reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wesołe Mamuśki

o tym co potrafią Maluchy:

***
Lat 5.
Mama robi ład z kwiatkami doniczkowymi. Ja pomagam. Mama obcina podeschnięty liść z jakiejś palmy i poleca mi go wrzucić do pieca. W kotłowni zauważam sączące się z łodygi białe mleczko. Wysysam do cna. Ląduje w szpitalu z silnym zatruciem na tydzień.

Lat 5,5
To samo, tylko że w lesie i z jakimiś czerwonymi kulkami z drzewa.

Po tych akcjach, do pierwszej klasy szkoły podstawowej byłam przekonana, że starzy chcą mnie otruć i wszystkie dania przed zjedzeniem, testowała na moich oczach babcia. Jakoś tylko jej ufałam.

***
Gdzieś tak ok. 11 roku życia, osiedle w Katowicach kolega dostał rakietę, tekturową, na paliwko stałe. Zgodnie z instrukcją zmontowaliśmy całość, miała wystrzelić na ok 20 m poczym miał z niej opaść na spadochronie taki plastikowy ludek.
Doszliśmy do wniosku, że jak ją odpalimy z 10 piętra z pokoju kolegi, to wyżej poleci. Do tego potrzebna była bateryjka 9V, ale w tamtych czasach bateryjki znaleźć nie potrafiliśmy, a rakieta czekała ! Już nawet nie wiem czyj to był pomysł żeby połączyć druciki z prądem z sieci (220V). Rakietka wybuchła, pokój się w większości spalił (wyposażenie), a kolegę poraził prąd.
Nie wiem tylko kto na tym lepiej wyszedł - mnie porazili rodzice.

***
Mając lat 4, podarłam 100zł od wujka, schowawszy się uprzednio w kiblu, a jak mnie pytali dlaczego to zrobiłam, to przeczuwając, że kroi się większa chryja postanowiłam grac idiotkę i cichutko szepnęłam mrugając oczętami:
- Bo chciałam żeby ich było więcej.
Prawda jest taka, że zawsze chciałam podrzeć kasę, robiąc to tak jak w filmach (patrz amantka drze kasę wygłaszając do amanta nieśmiertelną kwestę "nie chcę twoich pieniędzy".

***
Z opowieści mamy i babci. Było to dawno temu, gdy miałem może nieco ponad 2 latka. Dostałem od babci jabłko. Jako, że za dzieciaka byłem niejadkiem, a nadarzyła się okazja wyrzucenia jabłka przez otwarte okno - skorzystałem. Parę minut później dzwonek do drzwi. Kierownik ekipy budowlanej, która akurat rozkopywała coś pod blokiem przychodzi i się pyta, czy ktoś z naszego mieszkania rzucił jabłkiem w głowę jednego z jego pracowników. W tym momencie wpadam na przedpokój i zdecydowanym głosem: "ja? neeee".

***
Swego czasu mój tata razem ze swoim młodszym bratem, mając po kilka lat jedli obiad, obsługiwani przez babcie. Babcia musiała wyjść na chwile ale dosłownie po 3 minutach wróciła. Już w wejściu powitał ją mój wujek mówiąc, że nic się nie stało. Babcia wchodząc do kuchni zobaczyła mojego tatę z głową pod kranem, a z głowy obficie lała się krew. Co się okazało? Bracia pokłócili się o deser i wujek postanowił wbić tacie widelec w głowę. Obeszło się bez interwencji chirurgów.

***
Było to dawno, jakieś 10 lat temu. Mieliśmy w domu taki starodawny kalkulator gigantycznych rozmiarów na prąd. Mama w kuchni coś gotowała, a ja się bawiłem licząc na tym cudeńku. Ale w pewnym momencie przyszedł mi do głowy "genialny" pomysł - wziąłem nożyczki i przeciąłem nimi ten kabel, który cały czas był podłączony do prądu. Efekt? Głośny huk i osmalenie twarzy. Poza tym nic mi się nie stało. To dopiero jest szczęście.

***
Kiedy byłam w 3. klasie szkoły podstawowej, w otoczeniu królowała zabawa w "kto kogo mocniej trąci w ławce". Zwycięzca zrzucał kolegę z siedzenia lub przynajmniej sprawiał, że ten mocno się gibnął. Siedziałam z moją koleżanką, od której byłam większej postury. Ona mnie szturchnęła, a ja na nią GRZMOT całym ciałem. Efekt - koleżanka spadła z ławki (wygrałam), huknęła w kaloryfer i wybiła sobie większość zębów. Miała potem odtwarzaną szczękę gdzieś w jakiejś klinice w Szwecji. Nagród nie rozdano.


