reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

watek porodowy - tylko dla zainteresowanych :):)

isunia

Fanka BB :)
Dołączył(a)
22 Luty 2007
Postów
1 993
moze to jeszcze za wczesniej na watek porodowy ale pomyslalam ze obawy porodowe towarzyrza nam przeciez prawie ze od poczatku :tak::tak: a osobny watek pozwoli nie zaklocac spokoju wrzesniowek na watku glownym ktr nie koniecznie chca czytac o watpliwosciach i wspomnieniach porodowych ;-)

wiec mamuski - wrzesniowki jesli ktoras czuje potrzebe zapraszam :tak::tak:
 
reklama
Ja za pierwszym razem spodziewałam się akcji jak na filmach: odchodzą mi wody, ja mówię do H. lekko dramatycznym tonem, "Kochanie to już" i jedziemy do szpitala z piskiem opon, a ja sapię na tylnym siedzeniu:)))
A tymczasem, wody mi nie odeszły, ale miałam skurcze cz trzy minuty, zupełnie bezbolesne. Pojechaliśmy do szpitala o 22.00, a o 00.20 Kajek darł się w niebogłosy:)
Bolało przez jakieś pół godziny, ale ten czas spędziliśmy pod prysznicem robiąc masaże krzyża prysznicem. Rodziłam w państwowym szpitalu na Kraśnickich w Lublinie, miałam wspaniałą opiekę i mam nadzieję, że tym razem będzie podobnie.
Trochę się boję bo będę rodziła w Irlandii, ale nie spędza mi to snu z powiek:)
H. był cały czas przy mnie, pierwszy zobaczył główkę Kaja, trzymał mnie za rękę, ale więcej nie pamiętam:)
Wszystkim przyszłym mamom, które jeszcze nie rodziły, piszę: uszy do góry, baby!!! Jesteśmy zadziwiająco silne i wiele potrafimy znieść, dlatego to my rodzimy dzieci, a nie panowie:))))!!!!!!
Poród po prstu trzeba przeżyć, tak do tego podchodę
 
oj, ja to sie dopiero balam porodu;-) sny zrywajace mnie w nocy spocona towarzyszyly mi juz od prawie poczatku ciazy. Tak sie sama wkrecilam, ze jak polozna zaczela mowic o porodzie na wizycie to mi lzy lecialy:sorry2:
wytlumaczyla mi, ze jesli bede sie zaciskac i stresowac to bedzie tylko dluzej i gorzej.... latwo mowic:tak:

ale wiecie co, gdy moj porod sie zaczal (na szczecie bylam w szpitalu akruta na badaniach) naglymi skurczami co mniej wiecej 2 minuty, to nie bylo czasu myslec, ani sie bac. Wszystko tak szybko sie dzialo, ze zapomnialam o strachu, ale bylam tak jakby na innym swiecie. Dobrze ze maz byl ze mna, bo ciezko bylo sie porozumiec ze mna.

Tak czy tak, to mala urodzila sie nadzwyczaj szybko. Zaraz po porodzie nic mnie juz wiecej nie bolalo (moze dlatego ze nie bylam szyta) i bylam w swietnej formie:blink:

teraz wlasnie dowiedzialam sie ze jestem w drugiej ciazy i podchodze do tego, ze poprostu trzeba to zrobic i ze to wszystko ma przeciez koniec:tak:

Pozdrawiam wszystkie ciezarowki i rozumiem jesli sie boicie, bo wiem jak to jest, ale pamietajcie, ze jak bedziecie patrzec jak wasze pociechy rosna, to bedziecie chcialy to zrobic raz jeszcze:happy2:
 
a ja wam powiem, że w kontakcie z innymi mamami to lubimy powspominać co tam nam się działo, jak to wyglądało itd...

mój był trochę zakręcony... w ogóle to 6 dni wcześniej byłam już w szpitalu bo miałam nadciśnienie i lekarz chciał mnie mieć na oku, poszłam w terminie, a i tak przenosiłam...
zajarzyłam że rodzę jak stałam z torbą przed porodówką z wcześniej przebitymi wodami... jeszcze pół godziny wcześniej myślałam że będę w ciąży do wiosny (a był październik:sorry2:)

dziś powiem tyle, że nie pamiętam bólu, wiem że był, ale go po prostu nie pamiętam, pamiętam za to położne które były super, lekarza który starał się mi pomóc, męża który zasypiał jak lał mój brzuch wodą w wannie o 4 w nocy i dzielnie przez 8 godzin masował kciukami moje "kulki" w krzyżu... same miłe wspomnienia:tak::-)

