reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wątek dla macoch: Jak Wam się układa z Waszymi pasierbami?

Z tym okazywaniem uczuć- dlaczego mąż i żona nie mogą się przytulać czy pocałować przy dziecku, skoro mają taki styl związku że są uczuciowi to czemu mieliby na czas gdy jest dziecko udawać. Co innego podczas pierwszych spotkań, randek- gdy dopiero poznajemy dziecko- tu można się powstrzymać. A co do Karoliny Puławy- trudno będzie jej zaakceptować dzieci które podczas ciąży mówiły że nie chcą znać dzidziusia, a potem ten dzidziuś umarł. Trudno coś takiego zapomnieć, wybaczyć, zwłaszcza że to już duże, prawie dorosłe dzieci, nie trzylatki peplające w złości co ślina na język przyniesie.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Izyda - Mi wlasnie chodzilo o poczatki. Pewie, ze kiedy dzieci zaakceptuja sytuacje to wszystko powinno byc normalnie. Z reszta okazywanie sobie drobnych czulosci (nie trzeba sie na siebie rzucac i jezyk wkladac do przelyku!) pokazuje im tylko, ze tata (mama) sa szczesliwi. Wlasnie tego nie mieli czesto, kiedy rodzice byli razem. Dzieci maja potrzeba widziec, ze rodzice sa szczesliwi. Ale najpierw musza zaakceptowac nowa sytuacje. Inaczej kazdy taki gest beda odbieraly bardzo negatywnie i tak beda sie nastawialy.

Co do sytuacji Karoliny to widze tu bardzo duzo winy ojca. Dzieci czasem gadaja glupoty aby sie "odegrac", nie zdajac sobie tak naprawde sprawy jak rania i jakie moga miec konsekwencje ich slowa. Ale wbrew pozorom najczesciej (nie zawsze) w srodku tak wcale nie czuja i czesto zaluja tych slow. Ale nigdy sie do tego nie przyznaja! Wlasnie aby takich sytuacji uniknac powinno sie zadbac o normalna atmosfere w domu. I mozecie sobie mowic co chcecie, ale to nie dzieci maja o nia zadbac tylko macochy. I tak jak sobie posciela - tak sie wyspia!

Bardzo wspolczuje Karolinie i wiem, ze bedzie jej trudno wybaczyc te slowa, ale podejrzewam, ze dzieci i tak zaluja. Ale dopoki wszystko jest haosem - nie dadza tego po sobie poznac.

I jeszcze jesno - Dlaczego tak malo ludzi zglasza sie do roznych specjalistow po porady. Szczegolnie rodzicow! Konflikty tego typu jest bardzo trudno rozwiazac kierujac sie tylko intuicja. Ja pamietam ile wspanialych rad dostalam od znajomej - pedagog dzieciecej. Bez niej chyba bym nie postapila tak jak zrobilam. Maz tez wspaniale to wszystko rozegral. Dzieki temu nigdy nie bylo problemow. Owszem, nie raz przygryzalam wargi aby nic nie powiedziec, ale to sie oplacilo. Np.. Kiedy bylam w ciazy i bolaly mnie plecy to ktores szybko podkladalo mi poduszke pod plecy - z wlasnej inicjatywy. Nie mowie juz o pomocy z ich strony. Byli pierwszymi goscmi w szpitalu po porodzie. Misie pokochali od tamtej chwili. Dzis wiem, ze jesli ja odejde z tego padolu to Misia ma rodzenstwo i takie same szanse na dobry z nimi kontak, co oni miedzy soba. A nawet lepszy, bo jest ich ulubienica. A to wazne, ze nie bedzie sama przeciwko nim (choc w zyciu bywa roznie, ale nawet wsrod rodzenstwa).
Trzeba myslec dalekosieznie, a nie tylko na czubek nosa.
 
a co powiecie na taka sytuacje...
ja i moj J mamy po jednej corce -obie 9 latki (miesiac roznicy) i spodziewamy sie pierwszego wspolnego dziecka.

