiast sie odbudowywac, zaczela leciec w dol i okazalo sie, ze musza ja wspomoc zastrzykami. Filciu dostal 3 zastrzyki w udka
po ktorych faktycznie wartosci krwi poszly do gory, ale nagle Niunio od wczoraj rana zaczal nam goraczkowac - nie wiadomo - czy efekt uboczny zastrzykow i naglego wzrostu we krwi, czy infekcja (ponoc ma czerwone gardlo), a moze zabki, bo robi tez wiecej luznych kupek???
W kazdym razie polecial kolejny antybiotyk dozylnie (jeden mamy doustnie od czasu opuszczenia szpitala w ubieglym tygodniu), puscili nas na noc do domu, z uwagi na dobre wyniki krwi i dzis byla druga dawka antybiotyku.
Efekt jest taki, ze dziecko jest z dobrymi wynikami krwi, ale z wahajaca sie temperatura i wygladajace i zachowujace sie jakby cos mu dolegalo
Wlasnie sie pakujemy i jutro jedziemy do Londka, w czwartek o 7:30 mamy byc na oddziale, a operacja ma byc o 12:30.
Nie wiem juz nic na chwile obecna, nawet czy operacja dojdzie do skutku.
Ostatnie miesiace byly okrutna lekcja pokory i cierpliwosci.
Pragne spokoju, dla Filipka i dla nas wszystkich.
Kochane! Prosze Was o kazda dobra mysl, o kazda modlitwe.
Jest nadzieja, ze ta udreka zakonczy sie kiedys sukcesem...
Wybaczcie, chcialabym napisac duzo wiecej, o tym co czuje, ale chyba brak mi juz slow... A chwilami czuje, ze gdybym wiedziala komu, to chetnie bym komus przywalila, za to co nas spotyka od pol roku.