jakby się która zastanawiała to polecam szpital w KATOWICACH-BOGUCICACH im. Rydygiera, ul. Markefki. Dostał kilka zasłuzonych (!) nagród i miał wysokie miejsce, jeśli nie najwyższe wśród katowickich szpitali w kacji rodzić po ludzku:tak:
Dodam, że miałam wspaniałą opiekę też po porodzie, pielęgniarki świetnie pomagały mi przy madzi jak miałam nawał pokarmu. Zaraz po porodzie przyszła pielęgniarka która przystawiła mi małą, a jeszcze przed porodem inna siostra zrobiła nam na sali mały wykład na temat karmienia i pielęgnacji oraz jedzenia po porodzie - taka luźna inspirująca rozmowa.

w każdym bądź razie po 8 godzinach stękania, lekarz zdecydował o cesarce, byłam wymęczona, ale szczęśliwa że za niedługo będę miała madzię przy sobie:-)
pamiętam jak anestezjolog mnie wybudził i mówi "ma pani córkę" a ja "madzia" a ten do sióstr "jeszcze bredzi" hehehe, a ja przecież miałam madzię!;-):-D

no i widok, który mnie rozczulił - wywożą mnie na łóżku z sali operacyjnej, a mój mąż z małym zawiniątkiem drepta po korytarzu! Tata mial madzię od razu, dali mu ją zaraz po zmierzeniu i moja córa była bezpieczna u tatusia:-)

(normalnie zaraz się rozpłaczę chyba:sorry2:)

dobra,
eh........ super było..........
warto dziewczyny i nie ma się czego bać:tak:
 
korni - no i się pobeczałam ....................
nie mogę czytać o porodach bo zabardzo się wzruszam

ja niestety ból pamiętam :-(
......ale bardziej pamiętam jak trzymałam Kubka za nóże zaraz jak się urodził i jak mu odcinali pepowine i mówili mi, żę zaraz go dostane - a on tak płakał - i połóżyli mi go na piersiach - był cudny - nigdy tego nie zapomne - to był normalnie cud i najpiękniejsze uczucie w życiu - warte każdego bólu ;-)
 
Aqua, Korni - poryczałam się jak dziecko.

Ja Kajka dostałam od razu po porodzie, brudnego, ledwo wyjętego z brzucha, z pępowiną, którą Ha dzielnie przeciął.
Później jak go już pomierzyli i postopniowali, położna od razu przystawiła mi go do piersi, ale to była mała pijawa.
Dumny tata został z nami jeszcze 2 godziny, a dzień później z wrażenia wyskoczyła mu opryszczka!!!
 
aqua, korni- obie to wzruszająco napisałyście:tak:

ja niestety tez ból pamiętam:-( ostatnie 2 tygodnie ciąży spędziłam w szpitalu na patologii, niedaleko mojego pokoju znajdowała się jedna z sal porodowych i niemalże co noc słyszałam krzyki rodzących dziewczyn... byłam przerażona i jak wcześniej chciałam, żeby moja dzidzia urodziła się jak najszybciej, to po tym czego się nasłuchałam, chciałam żeby jak najdłużej siedziała w moim brzuszku:-p
no ale 12 dni po terminie rozpoczęła sie akcja porodowa. o 22 znalazłam sie na porodówce, skurcze były coraz częstsze, coraz silniejsze... położna jednak radziła wstrzymać sie z telefonem do męża, gdyż od razu stwierdziła że poród nie bedzie krótki... no i miała rację- do godziny 6 rano udało mi się uzyskać 2 cm rozwarcie... przez całą noc zwijałam się z bólu, podłączona pod ktg, dostawałam jeszcze jakies srodki rozkurczowe, po których rzygałam jak kot... o 6 przyjechało moje kochanie i podłączyli mi kroplówkę z oksytocyną i..zaczął się prawdziwy meksyk- skurcze stały się jeszcze częstsze i jeszcze silniejsze... a rozwarcie ruszyło się znów tylko o 1-2 cm... jedyne co przynosiło mi ulgę, to prysznice, masaże pleców i skakanie na piłce... no i w końcu przed 12 nastąpiło to wymarzone 10 centymetrowe rozwarcie...

potem kilka skurczy partych (tych w ogóle nie pamiętam) i o 12.15 nasza kochana ninia w końcu była z nami:tak::tak: pierwsze co zrobiła, to dobrała się do mojego cycocha, cudnie uczucie - golutkie cieplutkie ciałko na moim brzuchu... to była chyba najpiękniejsza chwila w moim życiu- P. uwiecznił tę chwile aparatem- do tej pory patrząc na to zdjęcie nie mogę sie powstrzymać od płaczu... i w ogóle- czasami patrząc na ta moją żabkę, nie moge uwierzyć, że dokonal się taki cud, że juleczka jest cząstką mnie i piotrka....

piotrek- pierwszy raz trzymając juleczkę na rękach- powiedział: "dziękuje, że urodziłaś mi taką śliczną córeczkę"...
a ja dziękuje mojemu mężowi- że był ze mną... nie wiem jak dałabym radę bez niego...
 