dopiero 3 miesiace temu postanowilismy zamieszkac razem w jego domu a ze byly wakacje to jego corka zamieszkala z nami- ja pelnoetatowa mama.
to byl koszmar- zarowno dla J jak i dla mnie ... jego mala jak to corka -zakochana w tatusiu po uszy i jak tylko moja probowala sie do niego zblizyc konczylo sie awantura niemalze .
moja robila to samo jak tylko tamta cos probowala do mnie .
jak tylko zwracalam jej uwage to mowila ze nie jestem jej mama i nie mam prawa tak do niej mowic itp.
w tym momencie kazda z nich ma juz wlasny pokoj ale i tak ciagle sa razem( nierozlaczne) i np ' z milosci' potrafia sie bic na ulicy (wystarczylo ze na sekunde sie odwrocilam).
jednak reakcja mojego partnera jest ogromna podpora bo na poczatku to nawet myslelismy zeby sie rozejsc bo tego nie wytrzymamy ale potem doszlismy do wniosku ze dzieci nie bede dla nas nigdy pretekstem do klotni ( latwo sie mowi).

tak wiec oto zyjemy sobie ja moj irlandczyk i nasze polsko irlandzki dzieci :-)
 
Martisza - Bylas u psychologa dzieciecego? Jesli nie, to polecam. Masz problem i lepiej cos z nim zrobic zanim urodzi sie maluszek! Pozdrawiam i zycze powodzenia!
 
Ja mam swoje zdanie, wy swoje.
Powiem tak: mozna miec gdzies czy sie uloza stosunki z pasierbami czy nie, mozna olac temat, bo wyszlo sie za ich ojca - nie za nich. Ale kiedys to moze stanac wlasnie miedzy macocha a ojcem dzieci: Zobaczycie z czasem jak to wyglada. I argument, ze ojciec dzieci kocha macoche i ich dzieci ponad wszystko, i nigdy nie postawi "tamtych" dzieci ponad nowy zwiazek, moze okazac sie mocno naciagany.

I tu sie muszelko grubo mylisz.Dzieci mojego meza tak dawaly w d..pe ze maja zakaz odwiedzania naszego domu.A wiesz dlaczego sie tak stalo? Bo ich mamusi sie nie podobalo ze mam dobry kontakt z nimi i zepsula dobre relacje podjudzaniem typu;ona nie ma prawa ci mowic, co wolno co nie.Nie musicie sprzatac w ich domu,nie musicie jesc tego co ona ugotowalaitp itd.
w moim domu ja jako gospodyni mam prawo do wszystkiego i ktos kto mnie odwiedza respektuje zasady naszego domu albo nie ma do niego wstepu.
I nie ma znaczenia kto to jest.Ojcu zalezalo na poprawnych relacjach,ale nie udalo sie.Nie pozwole zeby ktos organizowal mi zycie,utrudnial je i robil klopoty.
Tak jak piszesz;jak sobie poscielesz..... poscielilismy sobie dobrze.Wreszcie w naszym domu jest normalnie.Tak jak w domu powinno byc,czyli czuc sie pewnie i bezpiecznie.
Jednak nie rozumiem jednego;dlaczego biologicznym rodzicom daje sie prawo do przytulania i okazywania sobie uczuc przy dzeciach a gdy jedno z nich nie jest biologicznym juz tego prawa nie ma? Przeciez to tez maz i zona.Wyobraz sobie ze ex mojego meza zabronila nam tego "dla dobra dzieci" ale sobie to prawo dala.
Dla mnie nie ma tlumaczenia ze dzieci maja prawo ranic,bo tak naprawde tego nie mysla.Kazde wypowiedziane slowo ktore rani, jest wypowiedziane z premedytacja,wlasnie po to zeby ranilo.Nie ma usprawiedliwienia dla nastolatkow,chyba ze sa ograniczone umyslowo.

cytujac cie kolejny raz; Jesli w nowym zwiazku sa lub maja byc wspolne dzieci to dla ich dobra powinno sie stworzyc im mozliwosc normalnej rodziny - nawet z polrodzenstwem.
Owocem naszego zwiazku jest maly chlopczyk i dla jego dobra(i naszego tez) chcemy stworzyc mu przytulny dom.Bez wyzwisk,awantur i ciaglych klotni.Prawda ze ma prawo do tego?? A zeby tak moglo byc musielismy ukrocic kontakty z tamtymi nastolatkami.
 
