reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

trudy dnia powszedniego

dubeltowka glowa do gory... poczujesz milosc bezgraniczna zobaczysz.... :tak: Teraz nic nie czujesz?
Co do zachowan sennosci mam tak samo.. ciagle leze... i leze.. i leze...
 
reklama
Dubeltówka, bo z Twoją córcię kochasz już 2 i pół roku! Znasz ją tak dobrze a fasolka w Twoim brzuszku nie jest jeszcze tak konkretna i realna jak córeczka, którą masz w domu. Moim zdaniem jesteś całkiem normalna. Studiuję psychologię i z tego co się uczyłam i czytałam- ciąża to już taki czas wątpliwości, obaw, mieszanych uczuć. Pokochasz Malucha tak mocno jak córę, chociaż na razie nawet sobie nie możesz wyobrazić, że kogoś możesz jeszcze tak mocno kochać. I masz prawo do takich myśli- są normalne!! Ja kiedyś złapałam się na takich myślach "czy pokocham je tak jak Michała (męża)" albo " nie chcę żeby on kochał je bardziej niż mnie". Teraz się z tego śmieję, ale miałam taką głupią myśl. I to nic złego! Mamy do tego prawo . Całe nasze życie się zmienia i do tego te hormony...
A co do bierności i niemożności zmuszenia się do zrobienia czegokolwiek- mi to minęło dopiero tydzień temu:) I też mamy do tego prawo. Jak raz na jakiś czas nie będzie obiadu i zrobionych zakupów, to świat się nie zawali. Naprawdę!
 
Ja też miałam takie wątpliwości:) Zosię kocham tak mocno i bezgranicznie, że aż trudno uwierzyć że jeszcze kogoś tak pokocham. Ale teraz nie mam wątpliwości że pokocham. Pamiętam jak ta miłość na mnie po prostu spadła, jak wiedziałam że w każdej sekundzie życia jestem gotowa oddac życie za własne dziecko. Ktoś mądrze powiedział że miłość się mnoży, a nie dzieli:)
Co do poczucia bycia niepotrzebną, to może kwetia tego że siedzisz w domu i wydaje Ci się że to co robisz jest nikomu niepotrzebne. A robisz rzecz wielką, dajesz swojemu dziecku dokłądnie to czego potrzebuje, bliskość mamy.
Ja tez miałam z tym problem, skończyłam pedagogikę( z powołania) dodatkowo robiłam fakultet z psychologii, potem robiłam studium muzykoterapii, pracowałam, robiłam dużo dobrego, byłam hiperaktywna i lubiłam to. Ale wybrałam, do trzeciego roku życia moje dzieci będa miały tyle mamy ile chcą( czasem tylko prowadze warsztaty dla studentów). Innym zdąrze się jeszcze przysłużyć,a teraz inwestuje swój czas w przyszłość i dobro emocjonalne moich dzieci( póki co jednego). Jasne że rozwieszanie prania, gotowanie, sprzątanie zabawek i odkurzanie wydaje się mało rozwoju,ale na Boga człowiek nie musi być non stop w ruchu i się rozwijać intelektualnie, czasem można zrobić przerwę:)
Mnie akurat te codzienne czynności dużo dobrego dały, ustabilizowały moje życia, poczułam że życie jest takie... normalne, nie musze być non stop nad i naj, zmniejszyła się presja, jest dobrze. I az wstyd ale bardzo mi tak dobrze, i nie jestem wcale leniem patentowanym. Dubeltowka głowa do góry- odwalasz kawał dobrej roboty!!!
 
Shalimar swietnie że podjęłaś walkę! warto próbować, pamiętaj że nikt z nas nie jest doskonały...bardzo się cieszę że jest choć trochę lepiej...
Izabela nie wiem co napisać...być może nie potrzebujesz współczucia ale jak Twojego posta czytałam to tak mnie cos ścisnęło za gardło...mam nadzieję że tym razem wszystko dobrze się skończy.
w ogóle ostatnio to co chwila się wzruszam...nawet na bajce Barbi dziś płakałam...

a ja też boje sie że tego dzidziusia nie pokocham tak jak Lile...zwłaszcza że Lila była wyczekiwana, utęskniona, każdy dzień był pielęgnowany /dość długo czekaliśmy na ciąże/a ta druga...no cóż, zdarzyła sie nieoczekiwanie, nagle, mam wrazenie z dnia na dzień...bez większych perspektyw na to co będzie dalej...ale zdnia na dzień coraz bardziej wierzę że dzidzius będzie tez kochany...najbardziej na świecie tak jak Lili
 
