nie dałam... Po prostu minął czas. To on gra tutaj najważniejszą rolę. Moja córeczka miałaby dziś 8 lat, a synek 6. O tym się nie zapomina. Po prostu żyjesz. Uczysz się wszystkiego na na nowo. Ja czułam się tak jakby ktoś zabrał wszystkie kolory i zgasił światło. Było ciemno i ponuro. Żeby nie zwariować starałam się robić rzeczy, które w jakikolwiek sposób sprawiały mi choć odrobinę przyjemności. Łatwiej się zrobiło dopiero jak urodziłam zdrowe i żywe dziecko. Nie zapomniałam o Oliwce i Michałku, ale czas wypełnił Oskarek, a zaraz potem Helenka. Jednak przez 3 lata zmagałam się ze strata. Miałam "łatwiej", bo miałam męża. No i ja nie czułam ruchów. Straciłam dzieci na początku ciąży. Jednak dziecko to dziecko. Strata to strata. Ból matki pozostanie bólem. Tak samo jak ty już zawsze będziesz mama.
Nadalam moim dzieciom imiona. Rozmawiam o nich z mężem. Moje żywe dzieci wiedzą, że byłoby nas więcej. Nie zrobiłam ze straty tabu. Jak ludzie mnie pytali o dzieci odpowiadałam wprost. Prawda sznurowała im usta. Ja się nauczyłam z tym żyć. Rozmawiałam o swoich emocjach, o tym co się ze mną dzieje. Po stracie pierwszego dziecka wzięłam sobie psa. On mi pomógł przetrwać. Miałam pretekst do wychodzenia z domu i dobrze mi to robiło. Niektórzy pracują z psychologiem. Niektórzy uciekają w pracę. Potrzebujesz kogoś, z kim będziesz mogła mówić o swojej dziewczynce i emocjach z tym związanych, ale bez tych raniących komentarzy. Jeśli chcesz dam ci nr telefonu. Będziesz mogła dzwonić do mnie jak będziesz chciała. Są grupy wsparcia, są fora. I chociaż łączy nas ból straty, to jednak każdy znajduje swój sposób na życie z tym. Wiem jedno, to doświadczenie zmienia człowieka. Jakaś część ciebie umarła razem z twoja córeczka. Jednak ty wciąż żyjesz. Ułożysz sobie życie na nowo. Tylko to niestety wymaga czasu. I to nie będzie dzień dwa, czy tydzień. Ten czas będzie liczony w miesiącach. Powolutku rana na sercu się zabliźni, choć pozostawi trwały ślad.
Pamiętam też, że po poronieniu poszłam do pracy do ludzi. Pracowałam wśród dzieci i kobiet w ciąży. Na początku ten widok wywoływał łzy, aż oddechu nie mogłam wziąć. Potem jednak nauczyłam się, że za radością innych może kryć się podobną historia do mojej. Nigdy nie wiem jakim cierpieniem okupiona jest ich radość. Tak nauczyłam się cieszyć jeszcze większymi drobiazgami. Mówiąc otwarcie o stracie poznawałam coraz więcej kobiet, które obecnie będąc matkami również znały ten ból. Zobaczyłam jak dużo z nas doświadcza tego bólu. I choć dziś trudno ci w to uwierzyć powiem ci, że któregoś dnia, ty również możesz być szczęśliwa, co więcej, możesz być wspaniała mama zdrowych i żywych brzdąców. Dużo będzie zależało od ciebie. Dziś jednak nie ma co wybiegać w przyszłość. Jest tu i teraz i dość trudu, któremu trzeba stawić czoła. Pozwól sobie na płacz, na łzy, na tęsknotę. Im więcej uczuć odreagujesz od razu tym łatwiej będzie ci się podnieść.