U mnie to było śmiechowo - zaczęło się skurczami bezbolesnymi co 3 minuty. Ale sobie myślę, takie niebolesne to chyba jeszcze nie. No to kazałam D. do pracy jechać. Ale o 11 mówię, no jakoś piąta godzina skurczy co 3 minuty, trochę dziwnie. Darek nie wytrzymał i przyjechał po mnie i pojechaliśmy do szpitala. Już trochę czułam że lekko boli ale ogólnie mało. No i okazało się że taka moja uroda i do 20:00 miałam te skurcze co trzy minuty, tylko coraz bardziej bolesne :-D Mogłam spokojnie w domu siedzieć (co następnym razem zrobię). Poród nie był bardzo straszny - spędziłam głównie go pod prysznicem, bo mi najlepiej tam było. Jakieś dobre kilka godzin siedziałam pod prysznicem :-D z przerwami na KTG. Dosiedziałam do zzo - potem już było ok, a wrzasnęłam chyba raz jak głowa wychodziła Piotrulka.
A mąż był dobry "oo, główka, OOO RUSZA SIĘ!!!!" Najbardziej go to zszokowało, że wyszła ruchliwa główka i jeszcze na niego załypała wystając :-D:-D:-D A zarzekał się że nie będzie tam patrzeć, ale widać za ciekawy był ;-)
 
No Kasia z super poród :tak:

korni ja tak ja ty bólu nie pamiętam :-)
I wogóle to poród miałam super jakieś 3 może 4 godzinki i po krzyku :tak:bez znieczulenia bo czasu nie było :-p M był cały czas przy mnie
Od razu dostałam Babla na ręce golutkiego brudnego i z pępowiną jeszcze która przeciął potem tatuś
Ogólnie było super
Oby drugi raz tez był taki :-D
 
reklama
anaklim, aqua, ewa, kasia, stelly... zazdroszczę wam tego maleństwa na was zaraz po urodzeniu, ja dostałam zawiniątko dopiero na sali pooperacyjnej, ale i tak trwało to tylko chwilę... może teraz będzie mi to dane?:sorry2:

ewa: faktycznie cię wymęczyli... ja od razu dzwoniłam po D. i dobrze że przy mnie był od samego początku, było lepiej... ja w ogóle to taka dziwna jestem, że jak przyszedł bardziej skupiałam się na nim niż na sobie, hehehe... chodzi mi o to, że nie chciałam go zdenerwować w żadne sposób (jakiś głupi syndrom przepraszania:-D) na szczęście dzielnie znosił wszystkie moje zachcianki.
A co do odgłosów, to ja byłam w szpitalu na 6 dni przed rozwiązaniem i powiem ci, że chyba po tym wysłuchiwaniu stęków i jęków próbowałam być cicho... w miarę;-) i nawet po urodzeniu dziecka spytałam się koleżanek czy było mnie słychać:sorry2: normalnie zwariowałam chyba:cool2:
a co do meża, to wiesz co, coś w tym jest... mój po popołudniowej zmianie przyjechał na 22,30 do mnie do szpitala, do 6,00 masował mi plecy, potem nosił madzię i jeszcze do 13,30 siedział w szpitalu ze mną i z małą... i powiem ci że w życiu, jak długo się znamy nie widziałam większego szczęścia na jego twarzy, ten widok wynagrodził mi wszystko! Nawet nie wiedziałam że można być takim szczęśliwym...
(no i znów prawie ryczę :sorry2:)

kasia: ja miałam do dyspozycji wannę.... i też ją miło wspominam, położne z przepisowych 20min pozwalały mi siedzieć dłużej:cool2:
no i miałam swoją piłeczkę, hehehe... oj przez 8 godzin siedziałam na piłce! Położna przyniosła mi poduszkę żebym mogła łepek położyć na ramie od łóżka i przysypiałam między skórczami... najgorsze były rozstania z pileczką na czas badania... aż się położne ze mnie śmiały, bo nie chciałam słyszeć o innej pozycji. :cool2:
 
Do góry