Anastazjo,skoro nie jestes dorosla to o 22 powinnas byc w lozku a nie zabierac glos na forum dla doroslych.Poza tym zwracanie komus w internecie uwagi na temat ortografii jest bardzo niegrzeczne i swiadczy o twojej niskiej kulturze.Pomijajac fakt ze sama robisz bledy.
Twoj ojciec ma prawo spotykac sie z kim chce,nawet moze to byc facet jesli ma takie zachciewajki i lubi to.Tobie nic do tego.Zauwaz ze ty tez jestes obrzydliwa w swojej krotkowzrocznosci i moze kiedys ktos tez cie kopnie za to w d..upe.
Spij dobrze dziecinko,bo jutro do szkoly...
 
martsza,wazne ze masz opracie w partnerze.:-) Mysle ze kazde z was powinno wyjasnic swojemu malolatowi ze teraz mieszkacie razem i to sie nie zmieni,wiec lepiej zeby dziewczynki staraly sie wspolpracowac niz walic sie mlotkami po glowe.To juz nie male dzieci.Powinny zrozumiec,tzn zrozumieja tylko musicie na poczatek ustalic jakies zasady gry
Powodzenia
 
Dziewczyny , mam problem ...
Mój facet oświadczył że może bardzo póżno wrócić od rodzinki i jego 4 letni synek zostanie na noc a rano jak on pójdzie do pracy to mały zostanie ze mną ...
Zaczęłam histeryzować i wrzeszczeć i plakac że jak w ogóle mógł na cos takiego wpaść ...że ja nie chce i już ...
Może ze mną coś jest nie tak ...ale ja nie lubie dzieci z którymi nie jestem związana . A już na pewno nie jest mi w smak zostawać z nimi sam na sam ... jestem wtedy bardziej skrępowana niż jakbym stała topless na środku rynku ...tym bardziej dobija mnie że jakby mały powiedziałby mamie w domu coś co by jej sie nie spodobało , albo było nie tak jak ona zazwyczaj robi , miłaby kolejne ALE co do mojej osoby ... Czy to jest takie dziwne ? Czy jesem nienormalna ?
Boję się też że mojemu będzie przykro że nie jestem związana z jego dzieckiem ... ale czy może odemnie tego wymagac ? ?Nawet nie wiem jak mam go lubic ... dziecko w tym wieku nie ma jeszcze tak ukształtowanej osobowości i chcrakteru żebym mogła stwierdzic czy czuję do niego sympatie czy nie ... Dla mnie jest taki jak inne 4 latki : czasem doakzuje , czasem sie popisuje , ma swoje dziecięce widzimisie a do tego potrafi byc okrutnie nieznośny ...
Nie mam podejścia do dzieci ... nie umiem z nimi rozmawiać ... Moj się dziwi i mówi : przecierz niedługo urodzi sie nasze dziecko ?! dla mnie to zupełnie co innego ... własne dziecko kocha sie bezwarunkowo i powoli się go uczy ... nikt ci nie wytknie że coś źle się zrobiło ...
Nie mam pojecia jak wybrnąć z tej sytuacji ...
 
Kindzia - Czas pokaze ktora z nas ma racje. Dyskutowac z Toba nie bede bo ani Twoje argumenty do mnie nie przemawija, ani ton Twoich wypowiedzi. Pozdrawiam

Znachorka - Twoj partner nie powinien zmuszac Ciebie do opieki nad jego dzickiem jesli Ty na to nie masz ochoty. Jesli syn jest u Was to on powinien sie nim zajmowac, bo on jest tam dla ojca a nie dla Ciebie. Ty nie masz obowiazku lubic malca. Albo to przyjdzie z czasem, albo nie. Musisz porozmawiac z Twoim partnerem. W ten sposob mozecie popsuc swoje relacje z chlopcem - i Ty i chlopiec zrazicie sie do siebie i ....dupa! Przed Wami trudny okres - narodziny dziecka. Nie wiadomo jak 4-latek na to zareaguje. Ale jest ryzyko, ze negatywnie (to, ze to nie jego 100% rodzenstwo nie gra tu nawet roli). Jesli w dodatku bedzie sie zle ukladac miedzy nim a Wami - katastrofa niemal gwarantowana. Bedzie meksyk. Twoj partner musi to zrozumiec, bo chyba chce jak najlepiej dla Was wszystkich.