****
WNIOSKI: mimo najszczerszych chęci dzieckiaków nie upilnujecie!!!
 
reklama
Na łożu śmierci leży 80-latek, kochany mąż, ojciec i dziadek. To jego ostatnie chwile przy życiu. Dokoła zebrała się cała rodzina: Żona, wszystkie dzieci, wnuki oraz kilka prawnucząt. Wszyscy w milczeniu wpatrują się w sufit, tudzież w podłogę, czekając na zbliżającą się chwilę... Aż nagle cisze przerywa dziadek i rzecze:- Zdradzę wam swój największy sekret. Ja naprawdę nie chciałem się żenić i zakładać rodziny. Miałem wszystko. Szybkie samochody, piękne kobiety, sporo przyjaciół i kasę na koncie. Ale pewnego wieczora znajomy rzekł do mnie: Ożeń się i załóż rodzinę. Bo nie będzie ci miał kto podać szklanki wody, kiedy będzie ci się chciało pić na łożu śmierci. Od tego momentu słowa te nie dawały mi spokoju. Postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie i ożenić się. Skończyły się wyskoki z kolegami na piwo. Teraz wyskakiwałem tylko do nocnego po zakupy dla was, dzieci moje. Wieczorne dyskoteki z dziewczynami zamieniły się w wieczorne oglądanie seriali w żoną. Pieniądze z konta zostały roztrwonione na fundusze inwestycyjne dla was kochane dzieci. Tamte dni sprzed małżeństwa odeszły jak wiatr. I teraz kiedy leżę na łożu śmierci, wiecie co??- Co? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka.- No, nie chce mi się ***** pić!!
 
Wychodzi rano baca przed chałupę, i ospale wykrzykuje:- Góry moje kochane, jakiescie wy som pikne!!!!A echo z przyzwyczajenia odpowiada:-...mać ...mać ...mać

HEJ!


Panie Boze prosze Cie
o madrosc zebym mogla zrozumiec swojego mezczyzne,
o milosc bym mogla mu przebaczyc,
o cierpliwosc bym mogla zniesc jego humory.
Nie prosze Cie o sile bo wtedy bym go zajebala.


:-) :-) :-) :-)
:cool2: :cool2:
 
Wchodzi staruszek do konfesjonału i nawija:
- Mam 92 lata. Mam wspaniałą żonę, która ma
70 lat. Mam dzieci, wnuki i prawnuki.
Wczoraj podwoziłem samochodem trzy
nastolatki, zatrzymaliśmy się w motelu i
uprawiałem seks z wszystkimi trzema...
- Czy żałujesz, synu, tego grzechu?
- Jakiego grzechu?
- Co z Ciebie za katolik?
- Jestem żydem...
- To czemu mi to wszystko opowiadasz?
- Wszystkim opowiadam!!
 
Sherlock Holmes wybrał sie z Dr Watsonem do lasu. Biwak or something. W pewnym momencie w nocy Holmes budzi Watsona i pyta:
- Drogi Watsonie czy spisz?
- Nie..
- A co widzisz nad sobą, drogi Watsonie?
- Widzę miliony gwiazd drogi Sherlocku.
- I co ci to mówi, drogi Watsonie?
- Zależy jak na to spojrzeć: z astronomicznego punktu widzenia mowi mi
to, że są miliony galaktyk z miliardami gwiazd; z astrologicznego punktu
widzenia widzę, że wchodzimy w znak Byka; z meteorologicznego punktu
widzenia mowi mi to, że jest szansa na dobrą pogodę jutro; z
futurystycznego punktu widzenia sadzę, że kiedyś ludzie bedą latać do
gwiazd.... A cóż Tobie to mówi drogi Sherlocku?
- Mnie to mowi drogi Watsonie, że ktoś nam podp......ł namiot!
 
Pewien facet cierpiał na zaniki pamięci. Pewnego dnia, gdy
przyszli do niego goście, zaczął opowiadać, że teraz leczy się u
bardzo dobrego lekarza.Przyjaciele zapytali więc, jak ów medyk
się nazywa:

- No właśnie, miałem na końcu języka... Pamiętacie może, był
taki grecki poeta, w starożytności, taki ślepy...

- No był, Homer. Ten lekarz ma na nazwisko Homer?

- Nie, nie! On napisał taka epopeję, o tym jak Grecy się
tłukli pod takim miastem, które próbowali zdobyć... - No tak,
zdobywali Troję. To co, ten lekarz się jakoś podobnie nazywa?
Albo mieszka na takiej ulicy?

- Nie, nie, nie! Tam był taki wódz tych, no, Greków, taki
główny...

- Agamemnon?

- O! No i on miał brata... - Menelaosa. Ale co to ma wspólnego
z lekarzem?

- Zaraz mówię. I tam był taki wódz trojański, który temu
Mene... jak mu tam, uprowadził żonę.

- Aaaa, Parys! Ten lekarz nazywa się Parys?

- Nieeeee! Ta żona, co on ją uprowadził, to jak miała na imię?

- Helena.

- Właśnie, Helena! Helenkaaaaaaaaa - woła do żony myjącej w
kuchni naczynia - Jak się nazywa ten mój lekarz?
 
reklama
Do góry