Pamiętam swoją drugą ciążę (pierwsza zakończona martwym dzieciątkiem w 30tc). Z wizyty na wizyty, z badania na badanie - strach ogromny! Wiem, że wszystko siedzi w głowie, cały ten lęk. Kiedyś usłyszałam, że nie ma nic gorszego dla kobiety, niż przeżyć śmierć własnego dziecka - ból pozostaje do końca życia. Musisz wierzyć, że będzie dobrze. Ja mam jedynie jakiś punkt zaczepienia po stracie pierwszej ciąży. W drugiej były problemy, ale jednak zakończona sukcesem. Dlaczego poroniłam w tym roku... trudno powiedzieć. Dr która prowadziła ciążę powiedziała, że może przez lot samolotem, a ja wiem, że to nie to:no:!
Akow życzę Ci dużo wiary i siły, mam nadzieję że i Tobie uda się tulić maleństwo w ramionach już za pare miesięcy. Na marginesie powiem Ci, że w drugiej ciąży, z której mam cudnego synka, odetchnęłam deczko dopiero po USG połówkowym. Chodziłam do różnych lekarzy na konsultację, każdemu pokazywałam wynik badania łożyska i pytałam o zdanie, no i częściej miałam robione USG. Trzymam kciuki za Was.


Wlasnie o to chodzi, ze to wszystko siedzi w glowie. Jak na razie chodze co 2 tyg na USG zeby sprawdzic czy wszystko OK i na kilka dni sie uspokoic. Teraz czekam na kolejna wizytei na kolejne (mam nadzieje) dobre wiesci, choc nie jest lato bo wlasnie zaczal sie 9 tydzien, czyli tydzien w ktorym tracilam pierwsza ciaze:(
 
Ja jestem obecnie na etapie, które wykazło usg kiedy trafiłam na IP z poronieniem (12tydzień z dniami). Byłam w 16-17tc, a wg dr która prowadziła ówczesną ciążę - płód się kurczy (nie znam się na tym) i tak naprawdę trudno powiedzieć, kiedy serduszko przestało bić :( Dla mnie to okres wyczekiwania na kolejną wizytę, kolejne usg i kolejne informacje. Najwazniejsze w tym wszystkim aby się nie zamykać, tylko rozmawiać z innymi. To naprawdę pomaga przetrwać.

Anii - dzięki, ja jestem na podobnym etapie :) Jak byliśmy w kinie na Zakochanym Wilczku to się popłakałam hihi.

Ja dzisiaj bardziej myślę o przebiegu ciąży niż o miłości do dziecka kiedy się urodzi. Igora kocham nad życie, ale mam tak ogromne serducho, że najdzie się w nim miejsce na kolejne dziecie.
 
zycze sobie i wszystkim, zeby wszystkie niepokojace nas obawy zniknely i pojawila sie radosc z oczekiwania na nasze malenstwa:)
 
Piszę w tym wątku, bo po dwóch tygodniach radości, optymistycznego myślenia i poczucia, że tym razem wszystko będzie dobrze dopadł mnie dół. Dokładnie wczoraj o 17 spadł on na mnie jak grom z jasnego nieba. Nagle zaczęłam myśleć, że coś jest nie tak, że może serduszko mojego maleństwa już nie bije a ja nic nic o tym nie wiem. Całą noc nie spałam...
Dziewczyny, panicznie boję się jutra! Jutro mam usg genetyczne, ale chyba to nie do końca o to chodzi- jutro miało się urodzić nasze pierwsze dzieciątko... Na jutro miałam termin porodu i od maja boję się tego dnia. A tu jeszcze to usg... Czy ten dzień może się jeszcze okazać dla mnie szczęśliwy? Jakoś trudno mi w to uwierzyć mimo, że staram się odpędzić te czarne myśli daleko, jak najdalej...
 
Aestima kochana, trzymaj się dzielnie! Dobrze, że idziesz do lekarza już jutro i bedziesz mogła szybciutko odetchnąć z ulgą! Ja wiem, że łatwo się mówi komuś, żeby się nie przejmować, ale to niespecjalnie działa. W ciąży kobieta zawsze "wie swoje". Jestem pewna, że jutro usłyszysz maleńkie serduszko i machające rączki:-) Buziak!
 
reklama
Aestina, latwo by bylo napisac nie martw sie, wszystko bedzie dobrze.
Ja swoja pierwsza dzidzie mialam urodzic na poczatku grudnia (ten dzien zbliza sie wielkimi krokami). Co gorsze wlasnie mam 9 tydz (w 9 stracilam poprzednia ciaze) i jestem cala w nerwach. Wizyte mam we wtorek i tez mam nadzieje ze uslysze po raz kolejny bicie serduszka. Mysle ze jak przejde ten tydzien to bedzie lepiej, oby...
Trzymam kciuki abys uslyszala same wspaniale wiesci:)
 
Do góry