W pierwszych latach zakochany facet zazwyczaj przedklada swoja nowa rodzina ponad wszystko. Ale z czasem ciagnie go do "tamtych" dzieci i dazy do naprawienia z nimi kontaktow. Jesli byly one luzne mozna sie liczyc z tym, ze roznymi metodami bedzie staral sie je do siebie z powrotem zblizyc. Sa to czesto metody, ktore macochom sie raczej nie podobaja. Nagle okazuje sie, ze hierarchia sie zmienia. W tym momencie czesto zaczynaja sie powazne problemy. Jesli zwiazek jest silny a kobieta madra - to sprawy normuja sie. Ale czasem wlasnie w tym momencie moze nastapic poczatek konca. Kochajacy rodzic predzej czy pozniej zacznie zabiegac o wzgledy swoich dotychczas "zaniedbywanych" dzieci. Im pozniej to zrobi, z tym wiekszymi wyrzutami sumienia bedzie staral sie wszytko "naprawic" i "zrekompensowac". Jesli chce sie miec nad tym kontrole i uniknac zmiany priorytetow warto na poczatku zwiazku zadbac o to, aby ojciec mial z dziecmi zawsze normalny kontakt. Aby czuly sie nadal czescia jego rodziny.
Jesli jednak sprawe sie zbagatelizowalo na poczatku, to pozniej moze byc za pozno. Dzieci nastawiaja sie coraz bardziej negatywnie i juz w sumie trudno to zmienic. Beda szly w zaparte i brnely jeszcze dalej. Zaczyma sie walka kto komu "pokaze". To dluuga i bolesna walka. Na poczatku moze sie wydawac, ze macocha jest gora. Ale z czasem moze to sie zmienic.
Dzieci nigdy nie znikaja z zycia swoich rodzicow (mam na mysli "normalnych" rodzicow!). I mimo wszystko predzej czy pozniej rodzic chce z nimi dobrze zyc. Moze nie za wszelka cene, ale jest sklonny "zaplacic" bardzo wysoka cene.
 
reklama
muszelka,chyba cos ci w zyciu bardzo nie wyszlo.bawisz sie w jasnowidza,przepowiadasz przyszlosc.Ja jestem realistka,nie mowie ze do konca naszych dni bedziemy zyli dlugo i szczesliwie,ale to co ty wypisujesz to zakrawa na histeryczna paranoje.My pierwsze lata mamy za soba i wlasnie po tych "pierwszych " latach maz powiedzial dosc.
Niw wiem co ci sie nie podoba w moim tonie.To ze chce miec swiety spokuj w domu? czy moze to ze pozwalamy sobie na czulosci a moze to ze nasze dziecko ma prawo do spokojnego dziecinstwa ?
wiem jedno ze gdy w domu zmienia sie hierarchia to czas zmienic meza,bo malzenstwo buduja rodzice a dzieci sa dodatkiem do zwiazku.Gdy sie okaze ze nie jestem dla meza AZ tak wazna to po co mi taki maz,ktory poniewiera,sam decyduje o sprawach i buduje swoje piedestaly.Lepiej byc samotna matka niz nieszczesliwa mezatka.
Poza tym piszesz Znachorce ze dziecko jest tam dla ojca,wiec dlaczego za wszelka cene chcesz podpozadkowac zycie macoch pod obce dziecko.?Niech rodzice sie martiwa swoimi ukladami ze swoimi dziecmi i nie mieszaj w to ich nowych partnerow.
 
Do góry